Ok - też się nie dziwię - chociaż jeszcze zadziwiła mnie śmiechem - nerwowym? - w miejscach kompletnie nie śmiesznych, ale ku końcu jest lepiej (zostało mi 30 minut) - widać stres puszcza...
Podzielam niektóre Twoje "na szybko" a dodałabym:
- "Pamiętnik znaleziony w wannie" jako historia ukrywającego się Żyda po aryjskiej stronie?
- co do pochodzenia, ukrywania i emigracji - panie skupiają się na roku 1956, 1968 - a ja pamiętam taki wpis w dzienniku Szczepańskiego - ale nie z 1968 - z 18 X1976 roku:
Rano zajrzał Lem. Coraz częściej mówi o możliwości emigracji. Dziś pierwszy raz powiedział, że jest bliski oświadczenia władzom, że jako "parszywy Żyd" chce wyjechać do Izraela. Bardzo się postarzał, bardzo zgorzkniał.
Stąd zgadzam się z panią Gajewską i oceną pogmatwanej sytuacji Żyda, który się nie identyfikował ze swoim pochodzeniem, a został wrzucony w wir historycznych wypadków.
Zawsze w takich przypadkach myślę co by było gdyby linia podziału dotyczyła katolików i mnie by wrzucono - jako Polkę - do szuflady: Polak-katolik i skrajnie identyfikowano - wysuwano mi go na pierwszy albo jakikolwiek plan. Hm.
-----------
A propos tego, że Lem chciał by jego książki były wydawane - nie zalegały w szufladach - stąd zmieniał to i owo po kontroli cenzorskiej - gdzieś ten problem poruszony w "Czasie nieutraconym" .
Przy okazji Sekułowskiego i jego dziennika...Stefan zastanawia się:
Czy gdyby Sekułowskiego znali wyłącznie tacy ludzie jak napotkany pastuch, to czy on byłby wielkim poetą, czy nie?
Czy pisząc do szuflady byłby pisarzem? Czy staje się nim w interakcji z czytelnikiem?
Poza tym jak mógłby żyć z pisania bez wydawania książek?