Patrz, Patrz! A jak się wypiera...
Gentlemani, nie wzięliście pod uwagę, że powyższy wariant jest dla mnie technicznie niedostępny. Nie mam bowiem - jeśli chodzi o ludność w wieku produkcyjnym

- sąsiadów, którzy się pożenili, a tylko sąsiadki, które powychodziły za mąż.
Sąsiadka zaś, która mieszka tu od lat, i - sprowadzona z zewnątrz (choćby tylko z innej ulicy/dzielnicy) -
żona sąsiada to nie to samo.
Nawiasem: gdy mówimy o takich sprawach, przypomina mi się anegdotyczna sytuacja sprzed lat paru: na pewnej imprezie typu zamkniętego dygnitarz niższego szczebla nadskakiwał, intensywnie (niczym terier Chester buldogowi Spike'owi w starych kreskówkach) i przez czas dłuższy, VIP-owi wyższego rzędu. W końcu poprowadził go ku swojej (dość atrakcyjnej) małżonce i powiedział ze służalczą emfazą:
- Pan pozwoli, że przedstawię mu moją żonę.Na co ważniejszy dostojnik (z lodowatą ironią):
- Dziękuję, mam swoją...** Może mało oryginalnie, bo znanym dowcipem jadąc, ale kontekstualnie b. zabawnie to wypadło.
Ha już sie wybierałem do Izraela, ale doczytałem, że te pierwsze Mojżesz potłukł a drugich nie ma. Tak więc doszedłem do wniosku, jak już tłuc się to oryginałami a nie podróbami i zrezygnowałem 
Boś nie wymyślił jak to należy rozegrać. Przemyciłbyś w bagażu odpowiednio mocną chrondę (z wbudowanym kompensatorem Heisenberga), odpalił na Synaju i
voila!Apropośnie: