Autor Wątek: "Space - The Final Frontier"  (Przeczytany 170213 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #60 dnia: Czerwca 15, 2016, 12:19:59 am »
Drobna ciekawostka, czy też ciekawa drobnostka ;) - jeden aktor startrekowy (Robert Picardo, grał w epigońskim "Voyagerze" dość zabawną postać - ekspercką SI medyczną manifestującą się w fizycznej formie ciałem stworzonym z fotonów na tej samej zasadzie, co twory F - z neutrin, tylko nie Ocean Solaris w kupie je trzyma, a specjalne emitery ;), przekraczającą wraz z rozwojem serii próg świadomości) wszedł w skład władz słynnego The Planetary Society i - w związku z tym pro-astronautycznie/nomicznie lobbuje:
http://www.startrek.com/article/picardos-planetary-posts

I jeszcze jedno... nieśmiało wraca do "ST" tradycja sadzania fachowców do projektowania tego czy owego ("StarTrek", mówiąc nawiasem, był pierwszą produkcją SF z konsultantami naukowymi), tym razem HP o pomoc poproszono:
http://www.cnet.com/au/news/star-trek-beyond-concept-designs/
http://trekmovie.com/2016/06/13/star-trek-beyond-kelvin-pod-on-display-at-hp-discover-conference-in-las-vegas/
http://www.startrek.com/article/hewlett-packard-enterprise-goes-beyond-in-new-ad-campaign
Ale wygląda to wszystko tak sobie (w dodatku równie dobrze mogłoby trafić do serialu osadzonego w roku - dajmy na to - 2050), nie umywając się do rozmachu takiego np. "TNG" (zapewne polecono tym fachowcom zaprojektować cokolwiek futurystycznego, w dodatku tak, by modnie było), mści się decyzja, że zamiast iść do przodu, po drodze zamiatając pod dywan co większe, przez lata naprodukowane, bzdury, zdecydowano się na pisanie od nowa wymyślonych w latach '60 przygód kirkowych i to jeszcze na podanie ich w blockbusterowym sosie.

Wolałem te propozycje:
http://www.startrekuncharted.com/treknology.html

Edyta ;):
To, natomiast, nawet uznałem za miły smaczek. Filmowy efekt Warp ma naśladować autentyczny efekt soczewki grawitacyjnej (w sumie naturalne, to grawitacja zakrzywia czasoprzestrzeń), a zarazem to co statek robi z czasoprzestrzenią ma przypominać sposób w jaki pocisk idzie przez wodę (nie jest to stuprocentowo wiarygodny fizycznie efekt Warp, ale krok w sensownym kierunku, wybór czegoś pomiędzy realiami równań Alcubierre'a, a tradycją "ST" w tym względzie), zaś ujęcia kosmiczne mają być wzorowane na autentycznych ujęciach z kosmicznych nagrań NASA (tj. wiernie pokazywać sposób w jaki światło zachowuje się w kosmicznej próżni):
http://trekcore.com/blog/2016/06/new-details-on-star-trek-beyonds-visual-effects/
« Ostatnia zmiana: Czerwca 29, 2016, 08:04:32 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #61 dnia: Czerwca 28, 2016, 01:28:00 am »
CBS z Paramountem zrobiły w międzyczasie co mogły, by nie powstawały nowe, choć trochę wartościowe, odsłony "Star Treka".

Zaczęło się od wytycznych dla fanprodukcji, oznaczających faktyczny koniec większości z nich (a co by o tychże fanowskich tworach nie gadać, jak niedoskonałe by nie były, więcej zawierały w sobie ducha "ST" niż kilka ostatnich filmów):
http://www.startrek.com/fan-films
http://axamonitor.com/doku.php?id=guidelines_aftermath

Spowodowało to wściekłość fanów i dość liczne akcje protestacyjne, plany bojkotowania "StarTreka" oficjalnego, czy wręcz wszystkiego, co rzeczone firmy wyprodukują.

Potem można się było dowiedzieć nieco o planowanej serii:
http://www.moviefone.com/2016/06/23/bryan-fuller-star-trek-interview/
http://trekclivos79.blogspot.com/2016/06/where-are-we-up-to-with-2017.html

Cóż... Rozwaliło mnie to:

"The designers have been taking inspiration for new starships from sports cars"

"Star Trek: 2 Fast 2 Furious", jak nic.

Wreszcie światło dzienne ujrzał finalny zwiastun trzynastego filmu "ST"
http://www.youtube.com/watch?v=3MBXBMkcUNo

Najlepiej podsumował go sam neoKirk - "Let's make some noice!". Co też uczynili.

Za to pomysł by śpiewała p. Rhianna nawet mnie rozbawił. Przypomniał mi się wątek z okołostartrekowej "Andromedy", gdzie komiksy o Aquamanie traktowano jako część mitologii klasycznej.

I zaraz stanął mi przed oczami taki obrazek... Koncert na pokładzie Ent-D:

Utwory Rihanny grane w jego ramach jako nieśmiertelna klasyka. Picard z emfazą mówiący o ponadczasowych wartościach tej muzyki. Łzy wzruszenia w oczach publiczności. Itd. ;D

Wytwórnie b. ułatwiają bojkot starym fanom.

