Autor Wątek: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]  (Przeczytany 527716 razy)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #645 dnia: Kwietnia 26, 2014, 10:33:58 pm »
Cytuj
Tichy, nie Tichy... Jeden z najlepszych lemów, na moje oko ;).
Na moje też, choć raczej - nie Tichy. Myślałem jeszcze, może Tarantoga?
I też zgrzyta...ta matematyka.
Cytuj
i przejść do adremu:)
A jaki jest adres adremu? ;)
To jeszcze poboczę...
Można mieć brzydką kobietę, czy zwykłą i zazdrościć tym, co maja piękne, ale w końcu kobieta jest kobietą; natomiast ludzie pozbawieni matematyki - głusi na nią - wydawali mi się zawsze kalekami!
Ubożsi o taki świat! Nawet go nie przeczuwający! Taka konstrukcja matematyczna to ogrom - prowadzi, dokąd chce, człowiek niby stwarza ją, a w gruncie rzeczy odkrywa tylko zesłaną, nie wiadomo skąd, ideę platońską, zachwyt i przepaść - bo najczęściej prowadzi do nikąd...

Credo?  8)
Zmierzając do adremu - o czym jest "merytorycznie" te opowiadanie?
Bo jeśli dobrze przeczuwam, obarczone sporym błędem.
"Objawienie, którego dane było dostąpić mrówkom? Aprioryczna wiedza o świecie?
Czytam w te i we wte i zdaje się, że mieszane są dwie sprawy:
- wiedza o przetrwaniu w świecie - i ta może być niech już będzie...aprioryczna
- wiedza o świecie w sensie jego funkcjonowania, mechanizmach i "stanie rzeczy" na dany moment.
Mózg, jak niedawno gdzieś przeczytałem, nie powstał do myślenia i subtelnych rozważań, tylko do przetrwania, rozmnożenia się nosiciela i wyautowania, już zbędnego.
I taką wiedze organizmy mają apriorycznie...raczej? :)
Tylko; wiedza jak upolować i skonsumować filozofa to nie to samo co wiedza o tym filozofie i meandrach jego teorii.
Ale że o mózgu brzusznym już wtedy pisał, wydawało mi się, że to niedawna moda, czy też objawienie?
http://www.newsweek.pl/twoj-drugi-mozg,54470,1,1.html
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 26, 2014, 10:44:07 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #646 dnia: Kwietnia 27, 2014, 10:30:49 pm »
Zawżdyć można od podstaw ;):
http://www.grc.nasa.gov/WWW/K-12/Numbers/Math/documents/Tensors_TM2002211716.pdf
Cytuj
Gdyby do mnie kto tak uprzejmie, też by mię rozczulił, a ego mam wybujałe, wiem co piszę ;).
Kadzenie? Czy zwykła uprzejmość - w stosunku do obcego? W dodatku kiedy chce się dostać od niego gazetę do przejrzenia.
Sprawdźmy:
Łaskawy panie Q, dziękuję, że pozwolił mi pan przejrzeć te dokumenta...Pan mi to daje? Nie wiem jak dziękować...przepraszam za natarczywość, ale zmuszona jestem prosić pana o streszczenie zalinkowanego...wyjdę lepiej, kelner nadchodzi, nie chciałabym, aby...to proszę tylko zostawić objaśnienie pana linki o podstawach...z kawą proszę się nie fatygować...z góry dziękuję:)
To teraz rozczulony  - kładź tłumaczenie tych tensorowych podwalin - ja już je afinalnie poafinoruję;)))
A jaki jest adres adremu? ;)
Ba :-\ ;)
Cytuj
Ale że o mózgu brzusznym już wtedy pisał, wydawało mi się, że to niedawna moda, czy też objawienie?
Widocznie już w latach 60 funkcjonowały motylki brzuszne i to: przez żołądek do serca (defaktycznie do mózgu) ;))
I jeszcze naprzykładowo: tyle wiesz, ile zjesz;))
Cytuj
Zmierzając do adremu - o czym jest "merytorycznie" te opowiadanie?
Poniekąd jest o tym, co ciągle tu wałkujemy mówiąc o robotach, automatach i inkszych mniemanych stworach rozumnych. Czyli, że człek - temi ręcami - wymyśli sposób na stworzenie istoty golemopodobnej, która to istota pojąwszy w lot przyświetlny  całą problematykę istnienia - jako bezużytecznego stwórcę -  człeka wyautuje.
Jeśli będzie jej przeszkadzał - ostatecznie. Jak upierdliwego komara - w parze z muchą.
Czyli sensem przekaźnika - przekaz. Prowadzący do zagłady gatunku.
Lekkie zapętlenie w temacie ewolucji: musiała uczynić to za pośrednictwem istot rozumnych, sama bezrozumna i dlatego stworzyła ludzi.
Bezrozumna...celowość?:)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #647 dnia: Kwietnia 27, 2014, 10:44:53 pm »
Cytuj
Poniekąd jest o tym, co ciągle tu wałkujemy mówiąc o robotach, automatach i inkszych mniemanych stworach rozumnych. Czyli, że człek - temi ręcami - wymyśli sposób na stworzenie istoty golemopodobnej, która to istota pojąwszy w lot przyświetlny  całą problematykę istnienia - jako bezużytecznego stwórcę -  człeka wyautuje.
Dziekuję za wyjaśnienie, bo zafiksowałem się tylko na wycinek to istota pojąwszy w lot przyświetlny  całą problematykę istnienia - swoją drogą piękny eufemizm, ta "cała problematyka istnienia".
Bo czyliże co - jak? Czy dlaczego na co?
Cytuj
Prowadzący do zagłady gatunku.
A to optymistyczne, bo chronić nas będzie dopóki golema nie strugniem. No ale zapętlenie...ewolucja może się nami rozczarować. Gdy zgładzimy się bezgolemowo.
Termity z wczesnego Lema się przypomniały, kiedy tak o tymi mrówkami sprytnymi apriorycznie afinalnie egzemplifikował.
 Jak to było??? Kryształowa kula?
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 27, 2014, 11:01:45 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #648 dnia: Kwietnia 27, 2014, 10:55:02 pm »
wycinek to istota pojąwszy w lot przyświetlny  całą problematykę istnienia - swoją drogą piękny eufemizm, ta "cała problematyka istnienia".
Bo czyliżeco - jak? Czy dlaczego?
Dyć to nie mój pomysł ::)
...wdał się w zawiły wywód na temat teorii własnego istnienia i rozpaczliwych wysiłków jego akuszerki, ewolucji...
Czyliże "jak". Bo "po co?" Dla pochłaniania wiadomości - na kosmiczną skalę:)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #649 dnia: Kwietnia 27, 2014, 10:56:43 pm »
Jestem jak dziecko. :)
Cytuj
Dla pochłaniania wiadomości - na kosmiczną skalę:)
A po co?
I czym to się różni od przeżarcia żołądkowego, skoro i tam mózg?
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 27, 2014, 10:58:30 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #650 dnia: Kwietnia 27, 2014, 11:01:43 pm »
To weź przeczytaj do końca, hę?;))
Bo miał jeden "mus":
...on musiał znać odpowiedź na każde pytanie i rozwiązanie każdego naszego i nie tylko naszego [czyjego? mrówki? mgławicy?;)] problemu, czyniąc zbędnymi wynalazców, filozofów, pedagogów, wszystkich tych ludzi, którzy myślą...
Cytuj
No ale zapętlenie...ewolucja może się nami rozczarować. Gdy zgładzimy się bezgolemowo.
O! To dopiero wyjdzie jej bezrozumność;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #651 dnia: Kwietnia 27, 2014, 11:06:26 pm »
Cytuj
...on musiał znać odpowiedź na każde pytanie
To chyba jeszcze sprzed ery kwantowej.
Wiesz? Dzieci połykają czasem końcówki. Zwłaszcza w zadaniach.
A te termity nie tak zupełnie nieapropo, bo zerknąłem i ło:
Zna pan eksperyment Collengera? - spytał. - Uznano go za bajkę. Nie był to, co prawda, biolog, lecz amator. Przekroił cały kopiec termitów od góry do dołu płytą stalową, tak że się te dwie połowy nie komunikowały ze sobą wcale. Kopiec był młody, mrówki budowały go dopiero. Po sześciu tygodniach wydobył płytę i okazało się, że owady budowały nowe korytarze tak, że ich wyloty po obu stronach przegrody ściśle sobie odpowiadały - ani milimetra różnicy w pionie czy poziomie. Tak jak ludzie budują tunel jednocześnie rozpoczynając roboty z dwu stron góry i spotykają się w jej wnętrzu. W jaki sposób porozumiewały się termity poprzez stalową płytę? Potem - doświadczenia Glossa. Także nie sprawdzone. Twierdził, że jeżeli zabić królową termitów, owady oddalone o kilkaset metrów od kopca zdradzają natychmiast podniecenie, rzucają rozpoczętą robotę i wracają do domu. A sposób, w jaki podmurowują swoim cementem belki domu, który zaczynają atakować! Przegryzają wszystko od wnętrza, nie dochodząc do powierzchni, gdyż unikają światła i powietrza. Aby się zaś belka, pusta już w środku, nie przełamała, wzmacniają ją, podmurowują tak, że lepiej by tego inżynier nie zrobił.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #652 dnia: Kwietnia 28, 2014, 02:16:25 am »
Wiesz? Dzieci połykają czasem końcówki. Zwłaszcza w zadaniach.
Czyli ich po prostu nie rozwiązują. Tych zadań. Te niektóre.:)
"Objawienie, którego dane było dostąpić mrówkom? Aprioryczna wiedza o świecie?
Czytam w te i we wte i zdaje się, że mieszane są dwie sprawy:
- wiedza o przetrwaniu w świecie - i ta może być niech już będzie...aprioryczna
- wiedza o świecie w sensie jego funkcjonowania, mechanizmach i "stanie rzeczy" na dany moment.
Mózg, jak niedawno gdzieś przeczytałem, nie powstał do myślenia i subtelnych rozważań, tylko do przetrwania, rozmnożenia się nosiciela i wyautowania, już zbędnego.
I taką wiedze organizmy mają apriorycznie...raczej? :)
Tylko; wiedza jak upolować i skonsumować filozofa to nie to samo co wiedza o tym filozofie i meandrach jego teorii.
No właśnie. Mieszają się instynkta i zdobywanie wiedzy.
Golemowy syntetyczny GOD wyprodukowany przez Lym - nie ma żadnej apriorycznej wiedzy (czy ma jakiś instynkt utrzymujący go przy owym syntetycznym życiu?) - po prostu konsumuje ją w kosmicznym - a właściwie świetlnym tempie - taki Gębon. Jak Anioł, któren wszystko o lokatorach musiał wiedzieć;)
Po co? Po nic. Żeby Lem mógł postraszyć luckość?;)
Na szybko i bieżnie przejrzałam książkę, którą kiedyś czytałam - Seks na sześciu nogach. M.Zuk . Tematycznie rzuciły się te:
- Obecnie uważa się, że zachowania instynktowne i zdolność uczenia się ewoluowały jednocześnie. Większość zachowań, także u owadów, jest skutkiem odpowiedzi na bodźce środowiskowe (wpływające na proces uczenia się) oraz działania genów, co sprawia, że ten stary spór można uznać za akademicki.[str.48]
- Badacze, pod kierownictwem Grahama Thompsona umieścili dziewicze matki i pozbawione matek robotnice [pszczół] na dziesięć minut w pojemnikach z dwutlenkiem węgla, a następnie co kilka dni porównywali ekspresję genów w mózgach pszczół oraz stopień rozwoju ich jajników. Analizowali 25 różnych genów i wykryli różnice w ekspresji 10 z nich, z czego wynika, że pszczoły są nadzwyczaj wrażliwe na niewielkie zmiany w środowisku i działanie ich genów zmienia się w odpowiedzi na owe zmiany.[str.67]
Cytuj
Termity z wczesnego Lema się przypomniały, kiedy tak o tymi mrówkami sprytnymi apriorycznie afinalnie egzemplifikował.
 Jak to było??? Kryształowa kula?
Lem chyba był zafascynowany owadami i ich możliwości (to i je ubarwiał na fikcyjnie) skoro raz napisane wsadzał w później napisane ( Fiasko). Poza tym: Lym, owady za wzór w Pokoju na Ziemi, skojarzenia w Niezwyciężonym...pewnie cośgdzieś jeszcze.
Np. zeszpitalnie:
— Lubi pan obserwować mrówki? — spytał Stefan.
— Nie lubię, ale muszę czasem. Gdyby nie my, owady byłyby najprzeraźliwszym tworem przyrody. Bo życie jest zaprzeczeniem mechanizmu, a mechanizm — życia, owady zaś — to ożywione mechanizmy, kpina, szyderstwo natury… Muszki, liszki, żuczki… a tu drżeć by przed tym! Groza, groza na wysokościach…

