Na chlopski rozum - tak, nieznaczne wzrosty temperatury, czy stężenia CO2 powinny sprzyjać wegetacji (tu nawet kłania się "Zatopiony świat" Ballarda czy "Cieplarnia" Aldissa).
Ale - właśnie - co ze skutkami susz, czy lokalnych oziębień w ramach ogólnego ocieplenia, i ogólnie pogodowych skrajności, które ono niesie?
(Przy czym zgadzam się z Tobą, że te wszystkie meta-papierologie, ktokolwiek, z jakichkolwiek pozycji, ich dokonuje, i jak wyrafinowanych narzędzi do tego nie używa, niebezpiecznie pachną bad science, bo od empirycznego konkretu są dość daleko.)