Mi się wydaje, że to jest niewytłumaczalne w zakresie "chłopskiego rozumu" jakim dysponujemy (my, ludzie). To jest tak inne od naszego świata (tego, którego dotykamy, choćby nawet mikroskopem elektronowym), że próba przełożenia sobie tego na jakiś model fizyczny (klasyczny) jest u podstaw skażona w stopniu przekreślającym jakikolwiek tego typu wysiłek. Podobnym zjawiskiem jest tunelowanie. Teoria tunelowania mówi (po chłopsku), mniej więcej tyle, że każda cząstka jest chmurą prawdopodobieństw położeń, więc w pewnej odległości od spodziewanej pozycji cząstki owo prawdopodobieństwo jest zawsze niezerowe, a więc cząstka może to być. Przekładając to na nasze, krowa jest chmurą prawdopodobieństw położeń i dlatego, jeśli przypuszczamy, że jest w zagrodzie, to istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że ktoś natknie się na nią na czubku Burj Dubaj. Jest to oczywiście absurdalne, ale jednak doświadczalnie można stwierdzić, że cząstki oczekiwane w miejscu A znajdują się na jakimś Burj Dubaj - i to fundamentalnie nie z tego powodu, że nastąpiły okoliczności wprost to umożliwiające. Samo pojecie fluktuacji kwantowej jest z naszego horyzontu chore i raczej podobne do zjawisk badanych przez psychiatrię niż fizykę. Tym niemniej traktując to wszystko jak czarną skrzynkę i obserwując jedynie efekty, wychodzi na to, że ta pożyczka jest z niczego.