Niemniej nie jest tak, że wyłączenie/mutacja jednego genu daje tylko jeden pozytywny/negatywny efekt. Pociąga za sobą inne zmiany - być może też takie, których nie łączymy z tym genem. W tym artykule o genie CMAH napisano nie tylko same dobre rzeczy:
Zdaniem amerykańskich badaczy ta zmiana dała naszym przodkom doskonałą wydolność i lepszą odporność na patogeny. Jednocześnie jednak kojarzona jest z większym ryzykiem wystąpienia cukrzycy typu drugiego oraz zapadalnością na nowotwory związane z jedzeniem czerwonego mięsa.
Właśnie dlatego istnieją poważne obawy przed eksperymentami genetycznymi, podobnymi do tego, przeprowadzonego nad dziewczynkami w Chinach. Ewentualne skutki, w tym odległe, są raczej nieprzewidywalne.
Czyli zabiegajcie te zwierzaki, ale ich nie spożywajcie? Grozi odroczoną śmiercią Coś za coś?
Chyba tak, coś za coś. Za wszystko trzeba płacić, a darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy.
Niemniej, z punktu widzenia przetrwania gatunku taka wymiana – sprawność fizyczna w zamian za zwiększone ryzyko chorób – wydaje się korzystna. Gdyż trwałość życia podówczas rzadko przekraczała 25..30 lat, a rak i cukryca najczęściej występują w starości. W każdym razie po zakończeniu okresu reprodukcyjnego. Więc dla naszych przodków owe ryzyko nie miało znaczenia. Dopiero względnie niedawno szydło wyszło z wora
Zakładasz wiedzę i celowość ewolucji? Wie co i jak i realizuje? Ta Panna Ewolucja?
Ale skoro wyłączyła - to wpełzła?
Nie wykluczam, że się tak ostrożnie wyrażę
Zresztą nie o to chodzi, olka. Nawet założywszy bezmyślną i bezcelową ewolucję, czyli automatyczny skutek doboru naturalnego, musimy przyznać, że nieźle sobie radzi z udoskonaleniem produkowanych modeli. Wyniki mówią same za siebie. Trudno sobie wyobrazić, żeby z tego śmiecia, co miała pod ręką, z odpadów gwiezdnych dało się stworzyć coś lepszego.
Tak, wpełzła, ale chyba nie na całą głębokość niszy
Niemniej sprawność fizyczna w czasach życia na sawannie miała wg mnie decydujące znaczenie.
A dlaczego właśnie na sawannie? Co, w dżunglach lub na tundrze sprawność fizyczna nie przydałaby się?
Jasne, że musiało zadziałać wszystko do kupy i zusammen - to zwiększa loteryjność działań panny Ewolucji? Może i innym też wyłączało to i owo, ale bez efektów?
Hm, to bardzo możebne. Może w istocie owa mutacja na nic nie przydała się zwierzętom z powodu ich włochatości i nienależytego chłodzenia? Natomiast nasz
osobliwy, łysy na całym ciele przodek potrafił w pełni z niej skorzystać
Odwrotną - rodzącą problemy - sytuację mieliśmy z mutacją genu GULO - jego wyciszenie spowodowało, że nasze organizmy nie syntetyzują witaminy C - trzeba jej dostarczać z zewnątrz = szkorbut i holenderski morski sukces. Drobna mutacja;)
Ciekaw jestem, jak ewolucjoniści potrafią wytłumaczyć tę sytuację? W jaki sposób mutacja raczej szkodliwa została utrwalona w genomie? Według wszelkich zasad sztuki powinna była chyba zostać wyeliminowana przez selekcję?
Tych "genów człowieczeństwa" jest już kilka - np. FOXP2 - odpowiedzialny za język. Jego zaburzenia uniemożliwiają prawidłowy rozwój mowy.
Chyba doszło do lekkiego przesunięcia - stworzenie człowieka w cytacie z Lema ma chyba jednak inne znaczenie niż biologiczne czyli genetyczne.
Rzecz raczej w rozwoju cywilizacyjnym, społ. Polowanie było etapem - czy koniecznym? - by przeżyć na lądzie. Raz: rozprawić się z drapieżnikami, dwa: pozyskać materiały i żywność.
Natomiast ta loteryjka genowa dawała możliwości do rozwoju, przewagę nad innymi itp.
Racja, ale – odbiegając nieco od tematu – co spowodowało ów rozwój cywilizacyjno-społeczny? Czyżby po prostu loteryjka genowa, ślepy traf chciał, żeby wspomniana mutacja przydarzyła się akurat małpom pewnego gatunku, przekształcając je w istoty rozumne? A w innych okolicznościach przodkiem rozumnych mógłby być wilk, bawół lub rekin?
Czy też mutacja odegrała drugorzędną rolę? Może małpiemu gatunkowi dały przewagę chwytne ręce, które lepiej nadawały się do posługiwania narzędziami, niż łapy albo płetwy? Oraz krtań zdolna do wydawania artykułowanych dzwięków?
I stąd to instynktowne zachowanie pokutuje do dzisiaj? Coś w rodzaju pamięci genetycznej - o ile istnieje?
Z pewnością masz rację, olka.
A co znaczy – "o ile istnieje"? Instynktowne zachowanie owadów, ptaków, zwierząt „zaszyte” chyba w genach i zostaje przekazywane z pokolenia na pokolenie? Pszczoła nie uczy się zbierać nektar, a ptak – wić gniazdo. Kot też nie zawaha się zapolować na mysz, nawet jeżeli nigdy nie widział, jak to się robi. Ta informacja, obrazowo mówjąc, zaszyta w BIOS. Czy nie da się nazwać tego zjawiska pamięcią genetyczną?
Kiedyś linkowaliśmy tutaj zrealizowany pomysł Lema na wyszalnię...myślałam, że to efemeryda, a tymczasem biznes kwitnie, np.:
https://demolka-katowice.com/
Rage room...workout therapy...
Nie wiem jaką kumulację agresji trzeba mieć by ją dotransportować do takiego przybytku i tam ją rozładować.
Niemniej jakiś sposób kanalizowania złych emocji musi być - inaczej bum!
Przychodzi dzień kiedy utykasz w korku, kiedy nie chcą Ci sprzedać śniadania:
https://www.youtube.com/watch?v=-eREiQhBDIk
Hmm...w dzieciństwie czytałem jako ciekawostkę wiadomość w czasopismie „Wokół świata”, że w USA produkowano specjalne tanie talerze do tłuczenia podczas awantur domowych. Teraz zajrzałem do internetu i ze zdziwieniem dowiedziałem się, że na Ukrainie również kwitnie taki biznes, crash room:
https://www.youtube.com/watch?v=iagZsBY1WeoNo cóz, niech pacjent tłucze naczynia, niech okłada kijem stary komputer, byleby nie łapał się za nóż na ulicy. Albo za pistolet maszynowy w mcdonaldzie