Chodzi o to, jakie szanse przeżycia wśród polskich obywateli miał Żyd, który cudem uciekł z obozu i dlaczego.
maźku zastanawiałem się nad tym (i nad tym całym kulturowo-narodowościowym tyglem), bo znam tylko ekscesy: endecję, getta ławkowe, Jedwabne, dość chętne witanie przez Żydów władzy ZSRR, stereotyp Żyda-UBka, a ciekaw jestem z czego to się wyklarowało (choć wiem, że proces historyczny nie ma jednej przyczyny, czyli ulegam złudzeniu). I tu faktycznie jest zasługa Grossa (czy tam mu się liczby pomyliły, czy nie), że wogóle ten temat poruszył.
Z tym, że to jest nasze, lokalne, polskie (polsko-żydowskie?)
miasteczko Twin Peaks (tak mi się skojarzyło, bo tam też lepiej było nie pytać co za fasadą).
(A co do bohatera, to czytałem i o tym co spotkało Saszę Peczorskiego w ZSRR, i o tym, że Leon Feldhelder był prezesem Judenratu, i zapamiętałem słowa chłopa Bojarskiego
"jaki wstyd i hańba okryją moją rodziną, gdy ludzie się dowiedzą, że ukrywam Żydów".)
I jeszcze mnie refleksja naszła po Eichmannie: komiksy, sensacje, popkultury lubują się w przedstawianiu wielkich demonów zła, a tak naprawdę zła dokonują mali ludzie. Przecież ten Eichmann to zwykły gorliwy urzędniczyna był, co ciekawe z zachowaną prywatną moralnością (bo Żydów "jako takich" mordował przepisowo, ale paru znajomych Żydów ocalił). Z "Rozmów z katem" też to wychodziło. A te straszne krwawe UBki z "Pułkownika Kwiatkowskiego"? Z perspektywy innej niż perspektywa ofiar - durnie i małe ludki kładące uszy po sobie jak kto krzyknie.
Pytanie dodatkowe, czy wogóle jest coś takiego jak "wielki człowiek", czy "wielkość" produkuje tylko zapotrzebowanie?
EDIT:
olka, co do premedytacji zła, to jest to i tak wariant optymistyczny (bo zakłada, że możem nagradzać, karać, pracować nad sobą itd.), gorzej jeśli faktycznie nijakiej WW nie ma, bo wtedy tylko nam się zdaje, że mamy wpływ na to jak się na świecie dzieje... (tak to z fazy "Obłoku..." przeszedłem do fazy "Fiaska"...)
(Natomiast co do porównań z SF
- był taki odcinek "Star Treka", dobry choć już epigoński,
"Duet" się nazywał. Tam było b. ciekawe rozliczanie się szarego uczestnika masowych zbrodni z samym sobą, trochę dostojewskie, bo też sam na się kary wołał, nie mogąc spokojnie żyć. Jak oskrobać bohaterom lateks z czół, bardzo dobra, aktualna, rzecz.)