Jak możemy też wpływać na nasz los.
Może skończeniem układu jesteśmy my i możemy zakłócić plan nieracjonalnością naszego zachowania—oby nam się udało czego wszystkim życzę
Czyli od tego co najbardziej intryguje mnie w nauce. Więc tak – jesteśmy dokładnie w tym miejscu o danym czasie, załóżmy jest 23.06 , i nic się nie dzieje.
Ale jeśli jest gdzieś ktoś kto stoi poza czasem, i układem znanej nam rzeczywistości, istota transcendentalna, która trzyma nasz świat na półce jako jedną z wielu książek przygodowych.
Książek w, której istoty naszego wymiaru grają określone role. Nam wydaje się że to co ma miejsce jest teraz i tu ale dla niego to książka o wielu kartkach i od niego tylko zależy który rozdział otworzy, czy ten z naszego dzieciństwa czy z późnej starości a w naszym przeświadczeniu będzie to właśnie ta chwila.
Wiec jak umrzemy to czy wszyscy ludzi spotkają się o jednym czasie i miejscu jakby świat nigdy nie istniał a losy się nie plotły? O tym, mówił już Św,. Augustyn, że nie ma po co żyć (oczywiście w znacznym uproszeniu) bo i tak jesteśmy zbawieni lub nie.
[size=16]
Gdzie zatem istnieje punk naszej niezależności od układów przyczynowo-skutkowych. ;)
Jak możemy też wpływać na nasz los.
Czy wystarczy wyjść poza układ aby spojrzeć z innej perspektywy na ,martwe – pseudo autonomiczne molekuły, i zobaczyć te chmary zaprogramowanych istnień podążają w rytm wyrysowanych zamierzonych działań.
A może na naszego stwórcę ktoś patrzy jeszcze z wyższego pułapu.
Dywagacje te są starsze niż sięga pamięć pokoleń. Sam kod DNA pozwala nam odkryć pewne mechanizmy jak monady Leibniza.
Zapisy możemy odtwarzać nawet wróżąc z fusów.
Ja jednak myślę, ufam, że nasze jestestwa są na tyle silne by przekłamywać czas, by doszukiwać się tych drobnych molekuł i wypaczać je. I wierze że zostało też trochę dla nas, że nie jesteśmy elementami wielkiej machiny trybików, wielkiego skończonego dzieła , zależności przyczynowo skutkowych.
Przecież kiedyś coś spowodowała, że molekuły się tak zaplotły ze powstał kod,
Może skończeniem układu jesteśmy my i możemy zakłócić plan nieracjonalnością naszego zachowania—oby nam się udało czego wszystkim życzę , pozdr. i zachęcam do dyskusji Robert (Ignisdei)
;)
Ale nie zaprzeczysz ze jest coś w wróżbach,
odczytywanie przyszłości oraz prawdopodobieństwa zaistnienia jakiegoś zdarzenia, przez przypadkowe układy przedmiotów pozornie obojętnych np. fusy, karty woda ogień,
czy nie jest tak że w każdym ułamku przestrzeni zapisany jest jakiś klucz do poznania.
Co to jest jeśli to nie odczyt zapisanej wcześniej ziarnko po ziarnku historii.
Jakby obedrzeć materię ze skóry pozostaną pradawne molekuły. Wiem że to prymitywne ale diabelnie logiczne. ;)
Ale nie zaprzeczysz ze jest coś w wróżbach, odczytywanie przyszłości oraz prawdopodobieństwa zaistnienia jakiegoś zdarzenia, przez przypadkowe układy przedmiotów pozornie obojętnych np. fusy, karty woda ogień, czy nie jest tak że w każdym ułamku przestrzeni zapisany jest jakiś klucz do poznania. Co to jest jeśli to nie odczyt zapisanej wcześniej ziarnko po ziarnku historii . Jakby obedrzeć materię ze skóry pozostaną pradawne molekuły. Wiem że to prymitywne ale diabelnie logiczne. ;)
Zdecydowałem się zabrać głos myśląc że jest to miejsce gdzie nie musze udowadniać nakreślonych przez ludzi większych ode mnie teorii ale po prostu chciałem podzielić się z kimś moimi przemyśleniami. Tymczasem moje swobodne fantastyczne i niezobowiązujące przemyślenia spotkały się z druzgocąca krytyką.