A nastawienie tych ostatnich nieźle odda ten filmik:

(Kto ma choć śladową orientację w sprawie, ten pojmie.)


ps. Jak dobrze, że dziełom Lema żaden korporacyjny idiota nie dopisze dalszego ciągu w stylu "Zmierzchów" i "Niezgodnych", i nie będzie nam wpierał, że to jedno i to samo.
« Ostatnia zmiana: Marca 21, 2019, 03:44:25 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #62 dnia: Czerwca 28, 2016, 09:38:54 pm »
Niechby spróbował!
R.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #63 dnia: Czerwca 29, 2016, 06:52:41 pm »
Zakładam, że rozumiesz moje wkurzenie? ;) Bo to było tak... Z jednej strony zawierał ten "ST" dość bzdur, by z naddatkiem usprawiedliwić każdą Mistrzową złośliwość... Z drugiej miał dość ciekawą warstwę znaczeniową przemawiającą do wielu ludzi, od samej Le Guin, do takich oto sympatycznych dziewczyn analizujących ją (warstwę, nie Ursulę ;)) odcinek po odcinku ;):
http://trekkies-log.blogspot.com/
A o jego stronie technologicznej - owszem, miejscami nazbyt spekulatywnej, wpadającej w technofantasy, w jakimś też stopniu dezaktualizowanej stale przez rozwój fizyki (wiemy np. że efekt Warp wyglądałby inaczej niż na ekranie, o czym była mowa) - da się, jak zauważył już dzi lata temu, dyskutować godzinami - taki oto cykl audycji najlepszym dowodem:
http://trekyards.com/
https://www.youtube.com/playlist?list=PLNqjlEQ4DvUTW1VobAE21yXNikPFrZcbN

Tymczasem teraz to wszystko znika, liczy się tylko by powstał lackluster blockbuster w stylu "Avengers"... Bo zyski mają być. (Przy czym najśmieszniejsze jest to, że najlepiej dotąd zarabiały "Treki" najambitniejsze, o czym już wyTFUrnie nie pamiętają.)
« Ostatnia zmiana: Czerwca 29, 2016, 07:55:10 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #64 dnia: Czerwca 29, 2016, 08:20:32 pm »
Współczuję Ci, Kju. Empatycznie i serio :-(
R.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #65 dnia: Czerwca 29, 2016, 10:24:30 pm »
Dzięki, ale z drugiej strony daleki jestem od tragizowania. Jak już pisałem... "ST" systematycznie tracił na jakości od śmierci Roddenberry'ego (a cykl filmowy, od drugiej części poza kontrolą G.R.kręcony, już od lat '80). Może, więc, to i lepiej, że podróbka głośniej będzie krzyczała czym jest?

A - dawno zakończony - roddenberry'owski oryginał wszak nie zniknie od tego...*


* Z tym, że trochę upraszczam... Wiadomo, "ST" jako koncepcja był dziełem jednej osoby - Roddenberry'ego właśnie, ale jako gotowy serial efektem pracy był wielu ludzi - co jakoś tam każe wspomnieć pracownie dawnych mistrzów malarstwa czy choćby "fabryczkę literacką" Dumasa-ojca, albo laboratoria Edisona (gdzie do dziś znawcy się kłócą, w którym miejscu dzieło mistrza się kończy, a robota uczniów zaczyna). Z tym, że tu po śmierci mistrza uczniowie roboty nie zaprzestali.
Rozwijając więc analogię do tego, co stało się ze spuścizną Tolkiena czy Herberta (Franka), można by rzec, że wyglądało to trochę tak, jakby po śmierci Mistrza naszego Admin ze skrzatem posadzili - dajmy na to - Dukaja z Oramusem, by pod ich (i profesora J. z lemologiem) bacznym okiem, na podstawie lemowych szkiców i notatek  nowe "Pirxy" i "Tiche" płodzili. To byłby odpowiednik ery "Deep Space Nine'ów" i "Voyagerów". (Przy czym moja analogia kulawa jest na starcie, bo ani J.D., ani M.O., w procesie powstawania Dzieł Lema nie uczestniczyli.)
Niedawna era fanprodukcji, znòw, analogię by miała w sytuacji, w której - załóżmy - my tutaj, Lemowicze, uznalibyśmy te dukajowo-oramusowe produkty za niegodne, jednak,  Lemowej Wizji odbicie (tym bardziej, że coraz więcej w nich by było oramusowego politykowania i dukajowych eksperymentów literacko-popkulturowych, Lema coraz mniej) i postanowili napisać coś lepszego zapraszając wszakże okazjonalnie do współpracy profesora J., a i z autorami oficjalnej kontynuacji (którzy w międzyczasie "Lemy" pisać przestali, bo źle schodziły, ludzie woleli raz setny "Cyberiadę" czytać) zachowując łączność. Raz by nam z tego wyszło złoto (typu kontynuacji "Fiaska" pióra Hoko ;)), raz błoto, ale dalej byśmy się starali...
Analogii dalej nie pociągnę, bo nie przejdzie mi przez wirtualne usta ;) - nawet w tym krotochwilnym trybie - by Admin ze skrzatem zrobili kiedykolwiek to, co uczyniły ostatnio CBS z Paramountem...

I to też nie jest cała prawda... Jako propozycja artystyczna był "Star Trek" autorską wizją Roddenberry'ego, co widać nie tylko po nazwisku w czołówce, ale i po tym, że gdy G.R. zabrakło zaczął "ST" regularnie podupadać, o czym była mowa. Z drugiej strony wygląda to inaczej gdy rozpatrywać "Star Treka" jako zjawisko społeczne. Zebrał bowiem ów "Trek" przez lata potężną (dość potężną by wymusić dwukrotny jego powrót na ekrany) grupę fanów (z których liczni przez lata awansowali na autorów autoryzowanych ;) prac czy wręcz samych seriali/filmów), potężną grupę twórców (scenarzystów, projektantów, konsultantów naukowych itd.), aktorów - to był fenomen na skalę światową. Wszyscy ci ludzie przez mieli przez lata wrażenie współuczestnictwa, tworzenia "Star Treka" (co tłumaczy, czemu po śmierci Roddenberry'ego wciąż się do tego rwali), stanowili swoistą rodzinę. Dzięki fan-wydawnictwom, potem fanprodukcjom - nawet jeszcze przed erą crowdfundingu, która pozwoliła tym ostatnim wejść na profesjonalny poziom realizacji -granica między tymi grupami jeszcze bardziej się zacierała, bo przejście od piwnicznych wypocin pryszczatego nastolatka ;) do kanonu świętego ;) było płynne (fan, jako się rzekło, mógł awansować do oficjalnego zespołu, zagrać rólkę, czy zobaczyć swoje nazwisko na tzw. Okudagramie, a gwiazdor z dobrego serca wspomóc swoim udziałem garażowy filmik, zaś producent czy konsultant techniczny - udzielić konsultacji ;) i autorowi powielaczowej broszurki). Tymczasem gdzieś na etapie filmu "Star Trek: First Contact" (który deptał różne fanowskie i bardziej oficjalne chronologie), serialu "Star Trek: Voyager" (kiedy Berman i Braga, zwani w fandomie B&B, zaczęli po kolei pozbywać się z ekipy zasłużonych, od - teoretycznie b. silnego - Michaela Pillera, takiego roddenberry'owskiego skrzata-i-Dukaja-zarazem, począwszy), nie mówiąc już o erze serialu "Enterprise" i czasach obecnych, wytwórnia i jej reprezentanci pokazywali coraz bardziej, że mają tę grupę ludzi gdzieś, marginalizowali ją, odsuwali, lekceważyli, choć to ona uczyniła "Star Treka" owym społecznym fenomenem i tym samym dała tejże wytwórni wielomilionowe zyski. Nie mówię przy tym, że - skoro już podjęło się karkołomną decyzję o kontynuacji "ST" po śmierci Roddenberry'ego - należało tworzyć "Treka" tylko dla tej grupy i we wszystkim ślepo jej ulegać, że "Trek" miał kostnieć pod jej dyktando w zdezaktualizowanych naukowo formach, że sam zamiar szukania nowej publiczności był - przy takim założeniu - błędem (bo nie był), ale należało się tej startrekowej rodzinie (od słynnego projektanta startrekowych wnętrz i statków - Andrew Proberta, po autorów fan-manuali i fanfiction - tu również "Trek" okazał się bezkonkurencyjny w pobudzaniu do takiej aktywności) więcej szacunku. Jej kumulującemu się latami dorobkowi - tym bardziej.
Nie jest przypadkiem, że pierwsza głośna fanprodukcja "ST" - "Star Trek: Hidden Frontier" (rzecz jeszcze b. nieudolna, prawdę mówiąc)- powstała w opozycji do "ENT" (i ówczesnej polityki wytwórni, za którą winiono wówczas B&B), a potem tylko tych fanfilmów przybywało, bo wytwórnie odsunęły od "ST" prawie wszystkich z nim związanych, a zamiast tego zatrudniły p. Abramsa z kolegami i kazały im jawną komerchę robić.
Teoretycznie nie wykluczam więc - jak pisałem - że taki np. Peters jest cwaniaczkiem, który postanowił sobie zarobić na głupich fanach wykorzystując w tym miłość własną  - i głód dodatkowych zarobków - przyblakłych gwiazdek, ale nawet jeśli tak, to CBS z Paramountem go sobie wyhodowały pasmem błędów ciągnącym się  - i stale nasilającym - jeszcze od lat '80... Swoim niezrozumieniem "Treka" i jego fenomenu na nazbyt wielu płaszczyznach...
No, ale taka korporacja łba popiołem nie posypie, po to prawa kupiła by robić co chce... Sens? Spójna wizja artystyczna? Po co jej to...

Muzycy chcieli grać dalej bez dyrygenta, różnie im to szło, a właściciel filharmonii ich wypędził i zatrudnił kapelę disco polo - o to z grubsza chodzi w tej wojnie o fanprodukcje. Uniknęłoby się tego, gdyby - jak rozum nakazuje - po śmierci maestra tę budę zamknąć.

Bo - jak pisałem dawno temu WISTowi - mam wrażenie, że czasem lepiej zamknąć historię gdy na to czas i pozwolić  jej dalej trwać nieśmiertelnej w pamięci widzów, niż rozmieniać ją na drobne w wysilonych kontynuacjach.
« Ostatnia zmiana: Lipca 01, 2016, 10:58:52 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #66 dnia: Lipca 10, 2016, 10:57:52 pm »
No i stało się. Dostaliśmy spełnienie życzenia Roddenberry'ego, Davida Gerrolda i wielu fanów (co można uznać za spóźnione zwycięstwo "Star Treka" nad Maizlishem i Bermanem*)... i zabawny in-joke zarazem. Jednym słowem ujawniono, że filmowy Sulu okaże się gejem:
http://www.heraldsun.com.au/entertainment/movies/star-trek-beyond-favourite-mr-sulu-has-come-out-as-castmates-reflect-on-the-death-of-anton-yelchin/news-story/51909410e4e465f825470c4dfbcc17ec

Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć: mamy geja w załodze - testament Roddenberry'ego wypełniony... Można zamykać sklepik ;).

