Polski > Akademia Lemologiczna
Akademia Lemologiczna [Doskonała Próżnia]
Terminus:
--- Cytuj ---Z Bo pogadasz z badaczem, pokaze Ci dziwny wykres albo jakies plamki i "wytlumaczy" co widzisz;
--- Koniec cytatu ---
A jeśli sam jestem takim badaczem? Co, mam sobie nie wierzyć?
Z Tobą, dzi, to jest tak, że czujesz nosem wiarę w nauce, ale moim zdaniem uderzasz nie tam gdzie trzeba. Albowiem w nauce istotnie jest pierwiastek wiary - Albert powiedział kiedyś, że naukowcy to najbardziej wierzący ze wszystkich ludzi, nawet tych niewierzących. Wiesz co miał na myśli? To, że naukowcy non stop szukają czegoś, i niezwruszenie, wbrew wszystkiemu, wierzą że znajdą. Nie wiedzą tego, ale wierzą. I to jest ich prawdziwa Wiara.
Zaś to w co uderzałeś - przyjmowanie ,,na wiarę'' do wiadomości wyników innych naukowców, nie ma nic wspólnego z Wiarą. Wyekstrapolowałbym Ci z tego twierdzenie, że właściwie każdy musi być wierzący i to cholernie mocno, bo wszak na codzień dowiaduje się średnio kilkudziesięciu rzeczy, których żadną siłą sprawdzić nie może! Bo skąd ja mam niby wiedzieć, czy w ogóle jakiś Bush istnieje w Ameryce, a w zasadzie, czy w ogóle jakaś Ameryka istnieje? Ale wierzę że istnieje. Lema widziałem i nawet dotykałem, więc wiem że istnieje, ale już Chopina nigdy, to może, kurde, to miraż? Ale jednak wierzę, że żył. To jak, jestem dewotem?
A więc kulą w płot. Masz potencjał, ale uderzenie źle skierowałeś.
Moim zdaniem niepotrzebnie skupiasz się na imputowaniu nam, że nauka jest tożsama z wiarą; to w ogóle bezsensowne podejście. Tylko Deckarda denerwujesz ::) podczas gdy obaj i tak wiecie o co drugiemu chodzi.
Nauka to aktywność, nie światopogląd. Z nauki się żyje, naukę się uprawia. Nauka jest pewną formą twórczości. Zaś religia to coś zupełnie innego. To właśnie sposób pewnego całościowego, ab ovo, spojrzenia na wszystko jednocześnie. Nauka to parcie w stronę wręcz odwrotną. Pisałem to sto razy, cytując, Franka Herberta: ,,Nauka ustala porządek rzeczy, religia pomaga odnaleźć się w tym porządku".
Jak wiadomo, przenikanie się religii z różnymi ludzkimi aktywnościami przynosi szczytne skutki, ale -biorąc rzecz obiektywnie- nie jest w żadnym razie warunkiem koniecznym do tego, by te aktywności miały miejsce. Tak samo rzecz się ma z wiedzą naukową.
>> Dodam jeszcze, że w grudniowym ŚN jest sześciostronicowy artykuł nt. ,,Między nauką a wiarą", autorstwa niejakiego Michała Hellera, który właśnie czytam ::)
dzi:
--- Cytuj ---A jeśli sam jestem takim badaczem? Co, mam sobie nie wierzyć?
--- Koniec cytatu ---
O! O tym sie zapomnialo.
--- Cytuj ---Z Tobą, dzi, to jest tak, że czujesz nosem wiarę w nauce, ale moim zdaniem uderzasz nie tam gdzie trzeba. Albowiem w nauce istotnie jest pierwiastek wiary - Albert powiedział kiedyś, że naukowcy to najbardziej wierzący ze wszystkich ludzi, nawet tych niewierzących. Wiesz co miał na myśli? To, że naukowcy non stop szukają czegoś, i niezwruszenie, wbrew wszystkiemu, wierzą że znajdą. Nie wiedzą tego, ale wierzą. I to jest ich prawdziwa Wiara.
--- Koniec cytatu ---
I czyz nie jest to to samo co religia? Czy teoria wszystkiego nie jest tozsama Bogu?
--- Cytuj ---Zaś to w co uderzałeś - przyjmowanie ,,na wiarę'' do wiadomości wyników innych naukowców, nie ma nic wspólnego z Wiarą. Wyekstrapolowałbym Ci z tego twierdzenie, że właściwie każdy musi być wierzący i to cholernie mocno, bo wszak na codzień dowiaduje się średnio kilkudziesięciu rzeczy, których żadną siłą sprawdzić nie może! Bo skąd ja mam niby wiedzieć, czy w ogóle jakiś Bush istnieje w Ameryce, a w zasadzie, czy w ogóle jakaś Ameryka istnieje? Ale wierzę że istnieje. Lema widziałem i nawet dotykałem, więc wiem że istnieje, ale już Chopina nigdy, to może, kurde, to miraż? Ale jednak wierzę, że żył. To jak, jestem dewotem?
A więc kulą w płot. Masz potencjał, ale uderzenie źle skierowałeś.
Moim zdaniem niepotrzebnie skupiasz się na imputowaniu nam, że nauka jest tożsama z wiarą; to w ogóle bezsensowne podejście. Tylko Deckarda denerwujesz ::) podczas gdy obaj i tak wiecie o co drugiemu chodzi.
Nauka to aktywność, nie światopogląd. Z nauki się żyje, naukę się uprawia. Nauka jest pewną formą twórczości. Zaś religia to coś zupełnie innego. To właśnie sposób pewnego całościowego, ab ovo, spojrzenia na wszystko jednocześnie. Nauka to parcie w stronę wręcz odwrotną. Pisałem to sto razy, cytując, Franka Herberta: ,,Nauka ustala porządek rzeczy, religia pomaga odnaleźć się w tym porządku".
Jak wiadomo, przenikanie się religii z różnymi ludzkimi aktywnościami przynosi szczytne skutki, ale -biorąc rzecz obiektywnie- nie jest w żadnym razie warunkiem koniecznym do tego, by te aktywności miały miejsce. Tak samo rzecz się ma z wiedzą naukową.
>> Dodam jeszcze, że w grudniowym ŚN jest sześciostronicowy artykuł nt. ,,Między nauką a wiarą", autorstwa niejakiego Michała Hellera, który właśnie czytam ::)
--- Koniec cytatu ---
Bo Wy mowicie o wyidealizowanej nauce, o nauce takiej jak miala byc w zalozeniach na poczatku naszej ery. Niestety nauka nie jest tym co piszecie. Z nauki zrobiono religie twierdzaca ze tylko ona ma racje a wszystko sie myli. Ba, ze Ty sie mylisz jesli czujesz cos co jest z nia niezgodne. Nikt "normalny" nie napisze tego co Wy tutaj, nikt nie zdaje sobie z tego sprawy. Dlaczego? Bo tak ucza w szkole! I w rodzinie i na ulicy i wszedzie.
To gramy w gre do jasnej ciasnej czy nie?! Jak przegram (nie bede umial znalezc odpowiednika w "swiecie religii") to sie zamkne.
Terminus:
Słuchaj, sam napisałeś, że nie podoba Ci się ogólnie obowiązujący światopogląd naukowy a nie to, co my tu piszemy.
piszesz
--- Cytuj ---Nikt "normalny" nie napisze tego co Wy tutaj, nikt nie zdaje sobie z tego sprawy. Dlaczego? Bo tak ucza w szkole! I w rodzinie i na ulicy i wszedzie.
--- Koniec cytatu ---
ale przecież czy w związku z tym ja mam bronić tego, co mówią w szkole? Przecież to nie moje poglądy. Ani Deckarda. Sam mówisz, że my mówimy co innego. To czego ty chcesz?
Chyba po prostu, żebyśmy zapewnili Ci rozrywkę:)
dzi:
Mowie jak jest, Wy jak rozumiem sie nie zgadzacie, stad dyskusja :)
Ale wlasciwie tez juz sie zmeczylem...
Terminus:
Bueh, ja się nie zmęczyłem, ale też uważam że tak prowadzona dyskusja jest bezcelowa. Nie ma sensu wyjaśniać coś komuś, kto twierdzi że wszytko rozumie, ani przekonywać do czegoś kogoś, kto uważa że ma takie same poglądy.
Wolę czytać Lema.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej