Tylko czy którakolwiek z wojujących dialektycznie stron (więc jednak od Heglo-Marksa nie uciekniem?) jest zła z natury, czy tylko kontekstualnie?
Można pomyśleć, że to Marks z Heglem wymyślili
dialektykę Cóż, formalnie rzecz biorąc, żadna z tych wojujących stron nie jest ani "zła", ani "dobra".
Wstępnie zakładam Dobro - lecz czym ono jest? Niechybnie nie ma go tam, gdzie nikogo nie ma. Wodospad nie jest dla skały ani dobry, ani zły, podobnie jak trzęsienie ziemi dla jeziora.Aczkolwiek, w moim mniemaniu, właśnie strona destrukcyjna i entropijna jakoś bardziej zasługuje na miano "złej". Może dlatego, że gdy tendencje destrukcyjno-entropijne manifestują się w naszym ludzkim świecie, w stosunkach międzyludzkich, subiektywnie postrzegamy je jako zło, już bez żadnego cudzysłowu. Na przykład, wspomniane już choroby, starzenie się i śmierć. A także nędza, chaos (ten który
nie w klozetach, tylko w głowach, według Bułhakowa), słowem, to wszystko, co biblijny prorok określa mianem "ohydy ziejącej pustką" (Daniel 9, 27).
I czy w ogóle może być zła per se, skoro jednak napędza?
Powiedziałbym, nie
napędza, tylko
napędzają. Sam z siebie minus baterii nie wprawi w ruch nawet marnego silniczka dziecięcej zabawki. Inna sprawa, gdy w grę wchodzi plus.
Ponadto chyba istnieje pewna zasadnicza różnica między przeciwieństwami: porządkiem ("dobrem") a chaosem ("złem"). Asymetria, by tak rzec. W układzie całkowicie uporządkowanym (zerowa entropia) mogą zachodzić zmiany, podczas gdy układ zupełnie nieuporządkowany jest skazany na bezruch. Tj. na śmierć cieplną, wg określenia Clausiusa.
Czyli że co? Z umownego dobra (porządku) może się rodzić umowne zło (chaos). To jasne. A vicevers? Już nie? I czy działa ta reguła także w sferze
międzyludzkiej, moralno-etycznej?
Z drugiej zaś z - wziętą na motto "Mistrza..." - autoprezentacją krewniaka?/odpowiednika?/protoplasty?/innego oblicza? Wolanda, przedstawiającego się u Goethego takimi słowami:
"Jam jest tej siły cząstką drobną, co zawsze złego pragnie i zawsze czyni dobro."
(Oryg. "Ein Theil von jener Kraft, die stets das Böse will und stets das Gute schafft.")
Imho, raczej odpowiednika. Czy może innego oblicza?
O ile dobrze pamiętam, rzeczownik własny "Voland" występuje u Goethego tylko jeden raz. A mianowicie, tak nazywa siebie Mefistofeles w scenie nocy Walpurgii, kiedy zwraca się do złych duchów:
Platz! Junker Voland kommt. Platz! süßer Pöbel, Platz!Mniej więcej:
Miejsce! Szlachcic Voland idzie! Miejsce, droga gawiędź, miejsce!Słowo "Voland" podobno pochodzi od "Faland" - czart, diabeł, kusiciel:
Faland — [mittelhochdeutsch vālant »Verführer«] der, s, Foland, Voland, der Teufel; Goethe lässt im »Faust« (Walpurgisnacht) den Mephistopheles sich »Junker Voland« nennen …https://translate.academic.ru/faland/de/xx/Co skądinąd znalazło swoje odbicie w powieści Bułhakowa:
Jak brzmi nazwisko tego maga? Łastoczkin nie wie, nie było go wczoraj na seansie. Bileterzy nie wiedzą, kasjerka z kasy biletowej marszczyła czoło, marszczyła, medytowała, wreszcie powiedziała:
— Wo… Zdaje się — Woland…
A może nie Woland? Może i nie Woland. Może Faland.[Co się aż prosi o wprowadzenie w roli antytezy gentlemana anonsującego się np. jakoś tak:
"Jestem Ruhollah Chomejni, co, dobra pragnąc, wciąż zło czyni."]
Cóż, wygląda na to, że nie tylko
triumfująca idea, zwrócona w świat czy w zaświat, ale i dowolna intencja, obojętnie dobra czy zła,
nie tam prowadzi, gdzie wskazuje.