I Summe Technologiae!!! ;D
Pewne jest, ze te tajemnice poznamy po smierci.
tych trzydziestu paru jego książek, oczywiście włączając analityczne traktaty, tj. summę, dialogi, filozofię przypadku, fantastykę i futurologię- (oczywiście ) gratuluję...
Więc skoro ktoś wypowiedzieć się już raczył, to choćby przez grzeczność należy poszukiwać intencji wypowiedzi i względem tej intencji dokonywać semiotyzacji.
A takie gadanie że "rozumowanie jest banalne", itp. to dobre chyba dla studenciaków czy kogo? - Nie jesteśmy na targu, za słowo trza brać odpowiedzialność, - więc co powiedziałaś, udowodnij! A my wróćmy lepiej do pytania Terminusa.
Zali jednak pierwotnymi były nie równań różniczkowych sploty lecz strumień percepcji, dopiero wraz z postępem edukacji strukturalizowany w kolejne pojęcia, sposoby myślenia i nawyki emocjonalnych reakcji.
quotePierwsza na świecie Królewska Akademia Nauk przez pierwsze kilka lat swej działalności zajmowała się przede wszystkim obalaniem domniemanej skuteczności ksiąg magicznych. Polegało to w praktyce na tym, że mądrzy panowie o tytułach arystokratycznych zbierali się w dystyngowanych pomieszczeniach, malowali magiczne kręgi, odprawiali zaklęcia i umieszczali wewnątrz owych kręgów żuczka. Zgodnie z zaleceniami ksiąg żuczek miał nie wyjść poza kręgi. Lecz wychodził
Przykład problemu Boga jest tutaj dość wdzięczny. Otóż w sposobie myślenia oświeceniowym redukuje się naturalne lub chrześcijańskie rozumienie Boga do paradygmatyki materialistycznej, a następnie wykazuje się różne tam sprzeczności, i tak dalej. Ale taki homomorfizm f:X->Y nie jest izomorfizmem, zatem rezultaty otrzymane w Y wcale niekoniecznie dają się cofnąć do X. To samo z magią i fusami
Zastanowić się nad klasami możliwych przestrzeni Y, oraz własnościami odwzrowań w nie, a w następnej kolejności - nad klasami odwzorowań pomiędzy tymi odwzorowaniami,
To, że "strumień percepcji" był pierwotny, i dopiero z postępem edukacji etc. nie jest także szcególnie odkrywczym stwierdzeniem ... (do sformułowania tegoż jednak nauka i edukacja trochę się przyczyniły)
Myślę że strumieniowi percepcji akurat nauka i edukacja wiele nie pomogły w wykształceniu się jako pojęciu (chyba że pośrednio - myśląc nieco weberowsko, a może i lemowsko - poprzez technologiczną zmianę warunków bytu ergo świadomości), natomiast dużo dał rozwój filozofii oraz literatury (gdy piszę "rozwój" mam na myśli zmianę i propagację, a nie wzrost). Ot choćby fenomenologia. Późniejszy Piaget, kognitywistyka, etc. to dopiero, stosując mój ulubiony termin, wtórne strukturalizacje. Wtórne, lecz oczywiście cenne. A jeśli chodzi o apoteozę nauki i edukacji, to zastanawiam się jakiej normy używasz do mierzenia tak wysokich wartości? Powszechnej szczęśliwości chyba nie. Podaj ją proszę, bom ciekaw, dlaczego to obiektywnie jest nam lepiej niż starożytnym Grekom czy Chińczykom? A i polecam jako lekturę domową "antropologię dzieciństwa" pana Ariesa - jest to bardzo ładna, a w dzisiejszej humanistyce już klasyczna, hermeneutyczna praca ukazująca na marginesie, jak nowoczesna apoteoza edukacji chyba historycznym realiom.
nauka i edukacja wiele nie pomogły w wykształceniu się jako pojęciu (chyba że pośrednio - myśląc nieco weberowsko, a może i lemowsko - poprzez technologiczną zmianę warunków bytu ergo świadomości), natomiast dużo dał rozwój filozofii oraz literatury (gdy piszę "rozwój" mam na myśli zmianę i propagację, a nie wzrost).
Gdzie zatem istnieje punk naszej niezależności od układów przyczynowo-skutkowych. Jak możemy też wpływać na nasz los. [size=10]--edit: Korekcja znaków, pisownia tematu; Terminus 06.XII[/size]
Naprawde gdy sie w takich kategoriach postrzega wlasne istnienie i reszte swiata, to kompletnie wszystkiego moze sie odechciec, bo i po co.
Naprawde gdy sie w takich kategoriach postrzega wlasne istnienie i reszte swiata, to kompletnie wszystkiego moze sie odechciec, bo i po co. Q w ktoryms watku cos napomknal o "racjonalnych" powodach istnienia, slucham bardzo ;)
"racjonalnych" powodach istnienia, slucham bardzo
A czas to istnieje w ogóle?
o ile wykluczamy byty nadfizyczne
„czas” i „przestrzeń” z jednej strony dla Kanta, a z drugiej dla Einsteina i jego następców to jest coś zupełnie odmiennego, co dodatkowo komplikuje sprawę.
Z naszej perspektywy; czynię to zastrzeżenie pomny, że teoretycznie Skow z kolegami mogą mieć rację:
https://news.mit.edu/2015/book-brad-skow-does-time-pass-0128
A zresztą, pies z nim tańcował, są tematy bardziej pociągające:
No, i niech ktoś po tym powie, że Lem nie był prorokiem :)
Skow wyważa otwarte drzwi.
Pomysły o tym, że upływ czasu jest poniekąd iluzją, że czas jest po prostu jednym z wymiarów (czaso)przestrzeni i podobno jak wymiary geometryczne istnieje jako całość, bynajmniej nie są nowością. Pojęcie kontinuum czasoprzestrzennego istnieje od dawna, przestrzeni Minkowskiego też. Względem transformacji Lorentza i jej uogólnienia – przekształcenia Poinkarego, na których notabene oparta jest teoria Einsteina, nie ma żadnej róznicy między współrzędnymi przestrzeni i czasu.
Ba, jeszcze w 1848 Edgar A. Poe w swoim eseju „Eureka”, poświęconym kosmologii, pisał:
„...the considerations through which, in this Essay, we have proceeded step by step, enable us clearly and immediately to perceive that Space and Duration are one.” (kursywa autora – LA)
...ależ manipulator z Ciebie, Q, wiesz zapewne, że nie potrafię oprzeć się pokusie pogawędzić na temat filozoficzno-fizyczny... ;)
Czy może należy założyć istnienie nieskończonego zbioru wariantów Potem? W takim razie, co z Przedtem? Ze względu na symetrię i estetykę ;)
A drugie pytanie organizacyjne. Niniejszy temat chyba pasuje do wątku o Rosji jak pięść do oka, toteż uprzejmie proszę Szanownych Moderatorów o przeniesienie go gdzie indziej, według własnego uznania :)
Cóż, istnieją modele, w których po Big Bangu z każdą chwilą (każdym chrononem?) następuje coraz większe rozkrzaczanie się wszechświatów alternatywnych, po czym wszelako, gdy wszechświaty te zaczynają się zapadać, równocześnie to, co się rozkrzewiło, zaczyna dążyć ponownie do zbiegnięcia się w jeden punkt wraz z Big Crunchem.następuje...zaczyna dążyć... chyba niełatwo jest pozbyć się nawykowego myślenia w kategoriach czasu. Myślimy tak, jak gdyby czas był czymś w rodzaju nurtu rzeki, i Wszechświat płynął z prądem, od początku rzeki czasu (Big Bang) aż do wpadnięcia do morza niebytu (Big Crunch), bądź ewentualnie w nieskończoność (modele rozszerzającego się Kosmosu, w tym inflacyjne, modele przyspieszonego rozszerzania się).
czy przy obserwowanym jednokierunkowym upływie czasu/wzroście entropii da się w ogóle mówić o symetrii**?Nie wiem. Moim zdaniem, tezę o tym, że entropia Wszechświata, bardzo mała na początku („gładki” Wszechświat), od tej pory stale rośnie, trzeba jeszcze udowodnić. Universum to układ zamknięty czy nie? Druga zasada termodynamiki to przecież prawo fizyki, a nie Ustawa antylichwiarska. Czy da się ją obejść? ;)
Proszę uprzejmie, wedle życzenia ;).Dzięki. Ordnung muß sein :)
następuje...zaczyna dążyć... chyba niełatwo jest pozbyć się nawykowego myślenia w kategoriach czasu. /..../
pozostając w ramach owej „blokowej” teorii, zamiast omawiać różne scenariusze przyszłego rozwoju Wszechświata, rozszerzania się i zbiegnięcia, poprawniej byłoby mówić o jego kształcie geometrycznym. Czy jest hipersferą, bieguny której to Big Bang i Big Crunch – to odpowiednik zbiegającego się Kosmosu. Czy może jest stożkiem, hiperboloidą obrotową lub – w przypadku modelu inflacyjnego – bryłą powstałą przez obrót eksponenty, czyli krzywej wykładniczej.
Moim zdaniem, tezę o tym, że entropia Wszechświata, bardzo mała na początku („gładki” Wszechświat), od tej pory stale rośnie, trzeba jeszcze udowodnić.
Universum to układ zamknięty czy nie?
Druga zasada termodynamiki to przecież prawo fizyki, a nie Ustawa antylichwiarska. Czy da się ją obejść? ;)
Dzięki.
Wzrost entropii wydaje się udowodniony dość dobrze (każdym rozbitym jajkiem czy stłuczoną filiżanką), istotniejsze zdaje się pytanie czy będzie ona rosła ad infinitum.Moim zdaniem, jajko i filiżanka nie są udowodnieniem, tylko ilustracją lokalnego wzrostu entropii w osobnym, znikomo małym w stosunku do całosci, punkcie Wszechświata. W innych obszarach Kosmosu entropia może maleć. Niektórzy uważają na przykład, że wewnątrz czarnej dziury materia znajduje się w wysoce uporządkowanym stanie. Mniej więcej takim, jak w pierwotnej Osobliwości, punkcie wyjściowym Wielkiego Wybuchu. Mam na myśli, iż obniżenie entropii w obszarze zapadających się gwiazd z nawiązką kompensuje jej wzrost w pozostałej części Universum.
Są przecież te domniemania, że wszechświat z wszechświata wypączkowuje czarnymi/białymi dziuramiOd dawna chciałem zapytać znawcę przedmiotu: ot, wszyscy wokół mówią, że nasze Universum powstało z pierwotnej Osobliwości, obiektu o nieskończonej lub prawie nieskończonej gęstości itd. A czym właśnie różni się owa pierwotna Osobliwość od "zwykłych" czarnych dziur, zwłaszcza od tych wielkich, tkwiących rzekomo w centrum galaktyk? Tylko większą masą? Czy istnieje jakaś zasadnicza różnica? Co o tym mówi współczesna nauka?
Moim zdaniem, jajko i filiżanka nie są udowodnieniem, tylko ilustracją lokalnego wzrostu entropii w osobnym, znikomo małym w stosunku do całosci, punkcie Wszechświata. W innych obszarach Kosmosu entropia może maleć.
Niektórzy uważają na przykład, że wewnątrz czarnej dziury materia znajduje się w wysoce uporządkowanym stanie. Mniej więcej takim, jak w pierwotnej Osobliwości, punkcie wyjściowym Wielkiego Wybuchu. Mam na myśli, iż obniżenie entropii w obszarze zapadających się gwiazd z nawiązką kompensuje jej wzrost w pozostałej części Universum.
A czym właśnie różni się owa pierwotna Osobliwość od "zwykłych" czarnych dziur, zwłaszcza od tych wielkich, tkwiących rzekomo w centrum galaktyk? Tylko większą masą? Czy istnieje jakaś zasadnicza różnica? Co o tym mówi współczesna nauka?
Problem tylko ;) w tym, że takie rozumowanie (pomijając jego dość szczególny wariant dziurowy, który przywołujesz) podważałoby Zasadę Kopernikańską, która jak dotąd nieźle nam służy.Nie do końca zrozumiałem dlaczego.
Zatem przyjmując wspomnianą opcję jako potencjalnie możliwą, póki co - z braku dowodów - odcinam ją wiadomą Brzytewką...Ależ proszę bardzo :)
https://www.nature.com/news/did-a-hyper-black-hole-spawn-the-universe-1.13743 (https://www.nature.com/news/did-a-hyper-black-hole-spawn-the-universe-1.13743)Doprawdy, zwariować można. Nasze trójwymiarowe Universum jako membrana czy brana, powstała po zapadnięciu się czterowymiarowej gwiazdy. Hm, piękny pomysł. Tak jakby wszystko zgadza się. Choć czytałem, że ktoś z wybitnych, może nawet sam Hawking, udowodnił, że w przestrzeni 4D taki obiekt jak gwiazda wskutek jakichś tam efektów grawitacyjnych nie byłby stabilny i w ogóle nie mógłby powstać :-\
https://www.scientificamerican.com/article/the-black-hole-that-birthed-the-big-bang/ (https://www.scientificamerican.com/article/the-black-hole-that-birthed-the-big-bang/)A tu jeszcze lepiej – okazuje się, żyjemy wewnątrz czarnej dziury z innego Universum.
Nie do końca zrozumiałem dlaczego.
Zauważę tylko, że omawiany zakres fizyki w ogóle nie może poszczycić się nadmiarem dowodów wysuniętych koncepcji, toteż owa Brzytewka ma sporo do roboty ;)
Hawking
udowodnił, że w przestrzeni 4D taki obiekt jak gwiazda wskutek jakichś tam efektów grawitacyjnych nie byłby stabilny i w ogóle nie mógłby powstać
czy całkowita energia-masa Wszechświata równa się masie pierwotnej czarnej dziury, czyli Osobliwości?
[Bo druga zasada termodynamiki jest prawem fizyki, a ZK, mówi, że w całym Wszechświecie są one identyczne. (Oczywiście, jeśli założymy, że Gozmoz ;) nie jest izolowany, to problem znika, ale założyć to jedno, udowodnić drugie.)Założymy, że jest izolowany :)
Skoro już padło to nazwisko... Pamiętasz ten klasyczny popularyzatorski artykulik S.H. o początku Wszechświata?Pamiętam. Dziękuję. Mam wrażenie, że czytałem ten artykulik w tłumaczeniu – rosyjskim albo polskim. Jak będę miał chwilę czasu wolnego, zajrzę do swojej biblioteczki.
http://www.hawking.org.uk/the-beginning-of-time.html
O czasie/entropii też tam jest.
Tym razem to ja poproszę o link ;).Bij zabij, nie pamiętam gdzie czytałem. Stary jestem, skleroza i demencja nacierają :)
Choć czytałem, że ktoś z wybitnych, może nawet sam Hawking, udowodnił, że w przestrzeni 4D taki obiekt jak gwiazda wskutek jakichś tam efektów grawitacyjnych nie byłby stabilny i w ogóle nie mógłby powstać :-\Nie wiem czy chodzi wam o to, ale ostatnio czytałam "Wielki projekt" Hawkinga i Mlodinowa - i tam - w rozdziale 7 pt. "Prawdziwy cud" czytamy:
Nie wiem czy chodzi wam o to, ale ostatnio czytałam "Wielki projekt" Hawkinga i Mlodinowa...O, dzięki, olka :)
Hm... Skoro tak, „klasycznie” rozumiana ZK, wzięta razem z Drugą zasadą, chyba wykluczają wariant „zamkniętego” Wszechświata? Tego, z Big Crunch’em w końcu.
Dziękuję.
Nie, niekoniecznie. Tak jak Einstein nie sfalsyfikował Newtona, tylko obudował jego uproszczone prawa meta-prawami, tak i przyszła fizyka może (acz nie musi) znaleźć jakąś nadbudówkę na drugą zasadę termodynamiki. I jeśli owa nadbudowa okaże się obowiązującą w całym Gozmozie, to w niczym nie podważy ZK.Może i znajdzie. Tylko na tym prawdopodobnie nie koniec. Na pierwszą nadbudowę znajdzie się druga, a na tę z kolei – trzecia, i tak ad infinitum. Jak rzekł Stephen Hawking, „postęp nauki polega nie na zastąpieniu niepoprawnej teorii przez poprawną, tylko na zastąpieniu niepoprawnej teorii przez inną niepoprawną, lecz zmodyfikowaną”.
No i: L.A. - dzięki za streszczenie dorobku Ehrenfesta...I Tobie również dzięki za ciekawe linki i w ogóle za przyjemną dyskusję :)
Przy czym z w/w fragmentu wynika jednak, że istnienie w 4D czarnych dziur jest możliwe, a to wydaje się być tu kluczowe.Tak sądzisz? Wg mnie, wprost przeciwnie, wynika, że jest niemożliwe. Ów fragment, moim zdaniem, to raczej ilustracja tego, co by się stało z gwiazdą, gdyby jakimś cudem znalazła się w przestrzeni 4D. Swoiste "gdybanie". To to samo co powiedzieć: gdyby różowy krzew znalazł się na Księżycu, niedługo by zwiądł wskutek niskiej temperatury, nieżyznej gleby, braku atmosfery itd. Ale z tego chyba wynika, że wobec w/w czynników tym bardziej niepodobna, żeby ów krzew mógł w tamtych warunkach wyrosnąć z nasionka.
...istnieją modele według których pozostałe oddziaływania są w naszym Wszechświecie od niej silniejsze, bo pochodzą z lokalnej brany, podczas gdy grawitacja pochodzić ma z czterowymiarowego bulka ;):Fascynujące są jednak te strunowo-branowo-bulkowe teorie, nieprawdaż? :)
http://flux.aps.org/meetings/YR04/APR04/baps/abs/S690.html
Tylko na tym prawdopodobnie nie koniec. Na pierwszą nadbudowę znajdzie się druga, a na tę z kolei – trzecia, i tak ad infinitum.
I Tobie również dzięki za ciekawe linki i w ogóle za przyjemną dyskusję :)
Tak sądzisz? Wg mnie, wprost przeciwnie, wynika, że jest niemożliwe.
Fascynujące są jednak te strunowo-branowo-bulkowe teorie, nieprawdaż? :)
Charmant – okazuje się, nasz świat jest całkiem efemeryczny, Nigdzie Nic Nie Ma, a to co uznajemy za cząstki elementarne, za materię – to tylko drgania strun i bran. Muzyka sfer. Ktoś tam w niebiosach (w wyższych wymiarach), jakaś Orkiestra gra na skrzypcech i bębnach... ;)
Przecież gwiazdy składają się z plazmy, nie z atomów. Gdzie zatem - nawet zakładając, że grawitacja działa tam jak tu - widzisz niemożność?W poprzednim poście pisałem o niemożności istnienia gwiazd w 4D ze względu na niestabilność grawitacyjną. Cóż, spróbujmy teraz rozpatrzeć taki szczególny wariant z niestabilnością elektromagnetyczną atomów wodoru, zakładając, że grawitacja działa jak w 3D. O ile zrozumiałem, o to Ci chodzi?
Więc to, że się nam podoba jeszcze nic nie znaczy.Jasne, że nic nie znaczy. Też nie zakładam, iż te teorie mają jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości.
* Lubisz cytaty, więc zacytuję:Dzięki :)
Niemniej muszę sprostować własną tezę o niemożności fuzji i odpowiednio zapalania się gwiazd w 4D z powodu niestabilności atomów wodoru.
Ale, powtarzam, owe zapalanie chyba nadal pozostaje niemożliwym z powodu niestabilności grawitacyjnej :)
Jasne, że nic nie znaczy. Też nie zakładam, iż te teorie mają jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Dzięki :)
Kiedyś innym razem też coś zacytuję, choć zawsze w takich wypadkach obawiam się o zdrowie małych kotków ;) :)
Kluczowa wydaje mi się tu zdolność do zapadnięcia się w czarną dziurę...Ponadto przy liczbie wymiarów większej od trzech oddziaływanie grawitacyjne między dwoma ciałami malałoby szybciej. Gdy w trzech wymiarach podwoimy odległość, siła ciążenia maleje do 1/4 swojej wartości. W czterech wymiarach jej wartość spadłaby do 1/8, w pięciu wymiarach – do 1/16 i tak dalej. W wyniku tego w świecie o większej liczbie wymiarów Słońce nie mogłoby osiągnąć stanu równowagi, w którym ciśnienie wewnętrzne znosi się z przyciąganiem grawitacyjnym. Albo uległoby rozerwaniu, albo zapadłoby się w sobie, tworząc czarną dziurę – tak czy owak, mielibyśmy zepsuty dzień.
No i wypadnie rozważyć też model, w którym w bulku grawitacja jest silniejsza niż w w lokalnej branie...*A co? Niezły pomysł, moim zdaniem. Może tak rozważysz, a?
* Nawiasem: jeśli ta wersja jest prawdziwa, to Gozmoz - siłą rzeczy - nie jest zamknięty (bo z niego wycieka).
Skoro o nich mowa... Mam obok małego, czarno-białego kotka o imieniu Fraggles (tak, nosi imię po wiadomych dziełach Hensona (https://muppet.fandom.com/wiki/Fraggles)). Wygląda na zdrowego, ale strasznie dokazuje ;).A niech będzie nam zdrów :)
Wobec powyższego, nadal uważam pytanie „czy może gwiazda w 4D zapaść się w czarną dziurę?” za retoryczne.
Może tak rozważysz, a?
Jeśli Ci się uda wyciągnąć jakiekolwiek nietrywialne wnioski, na pewno będziesz mógł pretendować do tytułu doktora nauk fizycznych honoris caudae ;)
Proszę pogłaskać Fragglesa w moim imieniu i podrapać za uszkami :)
Tedy może przekonam Cię pejperem, którego autorzy dumają właśnie nad dziurami w bulku? ;)Niestety nie przekonałeś, Q ::)
https://www.researchgate.net/publication/240577336_Bulk_black_holes_radiating_in_non-Z2_brane-world_spacetimes
Jako, że nie zamierzam ubiegać się o tak zaszcz...ytną nagrodę (choćby dlatego, bo ;) kota o imieniu Ogon już posiadam :P) zadowolę się chyba przywołaniem kolejnej pracy poświęconej sprawom bulkowo-branowo-grawitacyjnym (są tam pewne oszacowania związane z interesującą nas tematyką - "At least one of the d extra spatial dimensions could be very large relative to the Planck scale, which lowers the fundamental gravity scale, possibly even down to the electroweak (∼ TeV) level."):O, proszę bardzo :)
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5479361/
Wykonane :). W jakiej formie mam przekazać zwrotne drapnięcia (mówiłem: rozdokazywany*)? ;)Nie mam pojęcia :)
Innymi słowy, według Horawy-Wittena nasz pozornie trójwymiarowy Wszechświat faktycznie jest czterowymiarowym (ściślej 5D, jeśli uwzględniać czas jako jeden z wymiarów, ale dla wygody będę nadal pisał 4D).
...jeśli nie tajemnica, ile kotów, kotek i kociaków Ty posiadasz?
Czy może, hm, źle Cię zrozumiałem, i Ogon to eufemizm, taki jak niemiecki Schwanz? ;)
Cóż, dziękuję za ciekawą i przyjemną dyskusję, Q :)
A co do sugerowanego tematu Wszechświata-komputera – właśnie, czemu nie? ;)
Pomysł w moim guście.
Nawiasem mówiąc, podoba mi się styl literacki pana Fredkina. Takie sobie dygresje liryczne w tekscie naukowym.
Splecenie nauki i literatury. Prawie jak Lem (nie tylko od strony tematycznej), prawda? ;)Prawda :)
ps. By zapętlić sprawy kosmiczne, literackie, dukajowe i kocie, czyli połączyć rozproszone wątki ;):Ciekawe opowiadanie i ciekawa hipoteza, dzięki za linka :)
https://nocneradio.pl/czytajniak-poniewaz-kot/
(Co powiesz na taką hipotezę? ;) )
Ciekawe opowiadanie i ciekawa hipoteza, dzięki za linka :)
Cóż, analiza ewentualnych powiązań może być czasem zajęciem wyjątkowo pożytecznym ;)
według autora koty chyba naprawdę dyrygują światem. Czyli relacje “przyczyna-skutek” to nie złudzenie chłopca. Inaczej jak potrafiłby umknąć z kliniki przez piąty wymiar? :D
Nawiasem, “humanizacja”, “humanizator” bynajmniej nie pochodzą od rdzenia “human…”. Usłyszałem: “Humanizacja od Hjuma. Był taki filozof…”. Czy idzie o Davidzie Hume?