A mi za każdym razem, kiedy czytam Solaris ten test na brak choroby psychicznej wydaje się naciągany.
Kelvin obawia się, że jest chory, że majaczy, w pewnym momencie zastanawia się nawet, czy w ogóle dotarł na Solaris, może jest jeszcze na Prometeuszu (statku, którym leciał z Ziemi) i leży w gorączce.
A potem wywołuje Sateloid i żąda od niego podania jakichś tam danych, a następnie sam te dane wylicza. Ponieważ się zgadzają, zakłada, że nie majaczy.
A skąd wie, że sobie tego Sateloida nie uroił? Albo skoro nawet Sateloid istnieje w rzeczywistości, to nie uroił sobie transmisji danych od niego? Przecież chwilę wcześniej podejrzewa, że jego chora wyobraźnia wyprodukowała całą stację, planetę, 2 słońca, zmiany temperatur itp. To dlaczego nie mogła jeszcze wyprodukowac ciągu cyfr, a potem go niby-wyliczyć?
Rozumiem, że jest to chwyt pisarski, który ma odrzucić interpretację, że cała powieść to "sen wariata śniony nieprzytomnie", ale jakoś mi się to nie podoba...
Co o tym sądzicie?