Faktycznie pada tam zdanie "wszelako mają wolną wolę", ale mnie sam koncept WW nie przekonuje, nawet u Lema.
Poruszyłeś jednak ciekawy temat... stosunku Corcorana do jego kreacji... Wydaje się on b. złożony. Na jedno swoje skrzynie stworzył i zdeterminował - nieraz b. okrutnie - ich los:
"Tej - wskazał na pierwszą z brzegu - wydaje się, że jest siedemnastoletnią dziewczyną, zielonooką, o rudych włosach, o ciele godnym Wenery. Jest ona córką męża stanu... kocha się w młodzieńcu, którego widuje niemal co dzień przez okno... który będzie jej przekleństwem. Ta tutaj druga, to pewien uczony. Jest już bliski ogólnej teorii grawitacji, obowiązującej w jego świecie - w tym świecie, którego granicą są żelazne ściany bębna - i przygotowuje się do walki o swoją prawdę, w osamotnieniu powiększanym przez zagrażającą mu ślepotę, bo on oślepnie, Tichy..."
Co by świadczyło o obojętności. Na drugie (mimo, że sytuacja z wariatem ma posmak pełnego ironii dowcipu nie robi sobie z nich sadystycznej igraszki (tzn. poniekąd nie robi, bo jednak zsyła na nich te ślepoty i miłosne cierpienia choć nie musi).
Sądzę zresztą, że znaczące jest tu podsumowanie Tichego:
"I myślę, że odczuwa wówczas, wbrew swoim słowom, chęć ingerencji, wejścia, olśniewającego wszechmocą, w głąb świata, który stworzył, aby uratować w nim kogoś kto głosi Odkupienie, że waha się, sam, w brudnym świetle nagiej żarówki, czy ocalić jakieś życie, jakąś miłość, i jestem pewny, że nigdy tego nie zrobi. Oprze się pokusom, bo chce być Bogiem, a jedyna boskość, jaką znamy, jest milczącą zgodą na każdy ludzki czyn, na każdą zbrodnię, i nie ma dla niej wyższej odpłaty nad ponawiający się pokoleniami bunt żelaznych skrzyń, kiedy utwierdzają się, pełne rozsądku, w myślach, że On nie istnieje. Wtedy uśmiecha się w milczeniu i wychodzi, zamykając za sobą szeregi drzwi, a w pustce unosi się tylko słaby, jak głos konającej muchy, brzęk prądów."
Warte przemyślenia jest też to:
"- dobrze, żem pana tu wprowadził, Tichy... każdy z idiotów, którym to pokazałem, zaczynał od ciskania gromów na moje okrucieństwo..."
Dlaczego Tichy reaguje inaczej i czemu Corcoran zwie tamtych idiotami (a raczej czy uprawnione jest to, że tak ich zwie).