Taki owadzi lemtrop:)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16094
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #653 dnia: Kwietnia 28, 2014, 01:02:50 pm »
"Objawienie, którego dane było dostąpić mrówkom? Aprioryczna wiedza o świecie?
Czytam w te i we wte i zdaje się, że mieszane są dwie sprawy:
- wiedza o przetrwaniu w świecie - i ta może być niech już będzie...aprioryczna
- wiedza o świecie w sensie jego funkcjonowania, mechanizmach i "stanie rzeczy" na dany moment.
Mózg, jak niedawno gdzieś przeczytałem, nie powstał do myślenia i subtelnych rozważań, tylko do przetrwania, rozmnożenia się nosiciela i wyautowania, już zbędnego.
I taką wiedze organizmy mają apriorycznie...raczej? :)
Tylko; wiedza jak upolować i skonsumować filozofa to nie to samo co wiedza o tym filozofie i meandrach jego teorii.
No właśnie. Mieszają się instynkta i zdobywanie wiedzy.
Golemowy syntetyczny GOD wyprodukowany przez Lym - nie ma żadnej apriorycznej wiedzy (czy ma jakiś instynkt utrzymujący go przy owym syntetycznym życiu?) - po prostu konsumuje ją w kosmicznym - a właściwie świetlnym tempie - taki Gębon. Jak Anioł, któren wszystko o lokatorach musiał wiedzieć;)

Tak w zasadzie to tu jest chyba suk pogrzebany ;). Zobaczcie - mamy fragment nt. idei platońskich, któren liv przytoczył, a potem mamy świadomość tego GOLEMa galaretycznego, obejmującą Wszechświat... Wszechswiat? wycinek w sumie... z określoną jednak, jak Einstein przykazał, prędkością...

Czyli teraz: skąd bierze się ta wiedza?

Ze świata obok (czyli z uniwersum idei egzystującego obok materialnego) - tu musimy się oczywiście posłużyć znanym obrazkiem Penrose'a:

Jakieś mało lemowskie, choć błyskawiczne nabywanie wiedzy przez mrówki wyjaśniało (ot - łańcuszek brzuszny czy czy zwój nadprzełykowy, bo u nich tam decentralizacja, idea im nawiedziła).

Ze świata materialnego jednak? Jakiś bezpośredni dostęp mózgu galaretycznego do fizycznej rzeczywistości? (Na jakim poziomie? Jaki mechanizm na to pozwala?)

I skąd ta mrówcza wiedza Что делать? Jeśli nie w wyniku bezpośredniego idej przyswajania to...? Byłby Kosmos komputerem, a telepatojasnowidz półświadomym hackerem? A może trza się przeprosić (na czas lektury) z - obśmianą swego czasu przez Mistrza - koncepcją, że wszelkie pożytki jakie da się z materii wycisnąć są w nią już potencjalnie wpisane ("Jeżeli fala wyrzuci na brzeg trzy patyki, można ułożyć z nich trójkąt albo wziąć je w garść i bić kogoś po głowie. Czy potencja bicia i geometrii jest „własnością” owych patyków?" - "Summa...")?

W sumie jeśli by jednak rzecz o Tichym, to można... Byłby twór lymphaterowy po prostu szczęśliwszym epigonem Jeremiasza T., co bez bicia umiał z materii wszystko wydusić?

(Tylko jeśli tak, to jak to działa? Stanowi materia na jakimś podstawowym poziomie jednię, sieć informacyjną swego typu, a on się do niej podpiął?)

Po co? Po nic. Żeby Lem mógł postraszyć luckość?;)

Nie wiem czy to po nic nie jest tu kluczowe. Zobacz... wracamy do tego co pisałem nt. GODa i - częściowo - GOLEMa. Im więcej Rozumu, tym mniej stronności (a więc instynktu samozachowawczego - skąd zresztą w maszynie instynkt? - i woli)? A może, po prostu, nie ma ich, bo L. mu nie zaprogramował? Choć wiemy wszak, że przeszedł oczekiwania swego twórcy?/akuszera?

A z drugiej strony... bronić się nie broni, ale potrafi się... śmiać. No i twierdzi, że nie zrobi krzywdy: czyli mógłby? Lecz skoro nawet w samoobronie nie zabija, to czego się Lymphater boi? Że docelowo jednak mózgi galaretyczne muchozolu na insekciej luckości użyją (tylko czemu miałyby z czasem zmienić zdanie, skoro nie uczą się, wiedzą a'priori)? Że przerosną, czego nie zniesie Ohydków ego? I jakie jest to drugie rozwiązanie? jelly Honnest Annie do kompletu do galaret-GOLEMa?

No i po co nadumysł człeku kazania głosi? Calder też kiepsko na tym wyszedł, choć się tylko anonimowo nagrał...

W każdym razie unosi się nad tym duch stapledonowy (z jego "Dziwnym Johnem") i Osobliwość vinge'owska (nim ją Vinge - bawiąc się w oczywiste oczywistości - obdumał)...
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 29, 2014, 11:16:19 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #654 dnia: Maja 01, 2014, 05:41:37 pm »
Cytuj
Czyli teraz: skąd bierze się ta wiedza?
Grubemi nićmi szyty jest ten żelowy syntetyk;)
Cytuj
(Tylko jeśli tak, to jak to działa? Stanowi materia na jakimś podstawowym poziomie jednię, sieć informacyjną swego typu, a on się do niej podpiął?)
A co np. z tym?:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Emergencja
Cytuj
A z drugiej strony... bronić się nie broni,
Mógł posiąść myśli każdego człowieka...
Wg mnie to wystarczy do dobrowolnego zejścia;)
Cytuj
I jakie jest to drugie rozwiązanie? jelly Honnest Annie do kompletu do galaret-GOLEMa?
Lymformuła wcielająca się w istniejący świat - przejmująca nie tylko wiedzę, ale też nośniki tejże?;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16094
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #655 dnia: Czerwca 27, 2014, 10:19:46 pm »
Cytuj
(Tylko jeśli tak, to jak to działa? Stanowi materia na jakimś podstawowym poziomie jednię, sieć informacyjną swego typu, a on się do niej podpiął?)
A co np. z tym?:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Emergencja

Ja wiem? Mistrz niech się tłumaczy... 8)

Mógł posiąść myśli każdego człowieka...
Wg mnie to wystarczy do dobrowolnego zejścia;)

Dukaj w "Czarnych oceanach" rzekł to samo ;).

Tak rzecz ujmując od strony teorii:

"– Oni nie są szaleni, ale nie są i normalni w zwykłym znaczeniu słowa – powiedziała mu podczas lunchu w przerwie negocjacji z Numerem 2, cztery miesiące temu. – Niech pan zapomni o tych filmach pełnych efektów specjalnych, rojących się od maniaków władzy, psychopatów. Wszystko nonsens.
Hunt słuchał w milczeniu, wzrokiem opartym na jej twarzy manifestując swe zainteresowanie tematem. Nie przerywa się ekspertom perorującym o swych specjalnościach, tego rodzaju pokory zdążył się już na swym wygnaniu nauczyć. Jedli w restauracji na siedemdziesiątym piętrze, przez otwarte na taras drzwi i okna widać było lustrzane szyby dwóch pięter Centrali w Cygnus Tower po drugiej stronie ulicy. Tu, w „Santuccio”, jadała większość zatrudnionych w Zespole.
– Najpierw proszę przyjąć do wiadomości – kontynuowała Vassone, pozornie skupiona na swym steku – iż telepatia – bierna, czyli jednokierunkowa, bo z inną na razie nie zetknęliśmy się, chyba że wszystkich ludzi uznamy za telepatów – jest immanentną cechą osobniczą, determinowaną genetycznie i w żadnym razie nie podlegającą wytłumieniu, zanikowi czy zewnętrznym manipulacjom, farmakologicznym bądź innym. Hacjenda to nic innego, jak wyrzucanie pieniędzy w błoto.
– Ale ewolucjoniści – wtrącił się jednak Hunt, by popisać się podkradzioną wiedzą – utrzymują, że skoro telepatia byłaby możliwa, to kiedyś pojawiłaby się w mutacji i stała dominantą gatunkową; a nie jest.
– Argumentacja taka – odparła Vassone, unosząc widelec – opiera się na domyślnym założeniu, iż telepatia jest z punktu widzenia doboru naturalnego czynnikiem pozytywnym, czyli zwiększającym szanse rozprzestrzenienia się genomu, w skład którego wchodzą geny ją kodujące. Tymczasem jest to twierdzenie bezpodstawne. Co więcej, w oparciu o dotychczasowe doświadczenia z naszymi telepatami mógłby ktoś wysnuć wniosek, iż stanowi ona wręcz mutację letalną. Na przykład Krasnow tak uważa.
– Krasnow...! – parsknął Hunt. Nigdy nie zaszkodzi zgodzić się z osobistymi uprzedzeniami eksperta.
– Ja nie posuwałabym się aż tak daleko – wzruszyła ramionami Marina – niemniej w oczywisty sposób jest to cecha upośledzająca. A cofnąwszy się do poziomu zwierzęcego, mamy pełne prawo uważać ją za zgoła kalectwo: proszę sobie wyobrazić mięsożercę, który czuje to samo, co jego ofiara. Nic dziwnego, że te geny, pojawiwszy się, giną „bezpotomnie”. Na dodatek pojawiają się bardzo rzadko. No, chyba że mamy właśnie taką erę Chaosu Genowego.
Szybkimi, chirurgicznymi cięciami odkroiła kawałek mięsa, uniosła do ust, przeżuła, połknęła. Miała małe, ładnie wykrojone usta, warg nie malowała. Błyskały między nimi drobne, śnieżnobiałe zęby.
Mięsożerca, pomyślał Hunt, mięsożerca.
– Ale wróćmy do ludzi. – Upiła wina. – Chcąc mieć jakie takie pojęcie o psychice telepatów, zacząć należy od ich dzieciństwa, a nawet jeszcze wcześniej – od fazy prenatalnej. Nie jest bowiem tak, iż płód stanowi niewrażliwy na wszystko przedorganizm o nie funkcjonującym mózgu. W istocie każdy chyba zdaje sobie sprawę, iż do płodu dociera bardzo wiele z rzeczy rozgrywających się w otoczeniu. Nie mówię tu aż o Grofowskiej psychologii transpersonalnej, bo upowszechnienie inkubów sfalsyfikowało jej dogmaty traumy połogowej; ale życie psychiczne człowieka bez wątpienia nie zaczyna się w momencie odcięcia jego pępowiny. Dziecko rozpoznaje i lubi muzykę, którą szczególnie często puszczano blisko jego inkuba – te i tym podobne banały znajdzie pan w byle poradniku inkubologicznym. Jednak w przypadku telepaty dochodzi kolejny bardzo ważny zmysł. Już bowiem w fazie prenatalnej, gdy tworzą się i zaczynają krystalizować struktury mózgu, telepata otwarty jest na obce myśli. Jego coraz bardziej świadomy umysł tonie w powodzi odczuć i uczuć należących do osób przebywających w bezpośredniej bliskości inkuba. Normalne dziecko nie pozna pełnego spektrum doznań wzrokowych, słuchowych, węchowych, dotykowych i tak dalej – wcześniej niż na określonym etapie rozwoju. Telepata zaś napakowany jest tym wszystkim zanim jeszcze w ogóle posiada odpowiednie dla owych zmysłów organy: widzi bez gałek ocznych, smakuje bez kubków smakowych.
Co powiedziawszy pociągnęła kolejny mały łyk wina, uniosła wzrok i uśmiechnęła się porozumiewawczo do Hunta kątem ust. Czego miałoby dotyczyć to porozumienie? żartu? jego podtekstu? sytuacji? Hunt mógł się tylko domyślać. Lecz i tak odpowiedział uśmiechem. W ten oto sposób wzajemnie wprowadzali się w błąd. Piętrowe nieporozumienia kumulowały się obustronnym skrępowaniem i konfuzją. Nicholas nie wykluczał, iż Marina ma go za podobnie tajemniczego, jak on ją. Tej bariery nie da się w żaden sposób przebić.
Jakże w takich momentach zazdrościł telepatom ich pewności obiektywnej prawdy o ludziach, umiejętności spojrzenia na siebie z zewnątrz.
– Zresztą – podjęła Vassone, odstawiwszy kieliszek – wydaje się to mniej ważne w porównaniu z drugim rodzajem wpływu: importowanymi bezpośrednio do jego umysłu cudzymi myślami i uczuciami. Nie dziwota, że telepaci charakteryzują się tak wysoką inteligencją i zdolnościami lingwistycznymi, prawie wszystko poszło im w płaty czołowe. Otrzymujemy tu wizję brutalnej inwazji językowej na młody, dopiero organizujący się umysł. Wyobraźmy sobie sytuację następującą: w fotelu przy inkubie ktoś czyta książkę. Nie dosyć, że umysł płodu skuwany jest przedwcześnie formalizmami języka, to na dodatek dostaje gigantyczną dawkę kontekstowych wrażeń i sztywnych denotacji. Zauważmy: w desygnacie konkretnych słów każdy z nas widzi jednak co innego, zależnego od jego skumulowanych jednostkowych doświadczeń, i czytając słowo „ptak” co innego automatycznie wyświetla mu się pod czaszką. A skąd pochodzą doświadczenia telepaty? To doświadczenia doświadczeń; kradnie je od innych ludzi, od wielu różnych ludzi.
– Chce pani powiedzieć, że on, mhm, dziedziczy psychikę rodziców?
– To zbyt duże uproszczenie. Wszak to niekoniecznie muszą być prawni rodzice, zresztą zazwyczaj wchodzi w grę znacznie większa liczba osób: sąsiedzi, krewni, znajomi, technik inkubacyjny, fachowcy wezwani do naprawy klimatyzacji... Pojmuje pan? I nie jest to też żadna prosta wypadkowa, jak to sobie można wyobrażać przez analogię z dziedziczeniem losowego puzzle'a DNA matki i ojca w naturalnym procesie rozmnażania. Ale jednak część prawdy w tym jest: to są fundamenty, na których wzniesie się psychika telepaty. Wszakże nigdy – i tu docieramy do kolejnej istotnej kwestii – nie będzie to psychika choćby przystająca do uznawanej za normalną u nietelepatów. Nie chcę tu wchodzić w subtelności psychologii, spróbuję rzecz zobrazować prostymi przykładami. Ma pan dzieci?
– Nie.
– A zetknął się pan? Małe, kilkuletnie.
– To znaczy, wie pani...
– Małe dziecko nie wyodrębnia się ze świata w sposób, który my, dorośli, uznajemy za do tego stopnia naturalny, że aż pomijalny w opisie. Gdy już zacznie mówić – proszę kiedyś przy okazji zwrócić uwagę – nie używa nawet zaimka „ja”. Przejście od zewnętrza do własnej jaźni jest ciągłe. „Jasiowi zimno”. „Jaś chce to zobaczyć”. „Jaś jest głodny”. Tak właśnie, w trzeciej osobie. A teraz proszę sobie wyobrazić dziecko, które postrzega świat tyleż własnymi zmysłami, co poprzez zmysły cudze, ludzi go otaczających. Dziecko, które postrzega samego siebie – z zewnątrz właśnie. Z cudzymi myślami, wrażeniami. Moim zdaniem to w ogóle jest cud, że oni wykształcają jakąkolwiek osobowość i że są zdolni do samodzielnej egzystencji.
– Noo, nie wszyscy.
– Na szczęście dla nas. Dla mnie. – Uniosła w toaście kieliszek. Znowu uśmiech."


A tak od praktyki:

"Samolot schodził do La Guardii po jakiejś przedziwnej spirali, coraz to inna część metropolii płonęła jasnymi kolorami za iluminatorem. Zimna rozpacz zalewała umysł Czarnego, choć odwracał głowę od ekranów widokowych. Tam ludzie, miliony ludzi. Utonę. Tsunami czerni. Kto uratuje, gdym samotny w tysięcznym tłumie. Jezu Chryste.
Pasażerka z żeńskiego przedziału onanizowała się w myślach, biznesmen z fotela na przodzie upokarzał się wspomnieniem pogardy szefa, niemowlę w ramionach matki śniło o analnych rozkoszach, matka zaś z zimną nienawiścią do samej siebie wyrzucała sobie słabą wolę, która nie pozwoliła wówczas jej dłoni opaść na TERMINATE inkuba; a steward marzył o ataku terrorystów, krwi pasażerów na suficie.
Czarny z trudem powstrzymywał szloch. Kogoś musiał tu boleć żołądek, bo Czarnego aż skręcało, kulił się mimo pasów. Próbował się skupić na celu, na konieczności – ale oni wszyscy też mieli ojców i obraz się rozmywał, miłość, nienawiść i obojętność odkształcały wspomnienia, również te nadmiarowe. Steward się zaniepokoił, już chciał podejść, zapytać – więc Czarny się wyprostował, wygładził twarz.
Gdy wylądowali, odczekał, aż wszyscy wyjdą i wstał na końcu. Biały rękaw był jak pępowina łącząca kadłub maszyny z Tłumem-matką. Szedł naprzód, śmiertelnie przerażony. Buchało mu w twarz gęstą czernią. Spojrzał na bilet, by przypomnieć sobie swe nazwisko; zaraz zgubił myśl o przyczynie spojrzenia. Kilkakrotnie przystawał. Potwornie bolały go nogi. Za bramką naszła go urzędnicza frustracja, nakrzyczał na celnika w zapożyczonym języku."


Biedny ten mózg galaretyczny...

Lymformuła wcielająca się w istniejący świat - przejmująca nie tylko wiedzę, ale też nośniki tejże?;)

To już pachnie Słowem co stało się ciałem ;).

A to mi się - z beczki inkszej - skojarzyło jeszcze z genealogią Tichych (skorom Jeremiasza odkopał):
Pan Kleks w Kosmosie - Piosenka gubernatora
(Słowa.)
Ci Carmello de Bazar to jacyś powinowaci? ;)

