4456
Akademia Lemologiczna / Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« dnia: Października 30, 2014, 04:55:48 pm »
Cymbałówcymbałów...Dziady na jutro jak znalazł
A i początek improwizacyjny - całkiem dobry.
Skoro to nie pasuje, tamto gniecie, tu się wyrywa, tam grzeszy...
Noo...wiadomo - generalnie - z tego wolnościowego wyrywania się - przebija Dostojewski;))
Ale! Mnie się ten pęd do wolności skojarzył Lemozwrotnie - tzn. ze świetną i lubioną - a zapominaną - Maską:
"Nie znam się na urządzeniu podobnych tobie ani trochę, wszelako widzę cię i słyszę i wydajesz mi się z twojej mowy rozumem, jakkolwiek może poddanym ograniczającemu zniewoleniu, lecz skoro, jak mi właśnie mówisz, walczysz z tym zniewoleniem, maszyno, i powiadasz, że czułabyś się wyzwolona, gdyby ci odebrano wolę zabójstwa, powiedz mi, a jakże ci jest z tą wolą?"
Zakonnicy to jednak potrafią:
Mogę uczynić, jeśli chcesz, tylko jedną rzecz, mogę mianowicie bieguny wiadomego miejsca opylić przez rurkę startym na proch żelazem, gdyż od tego powiększy się nieco przedział twej wolności.
Hm...właściwie końcówka Diagorasa jest taka sobie - jakoś nie ma grozy w zniknięciu galarety i przekaźnika.
W sumie co?
Kisielowate porwały Diagorasa?
Troszkę głupie.
Bo po co?
Źle im było w kadziach?
Chciały w świat?
Ciekawiej by było, gdyby koniec sugerował, że maź może się rozprzestrzenić i powodować...człekami:)
A tutaj - wszyscy przepadli i koniec bajki:)
A i początek improwizacyjny - całkiem dobry.
Cytuj
Zaiste - boga trudno zadowolić.A raczej - chronologicznie - bogu trudno zadowolić stworzone...stworzenie;)
Skoro to nie pasuje, tamto gniecie, tu się wyrywa, tam grzeszy...
Noo...wiadomo - generalnie - z tego wolnościowego wyrywania się - przebija Dostojewski;))
Ale! Mnie się ten pęd do wolności skojarzył Lemozwrotnie - tzn. ze świetną i lubioną - a zapominaną - Maską:
"Nie znam się na urządzeniu podobnych tobie ani trochę, wszelako widzę cię i słyszę i wydajesz mi się z twojej mowy rozumem, jakkolwiek może poddanym ograniczającemu zniewoleniu, lecz skoro, jak mi właśnie mówisz, walczysz z tym zniewoleniem, maszyno, i powiadasz, że czułabyś się wyzwolona, gdyby ci odebrano wolę zabójstwa, powiedz mi, a jakże ci jest z tą wolą?"
Zakonnicy to jednak potrafią:
Mogę uczynić, jeśli chcesz, tylko jedną rzecz, mogę mianowicie bieguny wiadomego miejsca opylić przez rurkę startym na proch żelazem, gdyż od tego powiększy się nieco przedział twej wolności.
Hm...właściwie końcówka Diagorasa jest taka sobie - jakoś nie ma grozy w zniknięciu galarety i przekaźnika.
W sumie co?
Kisielowate porwały Diagorasa?
Troszkę głupie.
Bo po co?
Źle im było w kadziach?
Chciały w świat?
Ciekawiej by było, gdyby koniec sugerował, że maź może się rozprzestrzenić i powodować...człekami:)
A tutaj - wszyscy przepadli i koniec bajki:)