Polski > Akademia Lemologiczna

Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]

(1/158) > >>

Q:
Jak w tytule.

Jako, że "Dzienniki..." rożne miały wydania, lecimy według kolejności wikipedycznej (jeśli ktoś nie ma dostępu do danego utworu najwyżej się wyłącza na czas gdy mowa o nim... albo bazuje na wspomnieniach):

Podróże Ijona Tichego
*    Podróż siódma [1964]
*    Podróż ósma [1966]
*    Podróż jedenasta [1961]
*    Podróż dwunasta [1957]
*    Podróż trzynasta [1957]
*    Podróż czternasta [1956]
*    Podróż osiemnasta [1971]
*    Podróż dwudziesta [1971]
*    Podróż dwudziesta pierwsza [1971]
*    Podróż dwudziesta druga [1954]
*    Podróż dwudziesta trzecia [1954]
*    Podróż dwudziesta czwarta [1954]
*    Podróż dwudziesta piąta [1954]
*    Podróż dwudziesta szósta i ostatnia [1954]
*    Podróż dwudziesta ósma [1966]
*    Ostatnia podróż Ijona Tichego [1999]

Ze wspomnień Ijona Tichego
*    Ze wspomnień Ijona Tichego I [Skrzynie profesora Corcorana] [1961]
*    Ze wspomnień Ijona Tichego II [Decantor, wynalazca duszy nieśmiertelnej] [1961]
*    Ze wspomnień Ijona Tichego III [Profesor Zazul] [1961]
*    Ze wspomnień Ijona Tichego IV [Fizyk Molteris] [1961]
*    Ze wspomnień Ijona Tichego V - Tragedia pralnicza [1963]
*    Formuła Lymphatera [1961]
*    Doktor Diagoras [1964]
*    Zakład doktora Vliperdiusa [1964]
*    Ratujmy kosmos [1964]
*    Profesor A. Dońda [1973]
*    Pożytek ze smoka [1993]

*    Kongres futurologiczny [1971]
Zostawiamy na koniec, albo odkładamy do kolejnej sesji "Akademii..."

(Aha: sakramentalne pytanie: ile czasu dajemy sobie na jedno opowiadanie? Tydzień? Mniej? O odpowiedź poproszę w wątku organizacyjnym...)

Edit: chuolewa, poprawiam obrazek bo go odruchowo otagowałem jak na startreku...

Q:
Przeczytałem tymczasem "Przedmowę" i "Wstęp".

Przedmowa, cóż... W tej barokowej tytulaturze dostrzegłem - poza warstwą czysto humorystyczną - także satyrę na feudalne ciągotki autorów space oper, gdzie występują tytuły równie absurdalne, a z drugiej strony jasną lemowską sugestię, że na serio o takich skalach czasowo-przestrzennych w konwencji niby-podróżniczej mówić się nie da. Sugestia ta pobrzmiewa jeszcze mocniej w zdaniu o tym, że całość "Dzienników.." zajmuje osiemdziesiąt siedem tomów in quarto z suplementem (słownik gwiazdowy i skrzynia z okazami poglądowymi) oraz mapą wszystkich podróży.
Znaczy... Wszechświat za duży jest, a Obcość zbyt Obca by je ot tak sobie opisać w zgrubnym uproszczeniu. Rzecz niby oczywista, acz nie dla autorów SF itp. worldbuilderów.

Rozgrzeszywszy się tym sposobem z niemożności napisania wielkoskalowej SF na poważnie, Lem zapowiada jednocześnie do czego będzie nawiązywał tworząc groteskę, padają nazwiska: Karol Fryderyk Hieronim Muenchhausen, Paweł Masłobojnikow, Lemuel Gulliwer czy Maître Alkofrybas.
Jarzębski i Oramus pisali co z tych nazwisk wynika, dorzucali też do puli Kubusia Fatalistę i bohaterów "Powiastek filozoficznych", więc chyba tu już wszystko zostało powiedziane.

(Może tylko jedna ciekawostka - Masłobojnikow pochodzi oczywiście z "Dziejów pewnego miasta" Sałtykowa-Szczedrina, a w tych "Dziejach..." - stanowiących jedną wielką satyrę na ówczesną historię najnowszą Rosji - mamy takiego oto bohatera: Demencjusz Warłamowicz Brudasty, ósmy naczelnik Głupowa, rządził bardzo krótko, ale pozostawił niezatarty ślad w historii miasta. Wyróżnił się tym, że nie był zwykłym człowiekiem, a w głowie zamiast mózgu miał dziwne urządzenie, odtwarzające jedno z kilku zaprogramowanych u niego zdań., cyt. za Wikipedią; czyli co? Robot!)

Baron, baronem, ale Sałtykow-Szczedrin, Swift i Rabelais to znacznie ciekawsi literaccy protoplaści niż "Doc" Smith, Van Vogt, Asimov i Heinlein, których spodziewałby się czytelnik sięgający po dzieje dzielnego kosmonauty; czytelnik nie wiedzący nic o autorze mógłby sobie rzec "tak się stawiać w jednym rzędzie z Wielkimi, ma tupet ten Lem!", ale doczytawszy znalazłby pełne podstawy do przejawiania, przez Mistrza, takiego tupetu.

Dalej "Wstęp" (do wydania z lat '80)... Kpiny z psychoanalizy, żarty ze zbytniego "unaukowiania" krytyki literackiej, a takoż z grzebania po szufladach Wielkich by znaleźć i wydać co się da (żartować można, ale chyba wszyscy czekaliśmy z wypiekami na "Sknocony.."? ;)), wreszcie rozważania o tym czy za Tichego nie pisał aby Lem i o tymże LEMie (zdające się być komentarzem tyleż do fantastycznych plotek powstających na gruncie krajowym wokół Lema gdy zasłynął jako autor SF, co i do słynnych donosów Dicka). Na koniec padają daty dość wczesne połączone ze sprawami futurystycznymi: katalogi wielkich maszyn elektronicznych (por. np. Nortronics, New York, 1966-9), ani Wielka Encyklopedia Kosmiczna (Londyn 1979), wygląda to na celowe budowanie atmosfery umowności, przeplatania czasów naszych z bliżej nieokreślonymi czasami Tichego (gorzej jeśli wstęp w tej postaci pochodzi z lat '60, bo w takim wypadku nadinterpretuję ;D), tak, czy siak pobrzmiały mi w tej umowności echa Dicka, u którego - w powieściach z lat '60 - istniały w latach '70 rozwinięte kolonie marsjańskie.

ps. przepraszam, że wypowiedź wyszła mi chaotyczna - i na poziomie co bardziej wymęczonych z konkursowych recenzji - ale mam teraz na głowie parę spraw ujemnie wpływających na forumową wenę, a z drugiej strony czuję się w obowiązku zainicjowania dyskusji, skoro wątek założyłem, więc wyszło jak wyszło...

maziek:
To w zasadzie pobieżnie od czego zaczynamy wreszcie?

Q:
W zasadzie albo kontynuujemy omawianie "Przedmowy" i "Wstępu", albo przechodzimy już do "... siódmej".

Terminus:
No spokojnie, powoli. Były pewne zasady w ramach AL (Armia Ludowa?), a mianowicie: wyznaczało się DATĘ, do której wszyscy się zobowiązują przeczytać dany fragment. Nie chodzi o imponowanie wiedzą i rzucanie cytatami, ale żeby każdy naprawdę przeczytał. Niech będzie podróż siódma, i niech będzie na przykład - za trzy dni, czy jakoś tak. Czyli np. od soboty można rozmawiać o podróży siódmej. Ma 16 stron, każdy chyba zdąży? Średnia w populacji to około 30 stron na godzinę, więc to pół godziny wysiłku...

NIE chodzi tu o to, by ktoś wparował, i napisał post typu: "no nie czytałem 'DG' od 20 lat, ale o ile pamiętam, to podobały mi się te stworki z dupami z boku, i te roboty, no, i pamiętam też to i tamto... i w ogóle luz (a w ogóle panie, Tusk to mynda, niech już wrócą czasy złote!)". Tu się rozchodziło o wspólne czytanie. To taka namiastka spotkania i czytania razem.

A póki co, to na przykład do tej soboty się porzuca mięsem, ogólnikami, pochwali się itp. Albo inaczej - można pisać o 7 już teraz, jak tam chcecie, ale nie pisać o 8,9 i 152. Jakieś ramy czasowe niech się pojawią.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej