@Q„Pewnie wszystko zależy od przyjętej definicji.”
Tak, to prawda.
Można się umówić, że pięciotonowy roślinożerca z długą trąbą to … kaloryfer. Albo kalafior.
Albo może odkurzacz? Wszak ma długą rurę, przez którą wciąga powietrze (a nawet wodę).
*
A serio:
Summa to niemal „Ogólna Teoria Wszystkiego”, a w każdym razie jej duża część.
Mamy do czynienia nie to, że z bardzo obszernym tematem, ale co najmniej z wiązką tematów, a raczej z ich drzewem.
Z drugiej strony prawie na pewno nie będziemy się tutaj komunikowali przy pomocy kilkunasto- a tym bardziej kilkudziesięciostronicowych esejów.
Jeśli dyskusja ma się toczyć, choćby powoli, ale jednak, to musimy się starać o precyzję definicji. I w miarę możliwości używać definicji już ustalonych, będących w obiegu, doprecyzowując je, jeśli jest taka potrzeba. Postuluję (łagodnie) jak najmniej eksperymentów definicyjnych i
odnoszenie się do głównych, a nie marginalnych, cech danego pojęcia. *
Moim (raczej nieodkrywczym) zdaniem demokracja to wolne (czyli niefałszowane) wybory, wolne media, i państwo prawa (jako ideał i dominująca praktyka, żadne nie jest doskonałe,)
Być może teoretycznie dałoby się oddzielić demokrację od kapitalizmu, tzn. (dominującej) prywatnej własności środków produkcji i (mniej lub bardziej, ale raczej bardziej) wolnego rynku, ale w praktyce nikt nawet nie próbował.
Więc demokracja to:
1/- wolności polityczne: wolność słowa (druku, mediów) i wolność stowarzyszania się (w celach dowolnych, ale najważniejszy cel to ubieganie się o władzę w demokratycznym procesie)
i
2/- wolności gospodarcze: posiadania środków produkcji i uczestniczenia w obrocie (handel, usługi). (Z ograniczeniami typu HAACP [w Unii] i setki innych).
Q: „Dla mnie Hiszpania, Portugalia, Grecja i nawet blok sowiecki (w większości) to część zachodniego kręgu kulturowego”
Tu się zgadzam (z zastrzeżeniami).
Wydaje się, że można mówić o
zbiorowym kapitale kulturowym.Dlatego demokracja w Hiszpanii, Portugalii, Grecji funkcjonuje poprawnie (reguły są przestrzegane), dlatego Litwa, Łotwa i Estonia, niepodległe państwa przed 1939 rokiem, są w Unii i w NATO, podczas gdy posowieckie „–stany”, to chyba bez wyjątku satrapie z dożywotnimi prezydentami.
Z (dotkliwego) braku owego zbiorowego kapitału kulturowego załamała się (generalnie) tzw. arabska wiosna, ale sam fakt, że było coś takiego, pokazuje, że ludzie młodzi i wykształceni pragną wolności politycznych.
Także z powodu dotkliwego braku zbiorowego kapitału kulturowego afrykańskie kraje po wyjeździe kolonizatorów staczały się, niemal bez wyjątku, w mniej lub bardziej (i to raczej bardziej) krwawe dyktatury. Albo wręcz w upadłe państwa, rozdzierane konfliktami klanowo-plemiennymi.
Ale
przecież Fukuyama nie stwierdził, że jest świetnie, i większość krajów osiągnęła poziom Danii (uznawanej przez niego za jakiś rodzaj wzorca, czy co najmniej ultra-pozytywnego przykładu), a pozostali dociągną w ciągu dekady, najdalej dwóch.
Wskazał na trend, moim zdaniem bardzo czytelny i wymierny w liczbach. *
Q: „Dla mnie Hiszpania, Portugalia, Grecja i nawet blok sowiecki (w większości) to część zachodniego kręgu kulturowego”
No tak, Polska w 1964 roku, kiedy wydano Summę, była (
potencjalnie?) „częścią zachodniego kręgu kulturowego”, ale, chyba w tym samym roku Kuronia i Modzelewskiego wsadzono na kilka lat do więzienia za to, że opublikowali list do rządzącej partii z uprzejmą prośbą, żeby owa,
pozostając monopartią, trochę się zreformowała - więc z praktykowaniem wartości „zachodniego kręgu kulturowego” było ... niezbyt dobrze.
*
Chiny nie są „electoral democracy” ale zaimportowały kapitalizm (w części sterowany), a obywatele mają nieporównanie więcej wolności osobistych niż w 1973 roku. Mają m.in. dostęp do Internetu (cenzurowany, ale ta ściana nie jest szczelna) i (chyba całkowitą) swobodę wyjeżdżania z kraju (jeśli ktoś ma za co).
*
Także nie jestem pewien, czy model zachodni rozumieć jako "demokracja". Ponadto jest wiele przykładów, kiedy ten model zdecydowanie się nie przyjął w zderzeniu z kulturą regionu - to co było widać dobitnie już w latach 70-tych (Afryka) i to co widać teraz - "wiosna arabska". Jest wiele miejsc na świecie, w których teoretycznie jest demokracja, a praktycznie wiadomo jak. Choćby Białoruś czy Rosja, Kazachstan, Czeczenia i tak dalej, same demokracje. W każdym razie jakkolwiek niedookreślone jest to stwierdzenie, to ja osobiście widzę ostatnio raczej "cofkę". Ponadto mam wrażenie, że nawet w starych demokracjach, demokracja dawno zapomniała, co to demokracja.
Czyli, kiedyś było lepiej? Ale kiedy? Raczej nie w czasach Republiki Weimarskiej.
Może było „lepiej” z demokracją w „starych demokracjach” w Europie Zachodniej w latach sześćdziesiątych?
A może po prostu demokracja nie miała wtedy (chwilowo) poważnych wyzwań?Bo przez kilkanaście lat, (chyba m.w. do roku 1973) gospodarki Europy Zachodniej generowały więcej miejsc pracy, niż było obywateli w wieku produkcyjnym. Stąd setki tysięcy (a może i pojedyncze miliony) gastarbeiterów w Niemczech Zachodnich, głównie Turków, ale także Jugosłowian.
C.