Mój pierwszy post na forum, ale dotyczy sprawy, która nurtowała mnie kilka lat temu, potem zapomniałem o niej na jakiś czas, niedawno zetknąłem się z tematem Stanisława Lema w internecie i sprawa (wątpliwość, niejasność) powróciła.
Pytanie moje brzmi: Pirx na planecie Jota/116/47 Proximy Wodnika.
Co tam robił wiemy - zgodził się na udział w "ekspedycji" wobec braku wcześniejszego połączenia z systemem słonecznym. Ale jak się tam dostał i w jaki sposób?
Jest coś wspomniane o starym grawistacie...
Dla mnie nielogiczna jest rzecz następująca: We "Fiasku", które dzieje się chyba ze sto lat później, ekspedycja do innego systemu słonecznego jest traktowana jako rzecz nowatorska, niespotykana, z rozmachem, ogólnie rzecz biorąc wyprawa ta jest pionierska.
A w opowiadaniu "Wypadek", o eksploracji "najbliższej" Wodnika narrator wypowiada się jak o wycieczce popołudniowej do parku, lekceważąco, karmienie maszyn cyfrowych bazy nic nie znaczącymi danymi, stary grawistat (co to wogóle jest), ekspedycja w której nie ma planetologa z prawdziwego zdażenia...
Czy zatem już za życia Pirxa wynaleziony został sposób na podróżowanie międzygwiezdne bez osławionego paradoksu czasowego Einsteina?
Czy "Wypadek" jest chronologicznie ostatnim opowiadaniem? Wydaje mi się, że w "Ananke" etap eksploracji systemu jest zupełnie nieprzystajacy (początek ery stutysięczników) do tego o który narrator prezentuje nam w "Wypadku"...
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?