Tak, pewnego dnia, skolonizujemy inne planety. Albo przynajmniej jedną.
Jak tylko będziemy mieli wolny trylion (w długiej skali:1.000.000.000.000.000.000) dolarów.
A najpierw wypadałoby odpowiedzieć na pytanie „Po co?”
Pierwszym z przytoczonych cytatów pokazujesz, że dla Ciebie tak naprawdę załogowa eksploracja/kolonizacja całej reszty Wszechświata (czyli tego co poza Ziemią) jest sprawą nieistotną, którą można się ew. zająć dla zabawy czy kaprysu, z nadmiaru czasu i gotówki. Wzmacniasz to w drugim zacytowanym fragmencie pytając
"a po co się między te planety - i, jak się uda, gwiazdy - pchać?". Przy takim założeniu, odwrotnym chyba niż u większości wypowiadających się w tym topicu, dyskusja nie ma wielkiego sensu (zakładam, że poznałeś i odrzuciłeś wszelką prokolonizacyjną argumentację, nie znalazłszy jej, prywatnie, przekonującą, bo wygląda, iż pogląd ów masz ugruntowany), można tedy sporządzić tylko - oby interesujący - protokół rozbieżności
.
(Krauss natomiast przyjmuje inne założenie - które uważam zresztą za znacznie korzystniejsze z cywilizacyjnego punktu widzenia - dlatego, krytykując obraną drogę, szuka lepszych szlaków.)
ps. wspólnie natomiast możemy dyskutować sobie o misjach bezzałogowych, bo tu płaszczyzna porozumienia znajdzie się bez trudu