Wraku nie znaleziono w trakcie akcji poszukiwawczej. Rozbitkowie gdy dotarli do siedzib ludzkich po (na pamięć) 75 dniach od katastrofy wskazali, gdzie leży. Dla mnie to istotna różnica znaleźć coś - a zostać poinformowanym, gdzie to leży.
Merytorycznie to masz rację co do idei, zresztą tego typu systemy działają (ale nie są wymagane). Rzecz w tym, że nie wiemy na razie nic o tym, czy w tym wypadku system został wyłączony, czy też nastąpiła rzadka awaria i tak dalej. Jeśli było to celowe działanie to przypuszczam, że trudno się przed takim zabezpieczyć. A jeśli jakaś rzadka awaria to takie też zawsze będą występowały ale trzeba podkreślić, że wciąż decyduje czynnik ludzki jako podstawowy powód katastrof lotniczych (np. Helios Airways 2005, Air France 2009 czy z naszego podwórka Mirosławiec i Smoleńsk). W związku z tym, o czym nie wiem za wiele, pytanie ile pieniędzy by to kosztowało. W końcu chodzi o jeden przypadek (jeden jak sam piszesz, pewnie nie masz racji co do liczby, ale statystycznie mieścisz się w normie).