Stanisław Lem - Forum

Polski => DyLEMaty => Wątek zaczęty przez: Terminus w Lipca 27, 2004, 02:09:27 am

Tytuł: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 27, 2004, 02:09:27 am
Właśnie przed chwilą wpadł mi do głowy ciekawy pomysł. Ciekawy z kilku względów. No ale przejdę od razu do meritum.
Otóż co by Państwo powiedzieli na to, żebyśmy np. w ramach tego tematu (topic'u) na forum zaczęli wspólnie pisać opowiadanko (domyślnie s-f oczywiście)? Polegałoby to na tym, że rozpoczęlibyśmy od pewnego fragmentu inicjującego, który pozwolę sobie zaraz podać, po czym każdy (jako odpowiedź do tego wątku) podawałby dalszy ciąg ,,opowiastki''.

Nie mam szczerze mówiąc zielonego pojęcia czy ktoś próbował przeprowadzać już coś takiego, w ogóle by mnie to nie zdziwiło.
Nie mam tu bynajmniej zamiaru twierdzić, że nikt wcześniej tego nie robił. Jakoś tak się jednak złożyło że ja się z takowym pomysłem nie spotkałem i pomyślałem sobie: ,,czemu nie''.

Tak więc jako inicjatorowi wypadałoby mi przedstawić kilka zasad (które luźno zaimprowizuję), które mogłyby obowiązywać w trakcie pisania.

1. Tworzenie opowiadanka zaczynamy od postu inicjującego.
2. Każdy następny post staje się integralną cześcią utworu.
3. Treść opowiadania powinna oscylować w ogólnie pojętych terenach fantastyki naukowej. Ze względu na charakter niniejszego forum proponowałbym wykluczyć trendy pokrewne, tj. tzw. 'fantasy' itp. Choć to można zmienić.  Ogólnie proponowałbym, aby nie wyrzucano żadnych fragmentów, co prawdopodobnie spowoduje powstanie kompletnie za przeproszeniem durnej mieszaniny, lecz może także zagwarantuje niezłą rozrywkę.
4. Celem przedsięwzięcia jest tylko i wyłącznie dostarczenie rozrywki wpisującym.
5. Zabrania się zamieszczania tekstów:
-obscenicznych ( przez grzeczność nie podam przykładów);
-nie związanych w żaden sposób z możliwą fabułą (chodzi np. o sytuację w której do fragmentu: "... [....] I wyszedł zamykając za sobą drzwi kapsuły...[...]" ktoś dopisuje fragment " Po czym te znowu się otwarły, ukazując facjatę posła Giertycha trzymającego elegancją dwururkę, co przypomina mi że babcia kazała mi sprokurować trzy kilo ciasta drożdzowego a w ogóle to po cholerę ja tu siedzę...[...]"
itp.
6. Proponuję aby zabroniona była sytuacja, gdy ktoś dopisuje fragment do fragmentu zapisanego wcześniej przez siebie samego.
7. Minimalna długość dopisku (postu) wynosi jedno zdanie w języku polskim (lub jeden kostrukt typu równoważnik zdania... nikt bowiem nie zabrania pisania w stylu "Ulissesa" Joyce'a).
8. Tworzenie opowiadania zostanie zakończone po ustaniu pomysłów lub na życzenie użytkowników/moderatorów forum.

Ponieważ nie uzurpuję sobie jakiejkolwiek władzy nad tym wątkiem, wszelkie propozycje dodania nowych zasad  lub/i usunięcia powyższych są i będa mile widziane.

Jeszcze raz podkreślam że chodzi tylko i wyłącznie o zabawę.
-----------
W takim razie zaczynamy.

Pierwszy fragment w następnym poście.

ps. Tytułu nie daję, żeby niczego nie determinować.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 27, 2004, 02:14:38 am
[1]
Statek powoli dryfował. Jak na przestarzałą korwetę transportową ,,Mizar'' wyglądał bardzo imponująco. Kopulasty kadłub, mimo iż poszycie było przeorane bruzdami mikrociał, wciąż przejmował swoim ogromem.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: scififan w Lipca 27, 2004, 05:26:36 pm
Od momentu awarii centralnego komputera minelo 18 godzin. Wszelkie proby naprawy usterki lub choćby przywrocenia lacznosci nie dawaly rezultatu. Wsrod zalogi dalo sie zauwazyc coraz wiecej oznak zniecierpliwienia.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lipca 28, 2004, 01:38:12 am
[3] Coprawda dyrektywy Centrali jasno wyjaśniały, że każdy członek załogi, któremu udowodni się używanie środków odurzających, zostanie postawiony przed sądem (raz zdarzyło się to nawet pewnemu nawigatorowi III rangi, który świętował z kolegami pierwszy przelot międzyplanetarny swojego wnuka) jednak z jednej z kabin dochodziły wyraźnie odgłosy szczękających kieliszków. Na poziomie maszynowym Mizara znajdowała się tylko sala stosu oraz rozchodzące się promieniście cztery korytarze prowadzące do kabin mechaników, oraz winda, prowadząca na poziom nawigatorów. To właśnie z kabiny położonej najbliżej windy od czasu do czasu rozlegały się okrzyki. Nikt ich jednak nie słyszał....
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: scififan w Lipca 28, 2004, 02:52:53 am
[4] Kapitan starał sie ukryc niepokuj. Komandor Teres, ten stary wyjadacz, nie dał sie nabrac. Wiedział doskonale co znaczy gryziona zapałka, którą kapitan od czsu do czasu przekladal z jednego kacika ust w drugi.
- a jesli nie zdazymy z ladunkiem na czas, powiedzial komandor.
Kapitan nie odpowiedzial, choc jego spojrzenie mowilo wszystki. Nie nalezalo poruszac tego tematu, wszystko musialo sie udac. Komandor zauwazyl, ze nie jest niezbedny na mostku i czym predzej udal sie na poziom maszynowy.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: meteor2017 w Lipca 29, 2004, 10:50:03 am
[5] Gdy Kapitan zostal sam na mostku, westchnal i ciezko opadl na fotel. Roznokolorowe swiatelka z gwiezdnej mapy na pol sciany, oswietlaly jego twarz tworzac powolny kalejdoskop... Jedno z nich - zielone, oznaczalo "Mizar", poruszalo sie za wolno, o wiele za wolno.
-Nic sie nie stanie - odpowiedzial sam sobie Kapitan - nie przesadzi to losow Galaktyki, nawet nie przesadzi tej cholernej, glupiej lokalnej wojny. Co najwyzej statystyki strat beda zawieraly odrobine inne liczby... Ale my... Dla nas to bedzie koniec swiata i koniec kariery.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Sierpnia 01, 2004, 12:41:37 am
[6] Na jego twarzy pojawił się wyraz zamyślenia. Zupełnie jakby taniec świateł wprawił go w otępienie i obojętność. Jak ogrom wszechświata, przytłaczający drobne umysły swoją doniosłością.

Nagle Kapitan ocknął się i spojrzał na śluzę, która dopiero co zamknęła się za Teresem. Jego wzrok powoli błądził, śledząc rysy na rysach w tytanowym stopie. Znów się zamyślił, tym razem jednak z wyrazem koncentracji na twarzy.

Skoro komputer centralny wysiadł 18 godzin temu, to mają jeszcze niecałe cztery doby do chwili, gdy meldunek automatyczny z komunikatem SSS dotrze do Centrali. SSS (Ship Safety System) był prostym zabezpieczeniem standardowym, wysyłającym komunikaty meldunkowe w przypadku awarii. Działał niezależnie od głównego komputera, a wyłączyć go mógł tylko osobiście Kapitan. Nie było jednak żadnych powodów by tak postąpić. Stąd też komunikat gnał już do Centrali.

Oddalenie ,,Mizara'' od najbliższego transpondera Centrali zostało określone przez nawigatora na około 120 godzin świetlnych. Coprawda Teres wykonał obliczenia używając ołówka i rozmawiając z mechanikiem, niemniej kapitan ufał w poprawność wyników. Choć bardzo chciałby się mylić.

Kiedy komunikat osiągnie transponder, nastąpi analiza sytuacji przez komputery Centrali. Odpowiedzią zaś może być równie dobrze komunikat DN (,,do nothing''), jak i strumień współrzędnych z obejściem wprost do systemu kierowniczego. To pierwsze byłoby zbyt piękne, by mógł w to wierzyć. Drugie zaś oznaczało, że straci kontrolę nad sterami statku, z załoga stanie się jedynie jego ładunkiem. Pomkną ku punktowi wyznaczonemu przez Centralę. Kto wie, może nawet sam Samulels usłyszy o tym bałaganie... Kącik ust Kapitana lekko się poruszył. Tak... stary napewno będzie kontent.

Kapitan wstał i podszedł do stojących rządkiem automatów obliczeniowych...
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: cariewna w Sierpnia 02, 2004, 01:17:41 am
Biorąc pod uwagę nawet całkiem spory margines błedu wszystko się zgadzało - zostali uwięzieni w kosmicznej pustce na ponad tydzień czasu ziemskiego. Zdążyć z ładunkiem będzie trudno - pozostaje mieć nadzieję, że konsekwencje nie będa takie straszliwe, jak trzeba zakładać. Diody mrugały z właściwą sobie obojetnością. Westchnął i powoli, starannie zaczął wprowadzać ciągi liczb do pamięci maszyn. Sprawdził, potarł lewą skroń, która pulsowała mu wysyłając igiełki bólu w głąb czaszki i zatwierdził dane. Automaty ożywiły się, jednak nie zaczęły wypluwac taśm z wynikami, jak tego oczekiwał. Zamruczały tylko niecierpliwie. Widocznie, mimo całej skrupulatności, nie wprowadził jakiejś wspólrzędnej...
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Września 30, 2004, 04:04:54 am
Trzeba było to sprawdzić. Mimo zmęczenia, powolnym, ociężałym ruchem odwrócił się ku metalowym szafkom z których dawno już pozłaziła szara farba, i wyszarpnął najniższą szufladę.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Pentuer w Września 30, 2004, 06:17:03 pm
Pierwsze co zobaczył to list przewozowy i instrukcje dla przewoźnika. Wcale nie chciał na nie patrzeć, ale wielki napis "Emergency Transport" sam rzucał się w oczy. Odrzucił te dokumenty tak jak odpędza się natrętną muchę. Nie poczuł się lepiej, wiedział że napotku tu papiery, które przypomną mu że termin dostawy jest święty dla przewoźnika, a on nic w tej chwili nie może zrobić, ale przecież musiał otworzyć tę szufladę...
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Julia w Października 04, 2004, 09:05:41 pm
Dopiero po chwili zauważył, że pod dokumentami uporzczywi przypominającymi o zbliżających się terminach leży coś jeszcze. Była to teczka z szarego papieru. Kapitan przyjarzał jej się uważnie - tego typu wyrobów nie używano już od paru dziesiątek lat. Mimo to jego dłonie gestem, który musiał był odziedziczyć po przodkach, otworzył teczkę.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Października 12, 2004, 02:25:28 am
Coś w jego podświadomości szeptało, że raczej nie znajdzie tu niczego, co pomoże mu wyjaśnić dziwne zachowanie automatów.  
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Julia w Października 25, 2004, 10:30:29 pm
Znalazł jednak coś innego: starannie oprawiony w niebieski papier zeszyt wypełniony naiwnymi rysunkami przedstawicieli flory i fauny bliżej nieznanych mu planet.
Z nich wszystkich rozpoznał tylko dubelta, którego wyglad znany był w końcu każdemu ziemskiemu dziecku. Bardziej jednak niż schematyczne przedstawienia egzotycznych organizmów zaintrygowało go coś innego. Kto był autorem tych zastanawiających rycin (?) ? Nikt z obecnych na statku w chwili startu - to pewne. Nie wyobrażał sobie by ktokolowiek z tych, których znał (a znał przecież wszystkich) mógł kreowac cokolwiek używając karteki i długopisu. W takim razie kto? Kiedy dostał się na statek? I  czy dalej na nim przebywa?
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: lechorek w Listopada 11, 2004, 09:51:26 pm
Wyjął teczkę i pozostałe rysunki z szuflady. Rozłozył je na stoliku z którego zsunął jednym ruchem ramienia, stertę kubeczków po napojach energetyzujących pozostawionych przez Doktora i Głównego Mechanika. Ich bałaganiarstwo było juz przysłowiowe. Dawało sie wszystkim we znaki. Cholera!...tego juz za wiele. Ale z tym załatwie sie później. Teraz trzeba sie uporać z tym pasztetem. Ktoś albo coś jest ponadprogramowym członkiem załogi!
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Del w Listopada 16, 2004, 02:01:18 pm
Nic tak nie rozjaśnia umysłu jak porządna kawa. Z tą myślą Kapitan podszedł do automatu z kawą. I nagle błysk olśnienia przeszył jego głowę. Teraz rozumiem dlaczego maszyna nie mogła wykonać prawidłowych obliczeń - mamrotał do siebie - przecież to jest automat do kawy a nie do obliczeń. W takim wypadku gdzie się podziała maszyna obliczeniowa. Sprawy stawały się coraz bardziej się niebezpieczne. Muszę pogadać z Głównym Mechanikiem - przyrzekł sobie w myślach. Ale teraz najwarzniejsza jest kawa. Z przyjemnością słuchał szmeru gorącej wody, spływającej po ściankach plastykowego kubka. Przez pięć minut przyglądał się niewiarygodnym kształtom pary sączącej się z nad lustra napoju. Pociągnął mały łyk i z obrzydzeniem wypłuł całość na stół gdzie były rozłożone tajemnicze rysunki.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: grabal w Listopada 24, 2004, 11:21:08 pm
Ze złości uderzył pięścią automat, który uparcie nie miał zamiaru ani obliczyć trajekrorii lotu ani zaparzyć kawy.
Od momentu wypadku Georgiusa nic nie szło po jego myśli.

- Pierwszy oficer razem z Głównym mechanikiem natychmiast mają stawić się na mostku! Zaryczał do komunikatora.

- Dość tego, skończę z tym raz na zawsze.
Powiedział do siebie już znacznie ciszej.

Jeszcze na dodatek te rysunki....

Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Falcor w Listopada 26, 2004, 04:04:45 pm
...wyraźnie coś mu przypominały. Nie, nie sama ich treść, ale kreska. Jakby znał rysownika. Starał się sobie przypomnieć gdzie mógł widzieć coś podobnego, gdy nagle zapanowała zupełna ciemność. Zamyślony, w pierwszej chwili, nie do końca zrozumiał co się stało.
Energicznie rozejrzał się dookoła, starając się wychwycić choćby najmniejsze źródło światła. Na próżno. Poważnie się zaniepokoił. Może nawet nieco przestraszył. To nie miało prawa się stać. Nawet gdyby, jakimś cudem, przepadł cały stos to i tak na każdym pokładzie znajdowały się zapasowe akumulatory, które powinny zapewnić zasilanie. W dodatku wszelkie najważniejsze podzespoły i wskaźniki, miały wmontowane własne, miniaturowe baterie. Tymczasem nie paliła się żadna, choćby najmniejsza kontrolka.
Powoli, badając, trochę niezdarnie, przestrzeń przed sobą, szedł w kierunku drzwi. Jego kroki wydawały cichy metaliczny odgłos, który rozchodził się echem po całym mostku. Teraz dopiero uświadomił sobie, że nie słyszy szumu pracującej maszynerii.
Kolejny, ostrożny krok. Jego ręce coś namacały. Przeszkoda zdawała się być bezpośrednio przed nim.
- „Co też się tu znajduje?” – starał się sobie przypomnieć rozkład pomieszczenia, jednocześnie badając przedmiot. Był dziwnie miękki, o znajomych kształtach...
- „Człowiek?!” – przemknęła mu myśl. Odruchowo cofnął ręce. Był przerażony! Sam nie wiedział czemu. – „Zaraz, chwileczkę...” – starał się zebrać myśli – „...to musi być ktoś z załogi. Pewnie pierwszy, albo mechanik. Zrobiłem z siebie zabobonnego durnia.”
- To ty Mat? – odpowiedzi jednak nie było.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: grabal w Stycznia 18, 2005, 12:39:05 am
- To Ty Mat? Powtórzył panicznie.
Jednoczesnie rozrzarzyły się światła mapy i zobaczył przed sobą sylwetkę Mata.
Automaty ponownie ożyły i roległ się szum pracy przetworników.
- Wzywałeś mnie? Zapytał Mat obojętnym tonem.
- Tak właśnie!... A to co do cholery miało znaczyć?
- Mechanicy usuwają usterkę nadrzędnego sytemu napędowego. Musiało nastąpić krotkie spięcie obwodów zasilania.
- MAT do cholery! Jak długo latamy razem!? Kapitan nawet nie starał się zapanować nad sobą.
- Dlaczego wciskasz mi tu KIT!? Jeżeli nie chcesz ze mną porozmawiać jak z przyjacielem, to może porozmawiamy OFICJALNIE!?
- Nie rozumiem o co Ci chodzi.. bronił się nie umiejętnie.
- Dobrze... dobrze... Ni to do siebie ni to do Mata powiedział pod nosem Kapitan.
- Może pomówimy o niesubordunacjach Twoich podwładnych mechaników? Znasz regulamin. Wiesz co może grozić Głownemu za niesubordynacje JEGO ludzi?
- Jesteśmy kumplami.. oszczędź mi tego... A teraz mam parę pytań. Na początek mów co wiesz o Gregoriusie.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Terminus w Lutego 01, 2005, 04:55:15 am
Kapitan rzucił lekceważące spojrzenie na rozmówcę...
Gregorius? O czymże tamten myśli?  
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Bioxhazard w Lutego 24, 2005, 02:20:34 am
   Tymczasem na ziemi parę osób było zajętych innymi rzeczami, a lecące w przestrzeni kosmicznej statki nie pochłaniały ich uwagi nawet w promilach procentów.
  Spotkanie odbywało się w przestronnym pomieszczeniiu znajdującym się na wyspie w pobliżu rezerwtu "Austalia". Zebrani w sali ludzie rozgladli się z rezewą lustrując siebie na wzajem. Widać było w ich zachowniu jakąś ulotną nerwowość jakby mieli coś do ukrycia i zarazem podejżewali że każdy napotkany przez nich człowiek mógłby zagarnąć brutalnie jakąś tajemniece. Było to niewymowne uchucie ale jakże irytujące.  Dapo który już od jakiegoś czasu przyglądał się obecnym nie wedział jak zacząć rozmowę.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Marca 01, 2005, 07:01:46 pm
Ale zostawmy na razie Ziemię- nie ma ona żadnego wpływu na rozwój wypadków na pokładzie Mizara; Ziemia mogła się znaleźć w stożku świetlnym tego zdarzenia najprędzej za jakieś 1200 lat. Albo nawet 1500- zależy od tego, gdzie dokładnie znajdował się wówczas Mizar, a tego nawet kapitan nie miał prawa wiedzieć- bez centralnego komputera praktycznie nic nie mógł wiedzieć. Mógł najwyżej zgadywać, że dryfuje gdzieś pomiędzy Beta Orionis a Epsilon Geminorum, ale na tym jego spekulacje musiały się skończyć, bo kłęby ogromnej mgławicy absorbcyjnej, w której statek był zanurzony po brzegi, skutecznie uniemożliwiały dostrzeżenie czegokolwiek. Takim to sposobem cała załoga tkwiła w błogiej nieświadomości tego, co tu się wkrótce miało wydarzyć. Wszystko zdawało się przebiegać prawidłowo: termonuklearny kocioł działał na pełnej mocy, w nadprzewodnikowych obwodach pędziły strumienie elektronów, chłodziwo reaktora bulgotało w skorodowanych rurach.... Tylko ten nieszczęsny komputer za nic w świecie nie chciał współpracować, ale to, według wszelkiego prawdopodobieństwa, było tylko skutkiem sporadycznego błędu w oprogramowaniu. Tak więc niczym szczególnym nie różniła się ta podróż od setek poprzednich, jakie musiała już odbyć doświadczona załoga Mizara- jak zawsze, sprowadzała się do przetransportowaniu ładunku z punktu A do punktu B w czasie nie dłuższym niż t. I tylko jedna rzecz pozostawała tu niejasna: mianowicie ładunek. Kapitan wiedział tylko tyle, że TO pochodzi z ostatniej planety systemu Bellatrix, konstelacji Oriona, ale jaka to jest planeta i czy jest zamieszkana- tego już nie wiedział. Z początku nawet go to nie interesowało- bo co go miał obchodzić jakiś maleńki kawałek materii gdzieś na końcu świata? Bardziej raczej interesowała go gotówka, jaką z pewnością otrzyma, gdy doprowadzi swój statek w wyznaczone miejsce i nie będzie zadawał pytań. Mimo to coś go stale ciągnęło, by choć przez dziurkę od klucza zajrzeć do ładowni... Ale guzik, w grodziach ładowni nie było dziurek od kluczy, tylko czytniki linii papilarnych i detektory głosu, by przypadkiem nie wszedł tam nikt nieupoważniony. Nie było rady- by cokolwiek zobaczyć, musiał je otworzyć...    
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Marca 14, 2005, 01:40:32 pm
10 min później stał już pod wejściem do ładowni. Rozejrzał się czy nikogo nie ma w pobliżu. Był to raczej odruch dziecka, które zamierza zrobić coś zakazanego, niż działanie świadome. Wiedział, że jest na tym poziomie sam.
Z podwyższonym tętnem i pierwszymi oznakami potu na dłoniach sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej kapitański klucz magnetyczny w obliczu którego wszystkie grodzie i drzwi na statku stawały otworem. Nastąpił moment wahania, ale na dobrą sprawę już gdy skierował się w stronę ładowni w jego głowie nieśmiało dawały o sobie znać symptomy nijako samoczynnie podjętej decyzji o tym co zrobi kiedy dotrze na miejsce. Kapitan wziął głęboki oddech i zdecydowanym ruchem umieścił niewielki prostopadłościenny klucz w szczelinie pośrodku drzwi. Czerwona dioda, która jeszcze przed chwilą jaśniała obok szczeliny ustąpiła miejsce zielonej - służbowe wejście do ładowni było otwarte. Ruszył przed siebie popychając ciężkie stalowe wrota, które za sprawą zainstalowanego wspomagania ustąpiły jakby w ogóle ich nie było i nagle w jednej chwili wszystko znikło. Kapitan stanął jak wryty, patrzył na ocean. Stał na plaży o jasnym czystym piasku, delikatnie smaganej falami. Dalej rozpościerała się wspaniała błękitna laguna o niewiarygodnie wręcz przejrzystej wodzie. A od strony lądu napierał eksplodujący mnogością barw tropikalny las. Nie było śladu po statku, drzwiach, nie było w ogóle żadnego śladu człowieka w tej dziewiczej krainie. Było to miejsce o jakim zawsze marzył oraz w jakie pragnął pojechać i osiąść na nim, gdy już przejdzie na emeryturę. Nagle poczuł gwałtowne uderzenie, nieznana siła, rzuciła nim o niewidzialną przeszkodę , stracił przytomność. Ocknął się w fotelu swojej kabiny, nad nim z pełną napięcia miną stał Gregorius, pierwszy mechanik. Poczuł pulsujący bul w okolicy skroni, sięgnął ręką i natrafił na opatrunek i jeszcze wciąż lekko oszołomiony spytał niepewnie.
-      Co się stało?
-      Uderzyły pana zamykające się drzwi do ładowni.
-      Drzwi, przecież mają zabezpieczenie, poza tym widziałem...
-      Wiem co pan widział, zresztą nie jako jedyny, a blokada, cóż, nie działa gdy włączy się awaryjne uszczelnienie statku, wtedy wszystkie grodzie zamykają się z trzaskiem nie bacząc na nic.
-      A kto uruchomił to draństwo?
-      Ja.
Zapanowała chwila ciszy, kapitan obserwował jak jego rozmówca stoi nieruchomo ze wzrokiem wbitym w jeden punkt, sprawiając wrażenie jakby wahał się nad podjęciem ważnej decyzji.
-      Tak - powiedział w końcu Grerorius - sytuacja chyba wymaga żebym skończyć z  konspiracją - tu zrobił przerwę i spojrzał na kapitana - nie jestem do końca tym za kogo mnie pan uważa. Jestem oficerem wywiadu wojskowego i przydzielono mnie tu abym miał oko na nasz cenny ładunek.
Zamilkł, kapitan również milczał, wiedział co oznaczały te słowa, wiedział, że faktycznie nie on jest tu dowódcą.
-      Nie czas i miejsce na przydługie opowieści, więc przedstawię sprawę w dużym skrócie. Jak pan wie ładunek, który mamy na pokładzie pochodzi z ostatniej planety systemu Bellatix. Jest to niezamieszkana planeta, na której odkryto ślady obcej cywilizacji prawdopodobnie wymarłej tysiące lat temu. Prowadzimy tam prace archeologiczne, ale oficjalnie ze względu na wojnę ich skala jest dość ograniczona. W rzeczywistości jednak podstawowym powodem ich ograniczenia jest fakt, co można w trakcie takich badań znaleźć. Odkryliśmy wiele działających urządzeń, ci obcy używali technologii, które nie tylko wytrzymały próbę czasu, ale nasi w ogóle nie potrafią zrozumieć sposobu ich działania. Nawet nie znamy przeznaczenia żadnego z tych urządzeń, mamy na ten temat jedynie mgliste domysły. Wieziemy właśnie jedno z takich urządzeń, a skutki jego działania zdążyłeś już trochę poznać
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Marca 14, 2005, 01:43:26 pm
-      Ten obraz który widziałem, czym on był?
-      To rodzaj snu na jawie, ta maszynka wytwarza jakieś nieznane nam pole, które oddziałuje na mózgi wszystkich żywych stworzeń, jeśli znajdzie się w nim człowiek, ma wrażenie, iż znalazł się w krainie swoich marzeń, co do realizmu tego złudzenia to miał pan znakomitą okazję przekonać się samemu..
-      Ale dlaczego to było włączone?
-      Raczej dlaczego nie zabezpieczone? Nawet ci obcy trzymali arkadion, bo tak ochrzciliśmy to urządzenie w ekranującej pole skrzyni, a przynajmniej tak zostało znalezione. Ktoś skrzynię otworzył i był z tym nie lada problem, udało się ją zamknąć dopiero załodze stacjonującego w systemie krążownika za pomocą zdalnie sterowanego robota. Najlepsze jednak było to, że pole objęło swym działaniem całą planetę.
-      Chyba zaczynam rozumieć.
-      Jak pan wie szykujemy się do desantu na planetę  Gator w systemie Odonimod. Nasze niszczyciele oczyściły już tamtejszą przestrzeń z jednostek wroga, a od kilkudziesięciu godzin gromadzimy tam siły desantowe. Obrona przeciwkosmiczna Gatoru jest nie do ruszenia z przestrzeni, ze względu na gigantyczne zasoby energii ma ona większą siłę i zasięg niż broń najpotężniejszych liniowców. Jedyną metodą jest zrzucić tam wojska i walczyć na powierzchni. Takie rozwiązanie to jednak istna rzeź niewiniątek, szacujemy, że w tym przypadku bezpiecznie wylądować uda się tylko od 19 do 22 procentom żołnierzy. Przy ilości jaką poślemy do walki to jednak wystarczy żeby wygrać.
-      Dlaczego zamiast kapsuł desantowych nie zarzucicie ich bombami?.
-      Można by, ale co by nam to dało. Niszczenie jest nieopłacalne gdy można coś zdobyć, zwłaszcza, że od jakiegoś czasu coraz wyraźniej wygrywamy tą wojnę. Ale wróćmy do sprawy. Tam gzie zmierzamy ma na nas czekać wojskowa fregata, która przejmie ładunek i pogna prosto do Odonimoda. Ale musimy tam być nie później niż za 96 godzin, mamy doniesienia wywiadu, że z odsieczą Gatorowi nadlatuje piąta flota wroga i desantu trzeba dokonać zanim przybędzie. Ustalono więc czas uderzenia, nastąpi ono za 137 godzin. Fregata potrzebuje na dotarcie około 40 godzin plus jedna godzina w zapasie. Jeśli udałoby nam się zdążyć i arkadion trafił by na Gatora, nasza flota bojowa mogłaby bezpiecznie podejść tak blisko jakby chciała i chirurgicznym ostrzałem zniszczyć stanowiska ich obrony przeciwkosmicznej. Tamci, po przebudzeniu znaleźliby się w celownikach naszych okrętów nie mogąc im w żaden sposób zagrozić i pozostałoby im tylko jedno - poddać się.
-      Dobrze, wszystko pięknie, ale jak zamierzecie dostarczyć urządzenie na powierzchnię planety?
-      Zrobimy desant pustch kapsuł, a w jednej z nich będzie arkadion.
-      Ma raczej małe szanse na dotarcie.
-      Niezupełnie tak to wygląda. Obroną przeciwkosmiczną sterują  komputery bojowe, a te działają według prostej zasady, najpierw atakowane są cele najbliższe. Jeśli więc puścimy w jedno miejsce całą chmarę obiektów i ustawimy to w odpowiedni szyk, to szanse powodzenia rosną do około 92 procent.
-      Zaraz, przecież jeśli obroną sterują komputery to pole nie będzie na nie działać.
-      Będzie, pamięta pan, mówiłem iż tylko zdalnie sterowany robot dał radę w Bellatixie, to dlatego, że przecież sztuczne mózgi to w większości żywa tkanka. Wyjaśnia się tu od razu co stało się z centralnym komputerem Mizarda, on też odleciał do ciepłych krajów. Ciekawe byłoby dowiedzieć się czym są te jego ciepłe kraje, ale to już inna sprawa.
-      Przecież ściany ładowni ekranują pole.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Bladyrunner w Marca 14, 2005, 01:46:30 pm
-      Nie ściany lecz gruba warstwa miedzi, którą je wyłożyliśmy zanim umieszczono tam ładunek, ale widać nie dość szczelnie i jest jakieś przebicie, za słabe wprawdzie na mózgi ludzi, ale te sztuczne są bardziej czułe.
-      A dlaczego miedź?
-      Skąd mam wiedzieć, miedziana była skrzynia w której obiekt znaleziono, stąd wiemy jak się zabezpieczyć przed polem, ale to niestety jedyne co wiemy.
-      Widzę więc, że musimy znaleźć sposób, żeby zamknąć skrzynię.
-      Trzebaby zrobić kombinezon z miedzi, albo coś w tym stylu.
-      Na szczęście miedzi to akurat mamy na statku pod dostatkiem.
-      Fakt, tylko dlatego nam się udało. Byłem akurat w sterowni, pełno tam miedzianych przewodów w ścianach, osłabiło to nieco efekt i nie straciłem możliwości poruszania się, normalnie człowiek zastyga w bezruchu, a porusza się tylko w myślach. Wiedziałem poza tym co jest grane i choć otaczały mnie rozległe zielone doliny, wymacałem wajchę bezpieczeństwa, resztę pan zna. Całe szczęście, że grodzie nie odsuwały się w bok, bo rozcięły by pana na pół.
-      Interesuje mnie jeszcze tylko jedno, jak skrzynia została otwarta.
-      Cóż, okazuje się, że nie tylko kapitan na tym statku jest nadmiernie ciekawski. Zaraz po tym wypadku kiedy leżał pan nieprzytomny sprawdziłem stan załogi, brakuje jednego z mechaników. Brakuje też zapasowego kapitańskiego klucza. Widocznie łapserdak wlazł do ładowni, zamknął za sobą drzwi, żeby nikt nie zauważył i dobrał się do skrzyni.
-      Musimy więc działać, proponuję naradę załogi.
-      Słusznie i tak wszystkiego muszą się dowiedzieć.


PS. PRZEPRASZAM ZA LEKKIE ZŁAMANIE ZASAD, ALE OKAZAŁO SIĘ, ŻE TO CO NAPISAŁEM W JEDNYM POŚCIE SIĘ NIE MIEŚCI.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Macrofungel w Marca 15, 2005, 11:00:05 am
Po kilku minutach kapitan był już na mostku, gdzie uprzednio zwołał swoich oficerów. Jakoś nie palił się do tego, by komukolwiek opowiadać o swojej ostatniej przygodzie- po tym całym zamieszaniu spowodowanym przez jednego nieodpowiedzialnego chłystka (niech ja go tylko dorwę!) wolał nie nadawać sprawie rozgłosu. Właściwienaj najbezpieczniej byłoby o tym zapomnieć i udawać, że tego nie ma, ale ta rajska wyspa otoczona bękitnym oceanem zdążyła już wyryć wystarczająco trwały ślad w jego pamięci epizodycznej, by uniemożliwić mu zwrócenie procesów myślowych w jakimkolwiek innym kierunku. Nie mógł zaprzeczyć, że to doświadczenie, jakkolwiek dziwaczne, podobało mu się. A to z pewnością nie wszystko, co potrafiła ta maszyna- zapewne mogła  spełnić jego najbardziej intymne pragnienia, nawet takie, o których wstydził się pomyśleć. Tym samym pomysł zrzucenia jej na jakąś odległą planetę nie specjalnie przypadł mu do gustu...

-No więc...- zaczął jakoś niepewnie. Jego nawigator właśnie spoglądał mu w oczy w dziwny sposób- Nasza sytuacja prezentuje się następująco: najdalej za cztery doby musimy się spotkać z wojskową fregatą która odbierze ładunek. Niepowodzenie nie wchodzi w rachubę. W związku z tym postuluję konieczność zweryfikoania naszej aktualnej pozucji.
  -Ale...
  -Tak, wiem. Komputer nie działa. Zdaje się, że Gregorius znalazł już przyczynę. Powinien się tym zająć. W międzyczasie spróbuj tradycyjnym sposobem. Nie płacą ci za zbijanie bąków.
  -Tak jest, kapitanie!- odpowiedział nawigator jakoś bez entuzjazmu. Nie bardzo był pewny owych tradycyjnych metod. Mgławica była zupełnie nieprzenikliwa dla światła, a to w znacznym stopniu komplikowało sprawę. Jedynie fale o długim okresie oscylacji przechodziły przez nią tak, jak by jej nie było. Tak więc jedynym, co mu pozostawało, było posłużenie się swego rodzaju drobowskazami- pulsarami, które emitują długofalowe promieniowanie, obserwowalne nawet wewnątrz najciemniejszych mgławic, przy pomocy odpowiednio dostosowanych anten. Nie ma w Galaktyce dwóch identycznych pulsarów, każdy ma sobie tylko właściwy okres rotacji. Żaden nawigator nie może się obejść bez katalogu pulsarów- ten, po który oficer Mizara właśnie sięgał, uwzględniał jakieś trzynaście tysięcy obiektów, z podanym dokładnym położeniem, częstotliwością pulsacji i jasnością absolutną, co umożliwiało obliczenie odległości. Wystarczyło tylko wyznaczyć odlegość od dwóch skatalogowanych pulsarów, by z całą pewnością określić aktualne połpżenie statku. Oczywiście bez komputera obliczenia te zajęły nawigatorowi trochę czasu, ale kiedy wreszcie skończył, wynik był dla niego szokiem- okazało się, że wylądowali w samym środku owej ciemnej mgławicy, z odchyleniem od kursu dochodzącym do trzydziestu stopni. Naturalnie pomyślał, że się pomylił, ale kapitan doskonale zdawał sobie sprawę, że obliczenia są poprawne. Domyślał się, że Gregorius już wcześniej celowo przestawił współrzędne w module nawigacyjnym, by posłać statek w to pustkowie. Było to przecież idealne miejsce do spotkania z fregatą- nikt z zewnątrz nie miał prawa zobaczyć, co się tu dzieje.  
           
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 17, 2008, 08:02:36 pm
Nagle na wszystkich ekranach mostku wykwitły sylwetki potężnych obcych statków wychodzących z nadprzestrzeni, jak w starych tandetnych filmach.

Kapitan wiedział doskonale, że istnienie nadprzestrzeni wykluczono już dwa wieki temu z całą pewnością, a statki kosmiczne nie miewają opływowych kształtów, bo w próżni byłoby to absurdem, więc zaklął pod nosem.

Albo komputer sfiksował do reszty, że zaczął generować takie obrazy, albo ktoś z załogi (a może tajemniczy pasażer na gapę) zaczął robić sobie niesmaczne kawały. Na początek należało sprawdzić wszystkich załogantów z przygotowaniem informatycznym.

Tymczasem na ekranie pojawiła się symulowana gęba jakiegoś nieznośnie humanoidalnego potworka, który w normalnym ludzkim języku, acz straszliwie przy tym bulgocząc, bredził coś o tym, że jest częścią sił inwazyjnych jakiegoś niezwyciężonego imperium i miotał najdziksze groźby domagając się od Ziemian kapitulacji, potrząsając przy tym laserową szabelką. Co wzbudziło niejaką wesołość obecnej na mostku załogi.

"Niech ja dopadnę tego dowcipnisia" - pomyślał kapitan.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: maziek w Września 17, 2008, 09:25:47 pm
"Niech ja dopadnę tego dowcipnisia" - pomyślał kapitan i obudził się. Chwilę szamotał się jeszcze ze snem i nadprzestrzenią, prawie udało mu się tam wrócić, ale po raz drugi posłyszał hałas, który go przed chwilą zaalarmował. To go otrzeźwiło.

Wstał. Coś szurało, jakby metal o zgrzytał na kamieniach. Zdziwił się, środek nocy, 10 piętro. Odgłos dochodził zza zewnętrznej ściany, pochylił się ku niej przybliżając głowę. Wyrażnie posłyszał dźwięk wbicia łopaty w kamienisty grunt, sapnięcia, kiedy kopacz wyłamywał bryłę opornej ziemi i westchnienie ulgi, kiedy ją odrzucił. Wydało mu sie, że słyszy nawet osuwanie się mokrych bryłek i drobnych kamyków na powrót do jamy. Zgrzyt. Szur. Plask.

Zbyt zdziwiony, aby rozmyślać jak to możliwe otworzył balkon. Buchnęło na niego jesienne powietrze, niosące chłodem senne dźwięki dużego miasta, wypreparowane zapowiedzią poranka do granicy abstrakcji. Zimny powiew otrzeźwił go reszty, absurdalność własnego zachowania wzbudziła w nim złość i wstyd. W samych slipach, dygocząc z zimna, wyciągnął ręke aby zamknąć balkon, łapiąc sie na trwożliwym spoglądaniu, czy nie było świadków jego ekscesu.

Zgrzyt. Szur. Plask. Zesztywniał, głupiejąc do reszty. Zgrzyt wbijanej łopaty i sapanie kopacza wpłynęło do pokoju przez niedomknięty balkon ze zdwojoną siłą. Wydawało mu sie, że jest w stanie dokładnie zlokalizować ten dźwięk, przez głowę przemknęła mu idiotyczna myśl, że ktoś kopie w skrzynkach na kwiaty, które wisiały na balustradzie jego balkonu. Niemy wyrzut jego rozwodu, posępnie powiewający uschniętymi resztkami sprzed dwóch lat, kiedy jeszcze był szczęśliwy. Myśl o skrzynkach wytrąciła go do reszty z równowagi, na chwilę obsiadły go myśli o wszystkim co zamordował, miłość, małżeństwo - i nawet te nieszczęsne kwiatki.

Zgrzyt. Szur. Plask. Poderwał się. Myśli rozpierzchły się, opanowała go wściekłość. Zabije kawalarza. Szarpnął drzwi i wypadł na balkon nie bacząc już na ewentualnych świadków. Nagle oklapł.

To Q kopał tunel z roku 2008. I doszedł już do marca 2005.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 18, 2008, 04:00:34 pm
Dzielny kapitan kosmicznego korabia zobaczył kopiącego tunel Q. I Maźka psującego porządne opowiadanie hard SF przez przerabianie go na satyryczną opowiastkę.

I wtedy kapitan obudził się po raz drugi, tym razem już naprawdę. Zasnąłem na mostku - pomyślał zdumiony i potarł zroszone czoło osuwając się w kapitański fotel.

Co z tego czego ostatnio doświadczył przemierzając próźnię swym "Mizarem" było prawdą, a co szalonym snem? Choćby ta szpiegowska awantura z udziałem Grigoriusa nie wyglądała mu zbyt realnie.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Września 20, 2008, 01:59:59 pm
Maziek: to było genialne 8), ale zaraz, zaraz, gdzie moja łopata :P?




Kapitan poprawił się w fotelu. Automatycznie przejechał dłonią po policzkach. Co jest...dwudniowy zarost? Wstał i przyzwyczajony do zwykłego rytmu dnia, podszedł do jednego z rozchodzących sie promieniście korytarzy z zamiarem udania się na codzienny obchód, jednak ostatecznie zrezygnował i cofnął się niezdecydowany. Nie wiedział co tam zastanie, nie wiedział nawet która jest godzina...Poczuł się sfrustrowany całą tą sytuacją, kapitan powinien być najlepiej poinformowaną osobą na statku...on nie miał pojęcia co się tutaj dzieje...Postanowił poświęcić chwilę na ustalenie ogólnego obrazu sytuacji.
 
Próbował sobie przypomnieć, ale zupełnie nie orientował się w tym co z ostatnich wydarzeń było prawdą, a co wytworem jego wyobraźni, dziwne, bo nigdy wcześniej nie miał problemów z wytyczeniem wyraźnej granicy między tymi dwoma światami. Nie liczył w tej kwestii na nagłe olśnienie, postanowił więc zająć się faktami. Na zegarze, tuż obok wskaźnika przeciążenia jarzyły się zielone cyferki informując, że jest dwudziesta druga czterdzieści pięć, pod spodem widniała data: sobota, dwudziesty czwarty lipca. Sięgnął po leżący na wierzchu dziennik pokładowy. Ostatni zapis pochodził sprzed dwóch dni – nic szczególnego, ogólny raport z obchodu, oceniający stan Mizara jako dobry.
 
Mimo, że nie wiedział wiele więcej, stwierdził, że dalsze siedzenie tutaj tak nie ma sensu. Korytarze, stos, maszynownia, mostek, kabiny załogi...nigdzie nie spotkał żywego ducha, wszędzie głuchym echem odpowiadały mu jego własne kroki. Stanął w końcu przed drzwiami, za którymi miał znajdować się arkadion. Przeklął w duchu, a jeżeli naprawdę tam będzie? Nie mógł wejść do środka tak po prostu.

Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 20, 2008, 10:16:30 pm
Nagle jego umysł zalały sprzecznie obrazy napływające jak przez mgłę i uświadomił sobie prawdę zupełnie jak ze starej książki niejakiego Dicka jaką kiedyś czytał. Uświadomił sobie, że był już w tamtej kabinie i wszedł w kontakt z arkadionem. Jak przez mgłę pamiętał co zaszło. Urządzenie zadziałało i umieściło go we wszechświecie marzeń, ten jednak nieodróżnialny był od prawdziwego, bowiem kapitan kochał swój zawód astronauty i swój statek...

Albo jednak arkadion działał wadliwie, albo też podświadomość kapitana musiała kryć w sobie sekrety jakich by się po sobie nie spodziewał, bowiem wizje te zaczynały ciążyć ku grotesce. To pierwszy problem.

Drugim, znacznie poważniejszym było jak powrócić do świata realnego...
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: NEXUS6 w Września 23, 2008, 01:41:35 am
A swiat realny przeciez gdzies byc musial. Ale jak byc pewnym, ze to wlasnie te zdazenia a nie inne sa realne. Powoli ogarniala go panika...
- Fuck that shit!- pomyslal i w przyplywie desperacji szarpnal drzwi. Przed nim stal ON.
- A wiec jestes... - przez zacisniete i nagle spierzchle gardlo wyskrzeczal Kapitan.
- Taaa... Jestem ktory jestem - niedbale, z pewnym niesmakiem odparl On - Juz myslalem, ze mam tu z toba spokoj i ze przeszedles w wyzszy stopien zageszczenia umyslowego, a sie okazuje ze mnie Q w czlona zrobil i z drogi ku niematerialnego oswiecenia cie zawrocil. Aj waj! I co ja teraz z toba mam zrobic? Leb ci ukrecic, czy co?
- Eee tam... zaraz leb ukrecic - kapitan rzekl niepewnie, cofajac sie powoli rakiem - Godzi sie tak?
- Godzi, nie godzi, jam ten co w swiatlosci brodzi. I ja mowie co ma byc!
Kapitan goraczkowo poszukiwal w myslach argumentow, by ocalic swoja skore, jednoczesnie instyktownie, acz chylkiem cofajac sie.
- O! A milosc? Litosc? Win przebaczenie? - wykrzyczal z nadzieja.
- Grzechow odpuszczenie, na szaniec rzucane kamienie... Ach wy, ludzie... Ornung ma byc! Lat juz pare minelo, jakes sie w czasie rozpuscil, jak nie przymierzajac lzy w deszczu, a jeszcze mi tu kazania prawic zaczniesz. I kwekac i stekac...Nie badz pan baba! Czas umierac!
Kapitanowi serce stanelo w gardle, mysli krazyly jak stado sploszonych gawronow, krakaniem wieszczacych koniec. Wtem z chaosu wylonil sie fragment, ktorego nie rozumial, ale ktory nieoczekiwanie dal mu nadzieje: Q wywolal go z niebytu. Tak ON powiedzial.
- Q, na Boga! Ratuj!
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 23, 2008, 02:20:46 am
Kapitan ponownie potrząsnął głową, nie zaraz nie-głową bo to wszystko nierealne było, wśród złud się obracał.

Obłęd, obłęd, obłęd... pomyślał kapitan - zwariował do cna ten arkadion, albo ja wariat jestem a on mój obłęd w ciało obleka.. Zaraz w jakie ciało, skoro to wszystko złudzenia.

Jawyyyy! Jawyyy! - zawył rozpaczliwie. - Zaraz trzeba się uspokoić. Zdobywcą kosmosu jestem, pod Pirxem służyłem. Tak się nie godzi. Z tej sytuacji musi istnieć jakieś wyjście...
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Września 27, 2008, 12:41:24 am
Zrobiło mu się wstyd przed samym sobą. Żeby osoba na takim stanowisku dała się ponieść nerwom...na szczęście jedynym świadkiem chwili jego słabości była tylko ta piekielna maszyna. Znowu stał na plaży wpatrzony w morze, było to niesamowicie realistyczne – czuł nawet gorący piasek pod bosymi stopami. Ze zdziwieniem zauważył, że jest w stanie myśleć logicznie, i że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to na co patrzy jest tylko złudzeniem. Zrobił parę kroków w prawo, ale w miejscu, gdzie w pomieszczeniu miała znajdować się ściana nie natrafił na żadną barierę. A więc działo się to tylko w jego umyśle. Jak się stąd wydostać, jak się...Nagle przyszła mu do głowy myśl, ostatnia deska ratunku. Zacisnął pięści. Zamknął oczy. Starał sobie wmówić, że jego największym marzeniem jest znalezienie się na statku...
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 27, 2008, 12:46:33 am
I znalazł się na nim. Tylko jak sprawdzić czy to jawa, czy kolejna warstwa złudzeń?
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Września 30, 2008, 06:05:07 pm
Po chwili wahania uśmiechnął się lekko.

- A więc tak wygląda arkadion – pomyślał i obszedł go dookoła przyglądając mu się z zaciekawieniem. Była to niepozorna metalowa skrzynka.

Z całą pewnością mógł stwierdzić, że wrócił do rzeczywistości. Nie marzył o tej maszynie, a ona jednak stała przed nim. Znalazł antidotum - najpewniej nie działała na ludzi, którym było wystarczająco dobrze w świecie, w którym żyli, ale ilu mogło ich być, zero z jakąś liczbą po przecinku – w każdym bądź razie niewielu. Nie starając się dociec niczego więcej wyszedł  pośpiesznie z ładowni zmieniając kod dostępu klucza. Na statku życie toczyło się zwykłym trybem.

Obszedł wszystkie pomieszczenie szukając Gregoriusa. W końcu znalazł go w kantynie. Siedział samotnie przy stoliku i pił popołudniową kawę; usiadł naprzeciwko. Żaden z nich nie spieszył się z rozpoczęciem rozmowy.
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Q w Września 30, 2008, 08:38:46 pm
Po dłuższym milczeniu kapitan popatrzyl na Gregoriusa  i powiedział, ni to do niego ni do siebie:

-Uległem działaniu arkadionu i trafiłem do urojonego świata, który w zasadzie niczym nie różnił się od prawdziwego Był tam taki sam "Mizar" z takusieńką samiusieńką załogą. Teraz jednak wyraziłem intencję powrotu do rzeczywistości, i oto powróciłem. Po czym jednak mam poznać, ze jestem w realnym świecie, i że tys jest prawdziwy Gregorius? - przerwał dla nabrania oddechu i kontynuował. - Stuprocentowo skutecznej metody nie ma jak już tego w zamierzchłych wiekach dowiódł mędrzec nazwiskiem Lem, w swej "Summie technologicznej". Przesłanką wskazującą jednak na złudność świata otaczającego będą wszelkie niekoherencje w naturze otaczającej mnie rzeczywistości. Pozostaje mi zatem przyjąć, że to co mnie otacza prawdą jest i na wszelkie możliwe oznaki fałszu uważnie baczyć.

Tymczasem jednak - przyjmując, że prawda najprawdziwsza mnie otacza - wracajmy do spraw bieżących...
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: ANIEL-a w Października 04, 2008, 01:31:22 am
- Widzę, że doszedł pan do tego samego punktu, co ja - powiedział Gregorius i znienacka się uśmiechnął, a kapitan poczuł, że wbrew sobie czuje sympatię do tego typa. A to nie było dobre - facet był nasłany przez wywiad. Zaufać mu? Budowanie na piasku było równie pewne, a przynajmniej zapewniało jakieś ćwiczenie.
- Spójrzmy w oczy faktom - kapitan uśmiechnął się przyjaźnie, a pod stołem sprawdził, czy podczas wojaży po nieistniejących światach służbowa broń przypadkiem nie zaginęła - mamy wspólny cel. Jest nim spotkanie z wojskową fregatą i pozby... eeee.... przetransportowanie na niego arkadionu i pana. W tej chwili jesteśmy w centrum mgławicy, i, o ile nie pomyliłem się w obliczeniach, do spotkania pozostało nam jeszcze  43 godziny.
- Dokładnie 42 i 16 minut - uściślił niepotrzebnie Gregorius. - Tylko że oni mogą się spóźnić...
- Jak to spóźnić, do cholery? Oszalał pan? Spóźnić to się panu może narzeczona na randkę. Jeśli by w ogóle przyszła! - to by było na tyle jeśli chodzi o techniki rozwiązywania konfliktów i niewchodzenie w spory na poziomie relacji osobistych
- Coś w tym jest - Gregorius był niewzruszony. Pewnie w wywiadzie lepiej ich szkolili. - Mogą też nie przyjechać wcale...



PS Witam po-urlopowo, miło zobaczyć, że są rzeczy niezmienne, np.: maziek nie traci poczucia humoru, a Q jak Chuck Norris  odpisuje na wszystkie posty i zawsze wspomina o StarTreku. Zawsze :P
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: Q w Października 04, 2008, 01:44:53 am
Kapitan popatrzył na rozmówcę spode łba świadom teatralnej kiczowatości tego gestu:
-Przyjmując, że jest pan realny, czy może pan, do jasnej anielki, czy są jakieś przyczyny poza standardowymi niebezpieczeństwami kosmicznych wojaży, dla których mogliby nie przylecieć wcale?

(A jednocześnie pomyślał: broń pod stołem, jak w jakiej space operze, takie psychologicznie gierki? toż to szmirą pachnie... czy ja naprawdę do realności wróciłem... w urojeniach nadal sie nurzam, czy też życie pisze najgłupsze scenariusze?)


Nie wszędzie wtykam filmidło, oj nie wszędzie. Ostatnio więcej o "Gwiezdnych wojnach" pisałem... :P

Aha: też się cieszę, że Cię znów widzę :), zwłaszcza, że dyskusja o "Fiasku" znów zamarła...
Tytuł: Re: Piszemy opowiadanko on-line
Wiadomość wysłana przez: lilijna w Października 04, 2008, 03:18:32 pm
- O to niech już pana głowa nie boli – odparł tamten – miał pan dostarczyć ładunek i wywiązał się pan z zadania.
 
  Kapitan skinąwszy głową Gregoriusowi wstał od stołu i bez słowa poszedł do swojej kabiny. Postanowił że, mimo całej sympatii, bezpieczniej będzie mu nie ufać. Zresztą od momentu, kiedy usłyszał od tamtego historię o arkadionie i o tym w jaki sposób zamierzają go użyć, narzucało mu się mgliście, że reprezentują dwa przeciwstawne obozy. Nie znał całej prawdy i doskonale o tym wiedział, bo który rząd dzieliłby się swoimi tajemnicami ze zwykłym przewoźnikiem. Myśleli, że szczerością kupią jego przychylność, mylili się. Zarówno to, jak i fakt, że Gregorius zaczynał się czuć tutaj coraz swobodniej, jakby to on był kapitanem statku, zaczynało go powoli frustrować.

-To jest MÓJ statek i na jego pokładzie będą obowiązywały MOJE zasady – powiedział Kapitan półgłosem – a historia z tą całą machiną...– zamyślił się. Postanowił nie dopuścić do jej przekazania. Wojna wojną, ale są jakieś granice...gdyby dostała się w ręce wroga...

  Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi.



ANIEL-a: i ja witam ;)