Szampany (bardzo dobre Igristoje) już były. Przy Łunochodzie. I tak jest ze wszystkim. Pamiętam doskonale, jak miałem dziewięć lat i na Skarpie Moktowskiej wraz z dziesiątkami innych ciekawskich wypatrywaliśmy przelotu pierwszego sputnika. Teraz czasami zakładam się z Kasią o małą wedlowską, kto w rozgwiedżoną mazurską noc pierwszy dostrzeże coś, co się rusza wśród gwiazd, i zwykle wypatrujemy niecałą minutę. Tak jest ze wszystkim, Pani Olu, nawet z pocałunkami: pierwszy wstrząsa, setny porusza, tysięczny powszednieje (mam na myśli tę samą damę, rzecz jasna).
Ale nazwa tego marsjańskiego spryciuli podoba mi się szczególnie, bo należy do mojej trzyrzeczownikowej dewizy życiowej :-)
VOSM - znudzony kukumberowy zrzęda/malkontent