Z tym, że z tym testamentem znów nie tak łatwo, bo George Takei (sic!) twierdzi, że chciałby, oczywiście, oglądać geja w "StarTreku", bo sam gejem jest, ale robienie homoseksualisty z Sulu, to raczej wizji G.R. zafałszowanie, że Sulu miał być hetero** (jednym słowem, że twórcy zarazem poszli na łatwiznę i forsują coś na siłę):
http://www.hollywoodreporter.com/news/george-takei-reacts-gay-sulu-909154

Przy czym, owszem, ja też mam wrażenie, że zrobienie z bohatera Johna Cho homoseksualisty to jest tzw. lazy writing***, a zarazem (ostatnio dość widoczna w również w wypowiedziach twórców najnowszych filmu-i-serialu "ST") wysilona chęć zjednania sobie fandomu na siłę, ale... teoretycznie da się to wszystko wytłumaczyć, nawet przy założeniu, że Sulu-prime jest heteroseksualny, jak twierdzi Takei. W końcu tzw. Kelvin Incident dokonujący zmiany historii w jedenastym filmie miał miejsce w roku 2233, a za datę urodzin oryginalnego Sulu przyjmuje się rok 2237. Zatem neoSulu (zakładając nawet, że ma tych samych rodziców, że poznali się wcześniej etc.) ma prawdopodobnie inny zestaw genów (mógł zostać poczęty innego dnia, inny plemnik mógł trafić do komórki jajowej itd. - historia Benedykta Kouski się, zresztą, kłania)****.

A poza tym mam drobną lemowsko-startrekową ciekawostkę ;):
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=2&topic=1623&page=6#msg304281


.
* M. - antypatyczny adwokat Roddenberry'ego szarogęszący się na planie gdy tenże zachorował. B. - następca G.R. na producenckim fotelu znany z wyrobniczo-nieudolnego podejścia i nastawienia na oglądalność kosztem sensu (słusznie ukarany - fetyszyzowana oglądalność mu lawinowo spadała). Pierwszy blokował wiadomy pomysł z własnej homofobii, drugi - bo - w przeciwieństwie do Gene'a - panicznie bał się kontrowersji (przez co przerabiał "ST" na przylizaną bajeczkę dla dzieci, chyba, że podwładni mu bryknęli i wprowadzili coś mądrzejszego za jego plecami... co się zdarzało)...

** Co, zresztą, na ekranie widać (musiał być co najmniej biseksualny):
http://www.youtube.com/watch?v=e745p2VZDHs

*** Też wolałbym by pojawił się nieznany dotąd bohater-gej i zabłysnął na własne konto (co, na ograniczoną, ale wszak zauważalną, skalę udało się Ro Nevinowi i Peterowi Kirkowi z fanprodukcji - wrzucałem kiedyś scenki z nimi ku bulwersacji NEXa ;)), niż przerabianie istniejących postaci (za to wątek biseksualny Kirka ze Spockiem bym zaakceptował bez trudu, bo sam Roddenberry zezwolił na taką interpretację; w wypadku Sulu, jednak, trzeba dodać, nigdy się taki podtekst nie pojawił).

**** Choć wersja o homoseksualnym Sulu-prime też ma swoje uroki. Prezentowałaby nam, bowiem, gdzieś między wierszami fabuły odcinka "Star Trek - New Voyages" noszącego tytuł "World Enough and Time" (pierwszego, zresztą, "Treka", który nominacje do Hugo i Nebuli za jednym zamachem skosił), wizję osamotnienia tak dotkliwego, że aż popchnęło ku sobie - z braku laku  - geja (wiadomo) i (prawdopodobnie heteroseksualną) kobietę (doktor Chandris). W takiej wersji Alana nie byłaby może owocem wielkiej, choć przypadkowo wybuchłej, miłości, ale dzieckiem zrodzonym z ogromnej samotności i tęsknoty... Co jeszcze by pogłębiało tragizm tej niezapomnianej postaci...

Edit:
A, dorzucę ten "World..." jak kto ciekaw:


I późniejsze odcinki serii, która go wydała - dla porównania (technicznie niby lepsze, na scenariuszach powstałych pod nadzorem Roddenberry'ego bazują, a jednak gorzej wypadają):


« Ostatnia zmiana: Września 04, 2021, 07:46:06 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #67 dnia: Października 24, 2016, 01:30:33 am »
W sam raz na łyk-endowy wieczór. Przykłady tego jak się w tym roku rozwinął "Star Trek" fanowski, zbliżając poziomem do lepszych - acz nie najlepszych - odcinków sprzed lat.

"Embracing the Winds" i "Come Not Between the Dragons", to dwa odcinki nieoficjalnego "ciągu dalszego" "TOS-u". Pierwszy, lepszy, to jest publicystyka społeczna w tradycji dawnego "ST". Najbardziej widoczne są tam kwestie seksizmu, feminizmu, parytetów, aluzje do kandydatury Hillary Clinton nawet, ale ciekawsza jest - moim zdaniem - tegoż epizodu warstwa głębsza, o której wspomniał mało kto, kwestia czynników pozamerytorycznych przy awansowaniu (i w ogóle ocenianiu) innych. Drugi, nawet ruszający emocjonalnie - jak się konwencję trawi - jest głupszy i podnosi znęcanie się nad dziećmi do roli kosmicznego constansa, ale znów broni się wykonaniem - doskonałe odtworzenie stylu dawnej ekranowej SF retro, dla miłośników tejże (z dość zmyślnie wydumanym, acz nie dającym się traktować zbyt serio gatunkiem - tradycyjnie rozmownych - Łopcych). Przy czym zwraca uwagę zauważalne odejście w obu od wyidealizowanego obrazu startrekowej Federacji (co wzbudziło w Juesej, między fanami, bodaj burzliwsze debaty niż nowy film... i bardzo słusznie, bo też pojawia się pytanie czym będzie się "StarTrek" bronił, jako rzecz warta oglądania, jeśli zrezygnuje z promowania/prognozowania/modelowania pewnej wizji przyszłości, stając się kolejną serią fajansfikszynowych ;) przygódek). Docenić za to wypada bezwzględnie ogrom roboty włożonej w to, by rzecz wyglądała, w najdrobniejszych detalach, jak produkcja z lat '60.



"Ptolemy Wept" Curta Danhausera (odcinek animowanej kontynuacji animowanej kontynuacji - sic! - przygód Kirka i Spocka), sięga, co prawda, do jednego z najbardziej naciąganych/idiotycznych konceptów oryginalnej serii, postaci sławetnego nieśmiertelnego Flinta, ale koniec końców skręca w zupełnie inne rejony, skłaniając do refleksji nad przemijaniem chwały dawnych cywilizacji, smutnym losem Biblioteki Aleksandryjskiej (i zawartego w niej ogromu wiedzy), wreszcie nad tym czy człowiek - nawet bardziej rozwinięty - uniósłby brzemię wiedzy przerastającej poziom jego czasów:
https://www.youtube.com/watch?v=7Q_Po_ZVO70
https://www.youtube.com/watch?v=7H83Y-xa-GI
https://www.youtube.com/watch?v=roSupqN0dFU
https://www.youtube.com/watch?v=2k5Rg_UKVmk
https://www.youtube.com/watch?v=u3gC_CKcnog
https://www.youtube.com/watch?v=3nL8rHY56eM
https://www.youtube.com/watch?v=hmjRTVM_0a0
https://www.youtube.com/watch?v=BZA3u3h1bkM
https://www.youtube.com/watch?v=IVnO95eRW1c

I jeszcze rzecz sprzed paru lat - pierwszy (i przedostatni, ze względu na wzgląd ;)) odcinek czegoś co zwie się Star Trek: Aurora - trochę startrekowa odpowiedź na animacje gwiezdnowojenne (idąca w klimaty bliskie miłośnikom Hana Solo i Mala Reynoldsa), trochę - wbrew pozorom - typowy dla późnego "ST" melodramat z happy endem i naciąganą warstwą naukawą, trochę zaś uderzająca w znacznie poważniejsze tony opowieść o kanibalizmie na rakietach. B specyficzna, zresztą, bo zaczynająca od kanibalistycznego żerowania na zwłokach najbliższych, a kończąca rodzinnym obiadem...


(Nie jest to nic, co bym jakoś bezwzględnie polecał - dlatego nie dałem tego do wątku filmowego - ale dostarczyły mi te historie, choć mógłbym długo rozwodzić się nad ich wadami, sporo radości, a i na pewnych poziomach bywają niegłupie.)

Po namyśle doedytuję jeszcze dwie tegoroczne rzeczy, które mniej mi przypadły do gustu, mogą też być mniej zrozumiałe dla kogoś, kto nie jest zakamieniałym startrekowym fanem (bo pierwsza z nich stanowi bezpośredni prequel do wydarzeń drugiej i trzeciej z kinówek "ST", do którego pełnego zrozumienia konieczna jest też wiedza jak kirkowy towarzysz Scotty trafił w czasy Picarda; druga zaś nie dość, że nawiązuje do znanego odcinka będącego pierwszą fabularyzacją koncepcji fizycznych Everetta, to jeszcze ma za punkt wyjścia fabuły zdarzenia z dwu innych fan-epizodów, które już się tym "Mirrorem..." uprzednio żywiły*), niemniej przyjęte były na Zachodzie na tyle pozytywnie, że chyba i je przywołać wypadnie (dodając jeszcze, że jedna to kolejna dokrętka losów Kirka, druga - opowieść o jego koledze z akademii i załodze tegoż):



* Lepszy z nich, jako materiał do porównań:


Niestety (dla części z Was może stety ;)), zdaje się, że to ostatnie takie podrygi "Star Treka". O tłumieniu fanowskiej kreatywności i fatalnym wyniku filmu kinowego była mowa, teraz jeszcze przesunięto premierę zapowiadanej "oficjalnej" serii:
http://www.startrek.com/article/new-discovery-launch-date-may-2017
I to w atmosferze - jak przyznał sam szef studia - paniki (i obaw o jej przyszły odbiór):
http://trekcore.com/blog/2016/09/star-trek-discovery-producers-begged-les-moonves-to-reschedule-show/
« Ostatnia zmiana: Grudnia 12, 2022, 09:05:10 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #68 dnia: Stycznia 22, 2017, 05:25:27 pm »
W roli uaktualnienia (jeśli to kogo obchodzi ;)).

Seria "Star Trek: Discovery" ma już obsadę (nie wiadomo czy to komplet):
http://www.startrek.com/article/star-trek-discovery-beams-up-three-cast-members
http://www.startrek.com/article/qapla-discovery-introduces-the-klingons
http://www.ew.com/article/2016/12/14/star-trek-discovery-walking-dead-sonequa-martin-green
http://www.startrek.com/article/james-frain-joins-discovery-as-sarek
Za to jej główny producent zrezygnował ze stanowiska woląc Gaimana ekranizować:
http://www.startrek.com/article/berg-and-harberts-take-command-of-discovery
http://europe.newsweek.com/exclusive-bryan-fuller-bittersweet-departure-star-trek-527540?rm=eu
Zdjęcia do niej ruszają pojutrze, ale... data premiery znów została przesunięta (ad mortem defecata? bo nie podano na kiedy):
https://www.cbspressexpress.com/cbs-all-access/releases/view?id=46884

W sławetnej sprawie "Axanaru" zaś przedwczoraj doszło do ugody:
http://www.axanarproductions.com/9707-2/
Na dość dziwnych warunkach (film powstanie, przycięty do rozmiaru dwu piętnastominutowych części; jednocześnie wytwórnie zgodziły się by Alec Peters wykorzystał zatrudnionych dotychczas profesjonalistów i nakręcone już ujęcia z ich udziałem, ale nowych werbować mu nie wolno):
http://fanfilmfactor.com/2017/01/20/more-details-about-the-settlement-in-the-axanar-lawsuit/

Stąd zaś można się dowiedzieć jak wygląda stan fanowskiego "Treka" po procesowym zamieszaniu (kto kręci dalej, kto produkcję zwija, itd.):
https://trekfanproductions.com/2017/01/10/thefanfilmschangedforever/

Spustoszenia są spore, ale coś tam powstaje (tyle, że tak krótkie jak wytwórnie tego chcą). Najlepsze z tych króciaków wyglądają tak (kto chce - niech ogląda, ale potem mnie nie bije ;)):




Acz odnotować trzeba, że (prawdopodobnie) lepszy od tamtych nadciąga, "Pacific 201" się zwie:
https://www.youtube.com/watch?v=JZWn4f5BPHE
https://www.youtube.com/watch?v=I8OMgaaqSrU
https://www.youtube.com/watch?v=J6JCVaZVRWk
https://www.youtube.com/watch?v=8IqNJ2vwIH8
Ponoć bliższy porządnej SF ma być:
http://www.pacific201.com/
Się zobaczy, czy będę go mógł Wam rekomendować, czy tylko w gronie fanatyków oglądać ;).

ps. Trzeba, skądinąd, odnotować, że takie kręcenie kilku(nasto)minutówek można uznać za powrót fanowskiego "ST" do korzeni - zanim powstały "Digital Ghosty" i "Hidden Frontiery" tak to wyglądało:

(Dobra, trochę ;) naginam fakty, bo film jest o 3 lata młodszy od "DG", a o cztery od pilota "ST: HF", ale b. przypomina płody fanowskiej aktywności z lat '90 - więc może je symbolizować - różniąc się od nich in plus jakością - a po co mam Wasze oczy kaleczyć ponad miarę?  8))
« Ostatnia zmiana: Lutego 03, 2017, 05:18:16 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #69 dnia: Lutego 03, 2017, 04:59:38 pm »
Pojawił się trailer dokumentujący ruszenie produkcji w/w "Discovery":

Jako też kolejny z nowomodnych krótkich filmików ("Chance Encounter" się zwie), przez zachodnich maniaków "ST" prawie na kolanach witany:

Ale mnie pierwszy ino zirytował (za dużo wpływu pomysłów p. Abramsa tam widać, już na pierwszy rzut oka - te mundurki, ten mostek wielki jak stodoła), drugi zostawił dość obojętnym (doceniam robotę, doceniam ambitną chęć wykroczenia poza konwencję kosmicznej strzelanki, ale znów Coelho-in-space się skończyło i bajką anaukową o przeznaczeniach a wyższych siłach).

Więcej już nadziei wiążę z filmem "Star Trek: First Frontier" za trzydzieści tychów zielonych nakręconym (pewnie ostatni taki fanowski wybryk, bo teraz są wytyczne wiadome):

Owszem, kapitan (niby ten) minę ma jakby na zatwardzenie cierpiał, ale sądząc po tym w jakim kierunku idą twórcy - te egzobiologiczne szacunki w napisach początkowych, ta typowa dla starej SF (w tym klasycznego "ST") atmosfera przyglądania się w urzeczeniu kosmicznym cudom (zwróćcie uwagę na rzeczonego dowódcy spojrzenie - kicz straszny, ale w szlachetno-klasycznym stylu*) - gotowy film może się okazać obiecujący (zwł. że sami profesjonaliści tam grają). Może stanowić nawet ostatni, najostatniejszy, podryg klasycznego "Treka".

* Nawiasem: rzeczona scenka (w tym słowa "Let's see what's out there.") skopiowana jest na żywca z ostatniej sceny "Encounter at Farpoint", pierwszego odcinka "ST: TNG" (widocznej pod sam koniec zwiastuna tegoż).
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 12, 2017, 10:04:44 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #70 dnia: Lutego 27, 2017, 09:08:47 pm »
Pamiętacie naszą dyskusję o porno w SF?

http://pl.ign.com/m/mass-effect-andromeda/9850/news/kosmiczne-soft-porno-tak-tworcy-okreslaja-scenki-milosne-w-m

Zważywszy na to, że Mass Effect był od początku postrzegany jako nieoficjalny "Star Trek" (jak m.in. seriale "Babylon 5" i "Andromeda" przed nim), można rzec, że upadek "ST" trwa. Po serialu dla nastolatków ("Enterprise") i blockbusterach przyszła pornografia...

Chyba można zamykać wątek...*

Nawiasem: ciekawe jaki jest związek pomiędzy takimi ruchami produkcyjnymi, a tym zdarzeniem sprzed ponad roku:
http://pl.ign.com/m/mass-effect-andromeda/1657/news/glowny-tworca-mass-effect-andromeda-opuszcza-bioware

* Chociaż reklamy tego pornolca cień nadziei zostawiają...


(No, ta z ESA, bo w tej właściwej ;) to się jak u Abramsa strzelają, choć niby osłodzone to paroma widoczkami i klasycznymi zdaniami o eksploracji, odkrywcach, itp.)
« Ostatnia zmiana: Marca 09, 2017, 11:41:16 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #71 dnia: Marca 09, 2017, 12:02:16 pm »
Jeszcze a propos reklam tego Mass Effecta... Ta inicjatywa z ESA fajnie się rozwija (i to jest dobry powód, by nie żałować, że toto na rynek wchodzi):


Ale jak pokazali bliżej samą grę, to o jeżu!


Opisywana tam - z zachwytem - eksploracja polega na FPSowym szyciu z rozmaitej, różnokalibrowej, broni do tubylczych (fakt, agresywnych) form życia. Nie miałem pojęcia, że misje badawcze na tym polegają (choć może początek "ST: NEM" - do którego tak pięknie nawiązują - powinien mnie w tym względzie uświadomić* ;D).

* Ba, można to też podciągnąć pod cenne badania naukowe z zakresu huberathowskiej survivalistyki - jaka skala ostrzału czyni Obcą istotę żywą - nieżywą.

A poza tym nazwali tam wodę minerałem (co - od biedy - można uznać za piękne nawiązanie do lodowego jenerała-minerała w "Bajek...";)).

To jeśli chodzi o jeden gniot. Drugi ("Discovery") wciąż obsadowo puchnie:
http://www.startrek.com/article/discovery-adds-three-starfleet-officers
http://www.startrek.com/article/discovery-adds-two-more-cast-members
Ale i z nim szczególnych nadziei nie wiążę (choć z trochę innych powodów, niż te co to zachodnich fanów bulwersują ;) ).

A to, co fan-twórcy mają do zaoferowania, też takie se (niehumanoidy o ludzkich charakterach, jakieś spiski i intrygi zamiast picardowej - serialowej, nie mylić z tą powyższą - eksploracji; już techniczną nieudolność wybaczyć najłatwiej):


Tak, jak ktoś (np. Blady zakładając wątek) uważał, że już w połowie lat '90 było z "ST" źle, to teraz to poza skalę wyszło...

Mówiłem, można zamykać...
« Ostatnia zmiana: Marca 09, 2017, 12:09:26 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #72 dnia: Maja 18, 2017, 09:31:49 pm »
Kolejna rekapitulacja nowin z ostatnich miesięcy... Ta ME: Andromeda tyle negatywnych reakcji wzbudziła, że o zamknięciu serii mówią:
http://www.econotimes.com/Mass-Effect-Andromeda-Hate-May-Have-Killed-The-Franchise-Series-In-Hiatus-695149
(W sumie optymistyczne, że ludzie jednak nie zawsze byle co łykają, smutne natomiast, że możemy być świadkami wylewania z kąpielą, nie - nauki na błędach.)

Poza tym pokazał się kolejny odcinek tej fanprodukcji z "Continues" w tytule, co o niej wspominałem; jej twórcy jakoś się dogadali z posiadaczami praw (może dlatego, że po obu stronach gra Rod Roddenberry, syn Gene'a):

Realizacyjnie b. dobry (jak kto lubi wierne podrabianie klimatu niskobudżetowego serialu z lat '60 będzie zachwycony). Fabularnie? Zrzynka z "Odysei..." w dużym stopniu, w której gdzieś tam od niechcenia padają - dziś oklepane - Wielkie Pytania klasycznej SF, z tym, że kulawo skonstruowana (czemu ten komputer nie strzela jak miał ich na widelcu?), i jeszcze rozdwajającymi ludzi - i statki - anomaliami czasoprzestrzennymi z "Voyagera" rodem przyprawiona. Dla takich fanatyków jak ja ;) - nawet strawne. Ogólnie jednak trudno polecać.

No i w sprawie "Discovery" w końcu się coś ruszyło... Skończyli kompletowanie załogi:
http://www.startrek.com/article/rainn-wilson-his-name-is-mudd-on-discovery
http://www.startrek.com/article/discovery-adds-to-its-ranks
Oficjalnie potwierdzili Green:
http://www.startrek.com/article/sonequa-martin-green-beams-aboard-discovery
A potem przywalili zwiastunami, dwoma:
https://streamable.com/pmp54

I po prawdzie "StarTreka" to ja w tym w ogóle nie czuję, chyba, że abramsowego. Taka generyczna niby-SF-rozwałka w stylu tej "Gry Endera" niedawnej, z Fordem.

Więcej już trekowatych elementów znajduję w parodii pt "The Orville", którą Seth Macfarlane od "Family Guy'a", ale i drugiej serii "Cosmosu" (nawiasem: w "Treku" też grał, bo fan), kręci (zwł. że wspierają go w tym kręceniu różne filary starej  - Roddenberry'ego pamiętającej - ekipy "ST"*):

Ale tam znów skatologiczny - i, co gorsza, nieśmieszny - "humor" odstrasza.

* M.in. Brannon Braga, który różne osławione startrekowe chały pisał - acz, co ciekawe, i parę z najlepszych odcinków - więc może w roli parodysty lepiej się spisze... I Jonathan Frakes, któren dwa z filmów z Picardem uczynił prawie oglądalnymi, choć wytwórnia (i koledzy z ekipy) utrudniali mu to jak mogli. Próbka stylu Frakesa:
https://www.youtube.com/watch?v=z7uerhyxnA0
https://www.youtube.com/watch?v=RwfdGTWhUb4
(Głupie jak but to było, ale jakieś dostojeństwo miało. Nie to, co obecne strzelanki.)

Cóż, zdaje się, że przykłady (w miarę) wartościowego "ST" znajdę już tylko w książkach:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=2&topic=2933&page=3#msg309729
(Ten Bennett to żaden geniusz, nawet jak na SF, ale pakuje w swoje czytadła stężenie naukowości nie mniejsze niż głośny ostatnio Watts, i to mi wystarcza, bo w tym, co powyżej, nawet tego nie ma.)
« Ostatnia zmiana: Marca 21, 2019, 03:47:56 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #73 dnia: Sierpnia 10, 2017, 08:21:28 pm »
Dziewiąty, przed-przedostatni odcinek wspominanego "Star Trek Continues" - "What Ships Are For" (taki se - utrzymany w tradycji "ST" komentarzyk do wiadomego kryzysu imigracyjnego, w Juesej nawet się podoba):

(Jak patrzeć pod kątem poważnej SF to cuda i dziwy tam są, typu niewielkiej planetoidy, która atmosferę utrzymuje i do zamieszkania się nadaje ;D.)

Kolejna reklamówka "Star Trek Discovery"*:


* Nawiasem: wiadomo już dokładnie czemu producent tej serii odszedł, i nie budzi to nadziei, nawet we mnie ;) (chciał "a more heavily allegorical and complex story line", a studio - niekoniecznie):
http://trekmovie.com/2017/07/28/bryan-fullers-original-pitch-for-star-trek-discovery-included-going-beyond-tng-era/

I jeszcze jedna, tym razem fanowskiego "Pacific 201", o którym wspominałem (całe ujęcie w roli teasera ujawnili, o datki na dokończenie prosząc):


Oraz "Darmok and Jalad", krótka animacyjka poświęcona Łopcym herosom ze znanego odcinka "TNG":


ps. Skoro zaś wspominałem, że nastąpił pogrom fanprodukcji "ST" to chyba i o tym, że teraz odgrom ;) się zaczyna, też wspomnieć muszę. Oto bowiem James Cawley (producent jednej z bardziej znanych fan-serii, co to m.in. nagradzany "World Enough...", którym Was tu męczyłem ;), nakręcił) dostał licencję CBS-u na prowadzenie Star Trek Fan Film Academy gdzie fani będą mogli kręcić krótkie filmiki bez oglądania się na wiadome wytyczne (czyli zatrudniać profesjonalistów do pomocy; gdzie stałą część ekipy Cawley stanowić mają - dobrze się kojarzący tym, którzy "StarTreka" nieźle znają - Doug Drexler, Denise i Michael Okuda, oraz Daren Dochterman):
http://trekmovie.com/2017/08/05/stlv17-star-trek-tour-announces-star-trek-film-academy-for-fans-to-learn-to-make-episode/
Zobaczy się co z tego wyniknie.

Aha: i studio, co Mass Effect: Andromedę - o której też coś tam napomknąłem - wysmażyło, padło, czego i wszelkim szmirusom życzę:
http://www.benchmark.pl/aktualnosci/studio-tworcow-mass-effect-andromeda-konczy-dzialalnosc.html
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 10, 2017, 08:26:14 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #74 dnia: Listopada 27, 2017, 09:04:56 am »
Dwuczęściowy finał "Star Trek Continues" (i zarazem słynnej kirkowej pięcioletniej misji, trwającej tak i trwającej od lat '60 ;)) - "To Boldly Go":



Cóż... obejrzałem i szczerze mówiąc jestem rozczarowany, bo zasadniczo jest to "TOS" w manierze "DSC".
Owszem, technicznie jest bez zarzutu - aktorstwo, muzyka, kostiumy, dekoracje, owocujące porwaniem munduru Jamesa Tyberiusza bójki - wszystko to jest w klimacie Oryginalnej Serii, i to nawet bardziej niż zwykle - podróbka doskonała. Owszem, miło obejrzeć powrót Romulan Commander (zwanej tu - za powieściami na licencji - Charvanek) - w tej roli Amy Rydell, córka Joanne Linville (grającej tę postać w odcinku "The Enterprise Incident"), wyglądająca jak klon swojej matki. Owszem, fajnie popatrzeć na produkcję krzyczącą każdym swoim kadrem "oto 'Star Trek' traktujący się serio!" - co stanowi miłą przeciwwagę dla pseudo-mrocznych dziwactw "DSC" i ostentacyjnego parodystycznego kiczu "ORV". Ale... w sumie - niczym w pilocie w/w "Discovery" - po prostu dużo (i bez uchwytnego sensu) się dzieje. (W dodatku widać, że tego sensu nikt nawet nie usiłował tam wprowadzić, że od początku w planie był - swoisty - akcyjniak bazujący za zabawie psi-wątkami sprzed półwiecza, nie - typowe dla konwencji, mniej lub bardziej udolne, filozofowanie.) Mimo posadzenia do scenariusza dość znanego pisarza SyFy, góra urodziła mysz; jest to najsłabsza z odsłon "STC"*.

* Choć zachodnim fanom się podoba; zdaje się, że forma plusuje i kontekst swoje robi:
http://fiction.ex-astris-scientia.org/star_trek_continues_reviews.htm#boldly
http://trekclivos79.blogspot.com/2017/11/to-trek-with-love-finale-of-continues.html

Niemniej... zawsze przykro, że kończy się seria, która trochę solidnego (acz nie jakiegoś genialnego, nawet nie wybitnego w swej klasie) "Treka" przez lat parę dostarczyła. A nawet więcej... - po 51 latach kończy się (definitywnie?) "ST" w swojej klasycznej formule*.

* Owszem, mają niby powstać jeszcze jakieś "Farraguty" i "Intrepidy", ale to już nie to (zbyt jawnie fanowskie są, po prostu).

ps. Zaczynali, przyznać trzeba, lepiej niż kończą, choć nie od SF, a od koślawych metafor z Homo rusticusami oriońskimi w głównej roli:
« Ostatnia zmiana: Grudnia 12, 2022, 11:47:21 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki