1. Czy stworzenie człowieka przez robota to kreatywny pomysł w działach Lema bądź ogólnych science-fiction? I dlaczego?
2. Dlaczego gdy robot Graumer kłamie, a właściciel Clempner nadal mu ufa? Czy to dlatego, że człowiek już jest zależny od robota i nie może żyć bez niego? Czy to też odzwierciedla ludzki zwyczaj okłamywania samych siebie?
3. Czy istnieje może technolęk w "Wiernym robocie"? Bo chyba widzę technolęk z robota. A może w tym dziele są inne ważne poglądy filozoficzne Lema?
4. Jeżeli "robot" odnosi się tylko do maszyny w postaci człowieka, a nie prawdziwego człowieka, to dlaczego w gramatyce polskiej przypadek bierny słowa "robot" to "robota"(jako służącego), a nie "robot"(jako nieżywe urządzenie).
5. Gdzie można oglądać spektakl „Wierny robot”?
Cóż, przypomniałem sobie ten scenariusz i rzeczywiście – potraktowany został przez krytyków po macoszemu. Nawet profesor Jarzębski w posłowiu do tomu z scenariuszami „Rzeczy nienarracyjne Stanisława Lema” - Wiernego robota zbył półzdaniem w stylu
„..i inne takie”.
Zresztą, można poczytać
https://solaris.lem.pl/ksiazki/beletrystyka/przekladaniec/505-poslowie-przekladaniecDlatego dobrze się stało, że Emilia przywołała ten, w sumie zapomniany utwór i mam nadzieję, że nie tyko dlatego, iż wspomniano tam o
potrawach chińskich Pierwsze (choć wtórne) wrażenie takie, że WR zazębia się z „Tragedią pralniczą”, która jest jakby ciągiem dalszym poruszanych w Robocie tematów z naciskiem na aspekty prawne, które w Robocie końcowo są tylko zarysowane (kto odpowiada, za to co robi Robot?
- właściciel? )
https://solaris.lem.pl/ksiazki/beletrystyka/dzienniki-gwiazdowe/66-fragment-dzienniki-gwiazdowe-tragedia-pralniczaPoza tym, jest to w gruncie rzeczy historia kryminalna, z ambicjami filozoficznymi. Widać w niej kilka szwów, ale na razie nie zaglądam pod podszewkę.
Spróbuję się odnieść do pytań postawionych przez Emilię.
1. Nie spotkałem się (lub nie pamiętam) w literaturze, tym bardziej życiu realnym, z taką sytuacją - by robot dążył do stworzenia lepszego człowieka, zachowując rys uległości – by był bardziej wdzięcznym „Panem” . Właściwie to nie pamiętam by jakiekolwiek roboty lepiły człowieka (co najwyżej Bogowie). Stąd dla mnie to pomysł nowatorski.
Owszem, zdarzyło się w realu widzieć dzieci, czasem zwierzęta (głównie psy), które wychowują swoich rodziców/panów. Czyli taki układ odwróconych ról, wedle powiedzenia „ogon kręcący psem”. Ale nie jest to budowanie od zera jak w rzeczonym scenariuszu.
2. Chyba tak jak napisałaś.
Autor to częściowo wyjaśnia – bardzo drogi prezent od losu, zatem mimo usterek warto go trzymać. Na tym polegał psychologiczny zabieg samowysyłającego się Robota i przekonanie, że zostanie przyjęty. A potem tak ...przydaje się, jest wygodny, uzależnia.
I wreszcie kluczowy moment gdy okazuje się, że jest poszukiwanym zbiegiem... jednak właściciel nie zna jego zbrodniczej historii, bo w trakcie jej prezentacji przez policjanta, akurat został wywołany do telefonu... a może inne coś? Nie wiem.
3. Czy technolęk? Trudno powiedzieć. Lem sam nie lubił nowinek ułatwiających pracę. Ot, choćby do końca pisał na starej maszynie do pisania. Więc lęk nie , niechęć tak.
Często mylone współcześnie pojęcia opatrywane tagiem „fobia” co rzeczywiście oznacza lęk. Ale niechęć, nie musi wynikać z lęku. To, że nie lubię gotowanej marchewki nie znaczy, że się jej boję. Tak bym to widział, ale na rzecz modnej ostatnio lękowej psychoanalizy i u Lema wypatrzonej, masz całe elaboraty – choćby ten.
https://nck.pl/upload/2018/12/02-brzostek.pdfJest i o Wiernym Robocie, zacytuję ten fragment.
Futurystyczne i nierzadko groteskowe światy Stanisława Lema wypełniają jednak nie tylko ludzie żywiący obawy przed niepohamowanym i niekontrolowanym rozrostem technologii, znajdziemy w nich bez trudu także mnóstwo automatów, robotów i sztucznych inteligencji pielęgnujących analogiczne lęki. Na początek przywołajmy pewną anegdotyczną historię, którą wierny robot Graumer opowiada swemu panu Clempnerowi na dobranoc:
Dawno temu, kiedy nie było jeszcze nawet elektryczności, żył sobie za górami pewien dobry, gruby pan, który miał parowego robota. Rano robot szedł do lasu po chrust, po grzybki na śniadanie... [...] Pewnego dnia zjawił się w lesie zły monter z wielkimi obcęgami. Schował się za drzewem, a kiedy robot podszedł do niego, powiedział: „Jestem sierotą i nie mam nic na świecie oprócz tej pary obcęgów”...35Ta zabawna historia, w istocie zaś „ludowa bajka cybernetyczna” maszyn myślących, podnosi problem, który dla pisarstwa Lema ma znaczenie kluczowe. Łączy bowiem kwestie technologiczne z dylematami etycznymi, które nurtowały autora Solaris co najmniej od czasów Summa technologiae, gdzie sformułował on swoje pytanie wprost: Ale w jaki sposób można się dowiedzieć o istnieniu świadomości w maszynie? Problem nie ma jedynie znaczenia abstrakcyjno-filozoficznego, ponieważ domniemanie, jakoby pewna maszyna, która ma iść na złom, bo remont się nie opłaca, posiadała świadomość, zmienia naszą decyzję z aktu zniszczenia przedmiotu materialnego, jak gramofon, w akt unicestwienia osobowości, świadomej zagłady36.Jest to zatem istotna kwestia etyczna, odnosząca się do odpowiedzialności (s)twórcy za swoje dzieło, które uzyskało samoświadomość i, w związku z tym, egzystencjalną autonomię – tracąc status narzędzia, instrumentu czy też maszy-ny, by zyskać status osoby.4. O tym było. Może tylko, że lemowy Robot, zachowuje się i odczuwa jak człowiek. Zatem tylko sztuczność i materia budowlana go odróżnia..
5. I o tym było też.
Tyle (na razie)
A, jeszcze skojarzenie, późniejszy o 5 lat ale równie zabójczo zwariowany robot (bardziej mózg)
https://pl.wikipedia.org/wiki/HAL_9000Poniekąd, obsesja HALa i naszego robota jest podobna – idealne wykonywanie misji.
Popraw mnie, livie, jeśli się mylę, ale zdaje się, że to dwie różne konstrukcje. "Kupić kogo/co? - smartfon", względnie "smartfona". Biernik.
Natomiast "domofonu" to raczej dopełniacz. "W mieszkaniu brak kogo/czego? - domofonu".
W życiu bym się nie odważył się poprawiać gramatyk po Tobie
Wchodzę w ciemno, że masz rację.