Kartkowałem sobie odświeżająco "Sennych zwycięzców" Oramusa, i natrafiłem tam na fragment:
"- Proszę opłacić przejazd.
Zanurzył rękę w kieszeń bez nadziei, że znajdzie cokolwiek. Nie wyjmując jej zastanawiał się, co począć. Winda powtórzyła żądanie.
- Nie mam pieniędzy - oznajmił Deogracias prawie radośnie. - Czy nadal ci przyjemnie, że wybrałem właśnie ciebie?
Winda nie zareagowała na zniewagę. Zatrzymała się znowu na sto piątym i Deogracias wysiadł. Tu również było lato, choć bez morza. “Pół korony - pomyślał. - Gdybym był posiadaczem takiej fortuny, raczej zdecydowałbym się, na śniadanio-obiad.”Jak nic wygląda mi to - wraz z pozostałymi wzmiankami o koronach (tym razem w grę wchodziły większe kwoty) w w/w - na nawiązanie do początku "Testu" (które zapewne wszyscy pamiętamy, ale sobie nie odmówię
):
"— Kadet Pirx!
Głos Oślej Łączki wyrwał go z głębi marzeń. Wyobraził sobie właśnie, że w kieszonce od zegarka starych cywilnych spodni na dnie szafki leży dwukoronówka. Srebrna, dźwięcząca, zapomniana. Przed chwilą jeszcze wiedział dokładnie, że nie było tam nic, najwyżej stary kwit pocztowy, ale powoli doszedł do przekonania, że mogła być, i kiedy Ośla Łączka wymienił jego nazwisko, był już całkiem pewien. Można powiedzieć, że wyraźnie czuł jej krągłość i widział, jak rozpiera się w kieszonce. Mógł pójść do kina — i jeszcze zostałoby mu pół korony. A gdyby poszedł tylko na aktualności, zastałoby półtora, z tego koronę by odłożył, a za resztę pograłby na automatach. Jeśliby automat zaciął się i zaczął bez końca wysypywać miedziaki prosto w otwartą dłoń, a on ledwo by nadążał z pakowaniem ich do kieszeni, i znowu podstawiałby rękę… zdarzyło się to przecież Smidze! Uginał się pod ciężarem zdobytej nieoczekiwanie fortuny, kiedy wyrwał go Ośla Łączka."