- Przyoisywanie mi złośliwości tak wielkiej (z odniesieniem do charakteru nawet) i aż dwukrotnie, służyło zapewne li-tylko "strukturalizacji postrzegania", nie zaś "babraniu się" lub "połajankom"?
Sądzę jednakowoż, że ewokowane było z myślą o innych czytelnikach forum, mimo odżegnywania się od tego typu rozrywek. Odpowiedzialność za slowo...
- Nie lubię poufałości, do których nie upoważniłam ("droga lanko") ani protekcjonalności ("skoro jednak udowodniłaś swoje kompetencje językowe"), która w kregu moich współbiesiadników dyskredytuje rozmówcę.
- Błąd składniowy - w przeciwieństwie do literówek -może poważnie zakłócić komunikatywność wypowiedzenia, zwłaszcza w tekście pretendującym do precyzji (choć zawierającym też intencje niewyartykułowane w zapisie, co okazuje się poniewczasie z pretensji autora).
Na moje zdanie:
To, że "strumień percepcji" był pierwotny, i dopiero z postępem edukacji etc. nie jest także szcególnie odkrywczym stwierdzeniem ... (do sformułowania tegoż jednak nauka i edukacja trochę się przyczyniły)
riposta jest taka:
Myślę że strumieniowi percepcji akurat nauka i edukacja wiele nie pomogły w wykształceniu się jako pojęciu (chyba że pośrednio - myśląc nieco weberowsko, a może i lemowsko - poprzez technologiczną zmianę warunków bytu ergo świadomości), natomiast dużo dał rozwój filozofii oraz literatury (gdy piszę "rozwój" mam na myśli zmianę i propagację, a nie wzrost). Ot choćby fenomenologia. Późniejszy Piaget, kognitywistyka, etc. to dopiero, stosując mój ulubiony termin, wtórne strukturalizacje. Wtórne, lecz oczywiście cenne. A jeśli chodzi o apoteozę nauki i edukacji, to zastanawiam się jakiej normy używasz do mierzenia tak wysokich wartości? Powszechnej szczęśliwości chyba nie. Podaj ją proszę, bom ciekaw, dlaczego to obiektywnie jest nam lepiej niż starożytnym Grekom czy Chińczykom? A i polecam jako lekturę domową "antropologię dzieciństwa" pana Ariesa - jest to bardzo ładna, a w dzisiejszej humanistyce już klasyczna, hermeneutyczna praca ukazująca na marginesie, jak nowoczesna apoteoza edukacji chyba historycznym realiom.
Proszę wskazać, skąd "apoteoza" z lubością powtarzana lub kwestia
felcitatis obecnej czy przeszłej?
Czy to przykład rzetelności - przypisać wypowiedzi sens, którego w nim nie ma, aby - ironizując w kontradykcji - demonstrować jakąś przewagę?
Takie właśnie sposoby polemiki spotykam przy analizie tekstów postmodernistycznych...
Czytam:
nauka i edukacja wiele nie pomogły w wykształceniu się jako pojęciu (chyba że pośrednio - myśląc nieco weberowsko, a może i lemowsko - poprzez technologiczną zmianę warunków bytu ergo świadomości), natomiast dużo dał rozwój filozofii oraz literatury (gdy piszę "rozwój" mam na myśli zmianę i propagację, a nie wzrost).
Przeciwstawianie dziedzin, które są wobec siebie komplementarne lub przenikające się (filozofia /nauka)
(edukacja-nauka - literatura)
i gradacja ich "pomocy" są tu nadmiarowe, a wymieniłam " postęp edukacji " za pierwszym postem Szanownego Interlokutora, gdzie też o nauce i filozofii... O literaturze nie było tam jeszcze wzmianki....choć ona istotnie rozumiała się "arcysama przez się" (że użyję neologizmu Poetki)
Wyliczenie kierunków filozoficznych a też autorów niewiele wnosi do meritum - prócz tego, że znajomość tychże - na szczęście - ani u mnie, ani u mych dotychczasowych rozmówców, nie skutkowała skłonnością inwokowania per "
misiaczki!Sens wypowiedzi, którą rzekomo przekłamałam, wynikać powinien z jej zapisu, nie zaś z autorskich komentarzy, gloss do intencji etc. Nie pociagają mnie dywagacje typu: "Co autor chciał przez to powiedzieć " - Zadaniem autora jest wyrazić myśl dostatecznie sprawnie i jasno, by komunikat dotarł do odbiorcy z możliwie niewielkimi deformacjami (a i tak są one nieuniknione w tym procesie) Publikacja komunikatu to skazanie go na cudzy odbiór treści, a też interpretacje i oceny, także krytyczne.
Pierwszy mój komentarz uzasadniłam - nie uciekając się do dkreśleń typu: "na targu" "użerki" "czepialstwo" "świństwo" "jadzik"
Te epitety, nie poparte
explicite niczym, prócz swoistego odczytania moich (jakoby) intencji, sprawiają, że mój udział w tym dialogu dobiega końca.
Teza - sprecyzowana za trzecim podejściem (w pierwszym
poście nie ma jej jeszcze), jest istotnie znana i ciekawa, ale - dzięki Bogu (i rozwojowi różnych technologii) mozna jej egzemplifikacje i analizy poznawać i omawiać u wielu autorów i w różnych dysputach.
Finał wypowiedzi Szanownego Rozmówcy - so g'eistreich
Znam ludzi niezwykle kompetentnych w naukach ścisłych, którzy - nie przesiewając chełpliwie rozmówców na godnych siebie i niegodnych - wiele mnie nauczyli,wole ich sposoby prezentacji wiedzy, hipotez i sposobów argumentacji.
Z zagadnien fundamentalnych na ogół wyłaniają się pytania z kategorii naiwnych bądź retorycznych, ale też odwieczne - i często się pojawiały na tym forum, rozważane poważnie albo żartobliwie, ze znajomością rzeczy albo z chęcią poznania - aż do dziś nie zetknęłam się z jakąś przesadną pewnością siebie lub przekonaniem o wszechwiedzy...Raczej wątpliwości, sceptycyzm i refleksyjność
Na pożegnanie pozwolę sobie - w rewanżu za miłe memu sercu przywołanie Jacka Kaczmarskiego - wspomnieć inny jego utwór "Pytania retoryczne"....