To co? Wpisujemy "Formułę..." w czworokąt nieregularny z "Przyjacielem" (1959), "Rozprawą" (1968; od "Odysei..." jednak słabsza) i "GOLEMem..." (1973/1981) i startujemy dalej czy jeszcze jest co do dodania? Bo ja bym się jeszcze zatrzymał przy tym dogmacie pośredniej kreacji: "To jest ta szansa ewolucji, której nie mogła ona dosięgnąć sama, posłużyła się więc nami"...
I np. po taki tekst sięgnął przy okazji (zwł. po to co tam o HALu i V'Gerze):
http://www.kurzweilai.net/ai-and-sci-fi-my-oh-my
« Ostatnia zmiana: Czerwca 29, 2014, 09:55:04 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #656 dnia: Czerwca 30, 2014, 03:04:51 pm »
Cytuj
(Tylko jeśli tak, to jak to działa? Stanowi materia na jakimś podstawowym poziomie jednię, sieć informacyjną swego typu, a on się do niej podpiął?)
A co np. z tym?:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Emergencja
Ja wiem? Mistrz niech się tłumaczy... 8)
Kiedy z Ciebie łatwiej je wyciągnąć. Te tłumaczenia;)
Ale z czego miałby się tłumaczyć?
Że poznanie budowy cegiełek nie gwarantuje poznania sposobu działania konstrukcji. Z nich?
Chyba w majowym (?) Świecie N. nawet art w tym temacie - znaczy o świadomości. Próbach ogarnięcia - co zacz.
Mógł posiąść myśli każdego człowieka...
Wg mnie to wystarczy do dobrowolnego zejścia;)
Dukaj w "Czarnych oceanach" rzekł to samo ;).
Cytuj
Biedny ten mózg galaretyczny...
Widać ten rocznik tak ma;)
Biedny...chyba, że "mógł" nie jest tożsame z "posiadł":)
Taki bezpiecznik od nadmiaru. Tylko możliwość.
Ale ten Czarny zdukajowy to nie tylko psyche, ale i bóle brzucha odczuwa...wyższy poziom empatyczno-telepatyczny;)
W sumie - chociaż tematycznie nieco odległe - takie wybiórcze poznanie myśli u Pielewina - w empireV.
Cytuj
Bo ja bym się jeszcze zatrzymał przy tym dogmacie pośredniej kreacji: "To jest ta szansa ewolucji, której nie mogła ona dosięgnąć sama, posłużyła się więc nami"...
Już się czepiałam tego;)
Kongresowo: Ripley 660;)

Wg mnie można dalej...jak coś jeszcze jest:)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16094
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #657 dnia: Czerwca 30, 2014, 04:06:05 pm »
Kiedy z Ciebie łatwiej je wyciągnąć. Te tłumaczenia;)

Widmotron się zacina? 8)

Już się czepiałam tego;)

To ja się chyba jeszcze chwycę tej brzytwy... ;)

Fascynuje mnie ta wizja Ewolucji (Evolution is a scientific fact) jako zjawiska znacznie szerszego niż tylko biologiczny jej aspekt. (Gdzieś tu zahaczamy - pośrednio - i o ewolucję kulturową, o Dawkinsa z jego memami, o dukajowe bajki nawet, na Dawkinsie budujące, ale te ostatnie zostawmy na boku. O ewolucję Wszechświata takoż.)
Oczywiście, kręcimy się tu tematycznie w kółko trochę, bo omawialiśmy to na przykładzie innych dziel Mistrza, bo dyskutowaliśmy "Odyseję..." i "Miasto..." clarke'owe... Niemniej ciekawe jest to zwł. w świetle tego jak niewiele jeszcze o Ewolucji wiemy, nawet na jej relatywnie najlepiej zbadanym biologicznym odcinku  (maziek nie tak dawno... parę mies. temu? niusem się dzielił; sprawdziłem... to już rok ponad).
Można by tu pojechać Heglem, Śri Aurobindo, de Chardinem, ale to nie moje klimaty...;)

Jedno mnie tu może jeszcze uderza  - "Nie wiedziałem, czym jest ten drugi wariant ani co oznacza, proszą pana. Był prawie siedem razy bardziej skomplikowany od niego. Może osiągał od razu wiedzę momentalną — o całym Kosmosie naraz?! Może to był — syntetyczny Bóg, który tak samo postawiłby, zepchnął w cień jego, jak on czynił to z nami?" - podobnie zresztą u A.C.C.: człekozwierz (bo my wszak zwierzęta), machina (no, tu galaretka bardziej) i zaraz... Bóg. Jak w starej teologii, tylko tam herosy zamiast maszyn były, a potem chóry anielskie. Za wielkościowe to dla mnie jakoś - dwa piętra i już boskość. Nie wykluczam i tiplerowych wizji, ale nie tak szybko to wszystko chyba...

I drugie... Szukanie drogi do SI raczej w biochemii... Mistrz tu chyba prekursorski... i parę razy do tematu podchodził niczym sama Ewolucja (tym razem: techniczna) - pracował nad tym samym Lymphater, pracował Mallenegs (pomnisz? ten co mu Zazul sempiternę obrabial), faktycznie komuś się w końcu uda, choćby i tym trzem chemikantom z Instytutu Koloidowego, zagadkowym;) (od Herona do Stephensona też trochę zeszło...). Jak im, zresztą, to obie drogi dobre...

Wg mnie można dalej...jak coś jeszcze jest:)

No, jeszcze 5 jest, jak nie liczymy "Kongresu..." i zaczontku...
« Ostatnia zmiana: Czerwca 30, 2014, 11:01:41 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #658 dnia: Lipca 09, 2014, 02:22:45 pm »
Widmotron się zacina? 8)
Jakiś wadliwy model;)
Skoro się nie da skontaktować, ani nic wydusić z Ciebie, to zacytuję kawałeczek z kwietniowego (jednak) Świata eN.:

Przejście od pojedynczej komórki mózgu do wyobrażenia Jennifer Aniston - lub dowolnego innego doznania, będącego skutkiem subiektywnych doświadczeń lub odbioru świata zewnętrznego - stanowi obecnie przeszkodę nie do pokonania. Wymaga skoku od pomiarów aktywności jednego neuronu do zrozumienia, w jaki sposób grupa takich komórek, uczestnicząc w złożonych interakcjach, tworzy większą, integralną całość, o emergentnych właściwościach. Podobnie ma się rzecz z właściwościami materii nieożywionej. Na przykład, temperatura lub własności magnetyczne metalu wynikają wyłącznie z interakcji pomiędzy mnóstwem cząsteczek lub atomów. Te same atomy węgla mogą łączyć się ze sobą na różne sposoby i w zależności od tego być tak twarde, jak diament lub miękkie, jak grafit, który ściera się tak łatwo, że można nim pisać na papierze. Te właściwości - miękkość lub twardość - nie wynikają z cech poszczególnych atomów, ale z interakcji pomiędzy nimi.
Prawdopodobnie mózg także wskazuje właściwości emergentne, całkowicie niemożliwe do przewidzenia na podstawie badania pojedynczych neuronów ani nawet zgrubnego, cechującego się niską rozdzielczością obrazu aktywności ich dużych grup. Postrzeganie kwiatu czy przywoływanie wspomnień z dzieciństwa można śledzić, tylko obrazując aktywność układów nerwowych w mózgu, które przekazują sygnały elektryczne wzdłuż zawiłych łańcuchów z setek lub tysięcy neuronów.
Chociaż neurobiolodzy od dawna są świadomi tych wyzwań, ciągle nie mają narzędzi, które pozwoliłyby na rejestrację aktywności pojedynczych obwodów, leżących u podłoża postrzegania lub wspomnień, a także inicjujących złożone zachowania lub funkcje poznawcze.


Ja się dodatkowo pytam - co dałoby wyśledzenie procesu postrzegania kwiatu ze wspomnień?
Dlatego to Twoje:
Cytuj
Stanowi materia na jakimś podstawowym poziomie jednię, sieć informacyjną swego typu, a on się do niej podpiął?
niewiele daje - musiałby sobie odbudować cały świat z tej jedni;) Wszystkie połączenia. De facto go stworzyć/odtworzyć;)
Czyli wracamy do demona drugiego rodzaju:
Cytuj
podobnie zresztą u A.C.C.: człekozwierz (bo my wszak zwierzęta), machina (no, tu galaretka bardziej) i zaraz... Bóg. Jak w starej teologii, tylko tam herosy zamiast maszyn były, a potem chóry anielskie. Za wielkościowe to dla mnie jakoś - dwa piętra i już boskość. Nie wykluczam i tiplerowych wizji, ale nie tak szybko to wszystko chyba...
Się mi skojarzyło - chyba, że tak:
Ten kult Ludzkości, ze swymi rytuałami Wolności i Równości, wydawał mi się zawsze wskrzeszeniem kultów starożytnych, w których zwierzęta były jak bogowie, a bogowie mieli zwierzęce głowy.
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16094
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #659 dnia: Lipca 09, 2014, 02:45:56 pm »
Ja się dodatkowo pytam - co dałoby wyśledzenie procesu postrzegania kwiatu ze wspomnień?
Dlatego to Twoje:
Cytuj
Stanowi materia na jakimś podstawowym poziomie jednię, sieć informacyjną swego typu, a on się do niej podpiął?
niewiele daje - musiałby sobie odbudować cały świat z tej jedni;) Wszystkie połączenia. De facto go stworzyć/odtworzyć;)
Czyli wracamy do demona drugiego rodzaju:

Jednym słowem wyjdzie nam po raz kolejny, że naukowo - ba, nawet logicznie - te wspominki Tichego leżą (choć ciekawa myśl wewnątrz tego jest)? ;)

Się mi skojarzyło - chyba, że tak:
Ten kult Ludzkości, ze swymi rytuałami Wolności i Równości, wydawał mi się zawsze wskrzeszeniem kultów starożytnych, w których zwierzęta były jak bogowie, a bogowie mieli zwierzęce głowy.

Bernardo Soares (dla przyjaciół ;) Fernando Pessoa*)? On tam wcześniej napisał:
"Uważałem, że Bóg, chociaż nieprawdopodobny, mógłby istnieć"

Lymphater też tak uznał ;). (Choć zawsze można uznać to za pochodną jego stanu nerwów lub - przeciwnie - za urojenie wielkościowe, służące usprawiedliwieniu przed samym sobą włożonej pracy i poniesionych kosztów. Ogólnie: zmarnowanego - w jakimś, nie każdym, sensie - życia.)

* Ten Pessoa był zresztą okultysta, kumpel Crowley'a:
http://www.academia.edu/1389823/The_Influence_of_Aleister_Crowley_on_Fernando_Pessoas_Esoteric_Writings
Lokowałoby to Lymp. w rejonach techgnozy...? Sam się w końcu zdemaskował: "Od tego miejsca moje słowa zaczynają trącić szaleństwem, co? Mistyką jakąś"

ps. No to chyba możemy się zabierać za Diagorasa?
« Ostatnia zmiana: Lipca 09, 2014, 03:06:06 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki