@Q
Bambolenia ciąg dalszy.
Skąd wiesz, że za lat...
x3
Nie wiem, tak jak i Ty nie wiesz.
To z Twej strony czysty akt wiary w naukę i postęp. Za miliard lat może być...różnie.
Ja jestem konsekwentnie niewierzący. W to też, że nauka się domknie i udzieli wszystkich możliwych odpowiedzi.
że za lat dwieście, czy tysiąc, nauki nie będą robić GOLEMy XVIII, dla których rozgryzanie psychiki Remuszków to będzie zabawa towarzyska,
Z tego prostego powodu nie, że Remuszki już dawno nie będzie. Owszem, może i możliwy będzie model R, ale model to tylko model.
Sęk w tym, że nauka kiepsko radzi sobie z konstrukcjami nielogicznymi. A taką wygląda mi świadomość.
Poza tym jej cechą jest ulotność. W nauce nazywa się to chyba fluktuacjami. Pojawi się nie wiedzieć skąd myśl i zaraz uleci bez śladu tak, że sam autor nie wie skąd ona i o czym to ja...
Chyba, że zakładasz możliwość utrwalania tych wszystkich ulotności na podobieństwo pola morfogenetycznego.
Chłop z Montaillou - Jean - wyszedł z głębokiego lasu na skarpę z której rozpościerał się dziwny widok, falujące w blasku słońca pole wrzosów przypomniało mu coś! Było to dość nagłe i pod wpływem tego impulsu zawrócił w kierunku grobli, czując że powinien coś zrobić. Coś czego nie zrobił, nieważnego, choć w tej chwili wydało mu się nadzwyczaj ważne. Idąc nie bardzo wiedział co to takiego i w cieniu lasu wrażenie zaczęło ulatać. Szedł coraz wolniej, na tyle wolno, że pozwolił siąść na odsłoniętym a spoconym karku tłustemu gzowi. Nagły ból otrzeźwił go - drapiąc się zaciekle zupełnie już zapomniał po co idzie. Czas wracać do chałupy, pomyślał. Jutro też będzie dzień.Co miał zrobić Jean? Jaki GOLEM na to odpowie?
Przecież można w zasadzie napisać, że atomy w mózgu Stanisława R. tak się zachowywały, że w efekcie ów mózg wydał rękom polecenie pisania artykułu... Może każdy schodzący z podstawowego, demokrytejskiego, poziomu, a więc mniej fizykalny, opis jest wymyślaniem tajemnicy gdzie jej nie ma?
Strasznie to mechanistyczne. Sprowadzanie świadomości do drgań atomów. Otóż wymyślanie tajemnicy samo jest już tajemnicą. Koza ma podobną budowę mózgu i jakoś nie wymyśla tajemnic...a może? Żeby wymyślić tajemnicę, czy choćby głupią bajkę z trzema dnami, trzeba zrezygnować częściowo z logiki. Lub zbudować inną a najlepiej wymieszać.
I mieć potencjał kreacyjny.
Nauka może się tylko przyglądać, bo choć potencjał ma, pęta ją logika i zasady. Przy niektórych pytaniach, rzecz jasna.
Te atomy zaś, to tylko dalszy poziom myślenia ala Piłsudski, który pośmiertnie kazał pokroić swój mózg w plasterki by znaleźli tam ewentualnego geniusza.
I co? I nic. Mózg jak mózg. Tyle w nim Piłsudskiego.
Dostaniemy jakąś porządną teorię mózgu/świadomości
Teoria nie odtworzy wyjątków i ulotności.
Zwłaszcza, że świadomość to "mała łódeczka miotająca się w oceanie nieświadomości".
Współodczuwaniem z każdym atomem.
Z atomami wolałbym nie współodczuwać. Już na karuzeli mam mdłości.
Drugi to świadomość swoich, swoich narzędzi itp. ograniczeń - im głębsza tym lepiej, zresztą - połączona jednak z ciągłym doskonaleniem narzędzi i aparatu poznawczego. Ta, jak dotąd, niewiedzę zauważalnie zmniejszała.
Raczej zwiększyła, biorąc pod uwagę, że każda odpowiedź generuje kolejnych pytań wiele.
Poza tym mam wrażenie, że nadajesz nauce cechy odrębnego świadomego siebie bytu.
A to wszak tylko narzędzie w rękach, mackach...znikną macki, zniknie nauka.
Ale pytanie nie jest, czy odpowie, podobnie jak nie jest, czy ktoś kiedyś wymyśli lepszą teorię niż Einstein - pytanie jest, czy uważasz, że MOŻE odpowiedzieć.
Przecież już dawno ustaliliśmy, że nauka omija takie pytania.
Bo są nienaukowe.
Zresztą odbiegliśmy od meritum, bo pytanie brzmiało nie - co istnieje? Tyle nauka może i da radę, ale - dlaczego tak istnieje, a nie inaczej.
Dokładniej, dlaczego stała kosmologiczna jest taka a nie inna.
Widzę tu niezła pętlę.