Sorki, jakoś nie zauważyłem tych pytań.
Jeśli idzie o pierwsze pytanie to nie wiem, czy NASA (ew. ludzkość) robi co może (wątpię, szczerze mówiąc). Mimo wszystko przykładając to do ludzkich wymiarów jest z tym tak, jak z zabezpieczaniem się przed śmiercią na skutek bezpośredniego trafienia meteorytem w głowę vs śmierci w ruchu drogowym. Druga sprawa nie bardzo co może NASA zrobić. Mamy dwa przypadki - meteoroid o znanej orbicie, który może zagrozić Ziemi (wiadomo skąd i kiedy) i przybysz incydentalny. W pierwszym wypadku o ile wiem, nie ma w tej chwili takich, które zagrażają nam w dającej się określić przyszłości, ale jest kilkadziesiąt-kilkaset znanych obiektów (liczba zależy od przyjętych kryteriów), których orbity przebiegają na tyle blisko nas, że błąd iteracji orbity po kilku tysiącach lat zahacza o Ziemię. W tym wypadku mamy czas.
Drugi przypadek to namierzenie incydentalnego ciała na kursie kolizyjnym z wyprzedzeniem miesięcy (np.
http://pl.wikipedia.org/wiki/2007_TU24). Wtedy nie mamy czasu.
Drugi przypadek jest prosty - w tej chwili nie ma na Ziemi technologii zdolnej odparować taki "atak". Nie ma broni, którą można by wysłać rozsądnie daleko od Ziemi (obiekt porusza się z prędkością np. kilkudziesięciu km na sekundę). Tak więc biorąc pod uwagę nasze możliwości podróżowania w przestrzeni jeśli w ogóle istnieje w tej chwili pocisk zdolny do trafienia na kursie kolizyjnym w taki obiekt (nie wiem, ale wątpię) to spotkanie nastąpiłoby minuty czy godziny przed uderzeniem. Nie wiadomo dokładnie, jakie byłyby skutki "trafienia" obiektu głowicą atomowa (np.) ale raczej złe, czyli żadne. Nawet rozkruszenie obiektu na kilka brył niczego nie zmienia. Spekuluje się, że precyzyjny wybuch z boku mógłby zepchnąć ciało z kolizyjnej orbity. Zepchnięcie jest tu mocną metaforą, w przestrzeni wybuch atomowy to praktycznie jedynie promieniowanie (w zasadzie nie ma fali uderzeniowej) i to promieniowanie gdyby podgrzało jeden bok meteoroidu to ablacja zadziałałaby jak silnik odrzutowy. Tylko, że precyzyjna detonacja przy prędkości względnej 100 czy 200 km/s to mrzonka a poza tym ciało mogłoby się zacząć obracać zamiast grzecznie zejść nam z drogi. Poza tym z różnych szacunków wychodzi, że już jak wszystko by poszło jak trzeba to planetoida uzyska składowa boczną rzędu centymetrów czy w najlepszym razie dziesiątek cm/s. Czyli tyle co nic.
Pierwszy przypadek pozwala liczyć na to, że jakieś rozwiązanie pojawi się zanim będzie za późno. W chwili obecnej spośród rozmaitych pomysłów (ciągnik grawitacyjny itepe) realna (IMO) teoretycznie jest misja a'la NEAR czy HAYABUSA, Czyli wysłanie pojazdu na orbitę zagrażającego meteoroidu a następnie lądowanie na nim. To się udało, więc wiadomo przynajmniej, że autonomicznie pojazd taki ma szansę odnaleźć intruza w spodziewanej okolicy i samodzielnie przyziemić (czy też przymeteoroidzić
). Dalej to już jakieś delikatne spychanie bądź seria nieniszczących bryły kontrolowanych wybuchów. Inne pomysły to na razie full s-f.
Co do pytania o pozaukładowe meteoroidy to zupełnie nic nie wiem na ten temat. Nie wiem nawet, czy na tą chwile jest potwierdzony spadek choć jednego takiego. Zapytam światlejszych kolegów
. Wydaje mi sie to mało prawdopodobne, bo metody rejestracji foto (czy wideo) które umożliwiają w miarę dokładne wyznaczenie trajektorii w atmosferze (i to o ile obserwacja została dokonana z dwóch różnych punktów w skali zjawiska dobrze różniących się położeniem) działają od kilkudziesięciu lat. Wcześniejsze obserwacje (jedynie wizualne) dawały dużo mniejszą dokładność. W sieci PFN w sprzyjających okolicznościach trajektoria meteoru jest wyznaczona z dokładnością +/- 100m (korytarz). Czesi dużo lepszym (czytaj droższym) sprzętem robią to dokładniej (do 15m). Mimo wszystko dużo orbit da się dopasować do takiego korytarza. O ile wiem maksymalna prędkość meteoroidów układowych to jest 40 z hakiem km/s plus ruch postępowy Ziemi w sumie ponad 70 km/s - i taką prędkość ma rój Leonidów. Wykrycie czegoś szybszego oznaczałoby (tak mi się zdaje) okruch pozaukładowy. Ale jakie jest prawdopodobieństwo? Biorąc pod uwagę, że obiekty takie jak brązowe karły, czyli prawie-że-gwiazdy (troszku większe od Jowisza
) występują z nieznaną częstością (choć niektóre teorie przewidują, że przestrzeń i to ta w dziurach pomiędzy galaktykami jest nadziana nimi jak ciasto rodzynkami) - a pierwszego udało się zaobserwować zaledwie naście lat temu - to myślę, że niewiele o tym wiadomo. Zapytam, dam znać.
Zaznaczam, że powyższymi problemami nie zajmuję się jako "meteorytowy boy"
, to raczej z wiedzy ogólnej gdzieś tam się przylepiło.
edit: oto odpowiedź przesłana przez "znającego się" kolegę, którą pozwolę sobie zacytować:
"Co do pozaukładowych - prawie każdy katalog zawiera jakieś takie ale są
one zazwyczaj efektem błędów w wyznaczeniu prędkości (przy długich
orbitach +-0.1 km/s potrafi "wywalić" obiekt poza Układ Słoneczny). Jest
natomiast z ostatnich lat rosyjska publikacja w której autorzy
udowadniają istnienie takich meteoroidów wskazując że są to
wyjątkowo drobne ciała, raczej nie podpadające pod zwykłe obserwacje video"
Z czego należy wnosić, że nie wykryto na razie czegoś, co zasuwa 2x szybciej niż by mogło gdyby pochodziło z US. Jest jedynie pewien szum "na brzegu", w którym ew. może coś siedzieć.