Z drugiej strony, Google agreguje wyniki wyszukiwań by coś z tego pożytecznego wyciągnąć. Przykładowo
Google Flu Trends pokazuje mapę gdzie kolorem kodowane jest jak często w danym państwie szukane frazy dotyczyły grypy, jej objawów, itp. Ma to rzekomo "przewidzieć" zbliżającą się epidemię grypy (w cudzysłowie "przewidzieć", bo z takim wyprzedzeniem, że i tak już za późno na cokolwiek).
Z podobnych analiz ruchu w sieci tworzy się też modele specyficzne np. dla grup terrorystycznych. Schematy komunikacji są tam nieco inne niż "normalne" i można w ten sposób szukać konkretnych wzorców. Z tego co wiem jednak, tego typu analizy były z sukcesem stosowane do "wykrycia
post-factum"
działalności terrorystycznej. Może po prostu wykrycia
pre-factum są niejawne, bo zainteresowanej stronie bardziej zależy na skuteczności predykcyjnej niż na publikacji naukowej?
To powiedziawszy, przyznaję się, że sam korzystam z aplikacji Privoxy i Ghostery, które skutecznie blokują mi wszelkie reklamy, śledzenia i inne nachalności Internetu. Aż mi czasem dziwnie usiąść do czyjegoś komputera kiedy nagle te wszystkie bannery reklamowe świecą mi po oczach
. Może i jestem paranoikiem, ale nie podoba mi się jakiekolwiek gromadzenie informacji o mnie bez mojej zgody. Kiedy szukam w Google czegoś na temat "X" i wchodzę na jakąś stronę to po to i tylko po to, żeby z tej strony skorzystać. A nie po to, żeby mi Google później podpowiedziały
czego chcę