1
DyLEMaty / Odp: Matematyka krolowa nauk ;)
« dnia: Dzisiaj o 09:04:14 am »
Apropos "masy relatywistycznej"
.
Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.
or it might be a function of strong prior knowledge about the world built into our DNA and brain development by evolution.Co prawda użycie "might" samo w sobie świadczy o ledwie delikatnym przypuszczeniu autora ale myślę, że wysoce nieuprawnionym. Regulację ekspresji genów w następnym pokoleniu trudno nazwać "przekazywaniem wiedzy" - przynajmniej w sensie, o jakim myślimy, kiedy mówimy o uczeniu się człowieka. Mamy wówczas na myśli wiedzę nabytą "z książek" głównie, a nie kwestie somatyczne, np. jak najefektywniej się pocić, kiedy gorąco. Według mnie w tym sensie przekazywanie wiedzy nie występuje w ogóle - dziecko historyka nie ma wrodzonej daty Schizmy Wschodniej. Pomijam tu, że komputery w ogóle nie mają żadnego problemu z gromadzeniem i zapamiętywaniem wiedzy, niezależnie od swego schematu (czy pretendują do AI czy tylko służą do zamawiania części zamiennych).
Ale daj spokój. Na to (tego męczennika) w ogóle nie patrzę. Nie chodzi o to przecież, że ni nizina, ni równina i gdzieś kogoś czymś zarzyna, tylko o sprawy, które EWENTUALNIE mają wpływ na całość.CytujNatomiast o ile ktoś nacechowany emocjonalnie w ogóle podaje fakty, to akurat ich listę można odeń ściągnąć.Jasne, sęk w tym że fakt historyczny jest tak łatwy do uchwycenia i spozycjonowania do jak elektron w atomie.
Weź tego" pierwszego męczennika".
Jasne, tak naprawdę wiadomo dlaczego Rzym upadł a są to przyczyny banalne i nie trzeba budować hipotez, gdyż podstawowe czynniki są znane.Toż ująłem w zdaniu, że "ponadrzymskie" - wszak przyczynę śmierci na ogół łatwo stwierdzić, dajmy na to, że z pragnienia, trudniej, dlaczego akurat w rozlewni wód mineralnych. W ogóle musze Cię zaliczyć, razem z LA, do wstrętnych typów, z którymi lepiej nie zaczynać o ile nie posiada się kasku na łbie i tęgiej pały w ręce. Bo na siłę (własnych) argumentów nie ma co liczyć.
I tu się wpasowuje ta "ołowiowa".Mnie to nie przekonuje mniej więcej z tych powodów, które wymieniłeś. Ponadto tego akurat nie wiem, ale czy da się połączyć czasowo użycie tych naczyń i rur z wystąpieniem problemu? Pasywacja i tak dalej. Zagryzłem milion ciężarków na żyłce, zeżarłem wiele śrucin (sądzę po tym, ile ich znalazłem przed połknięciem, memłając pasztet). Odlałem kilogramy ołowiu. Pasywacja. Ołów nie jest szkodliwy na ogół, chyba że się go aktywuje. Ponoć jedna śrucina w pasztecie ale świeżo rozdrobniona w nowoczesnych utensyliach domowych może całą rodzinę ciężko załatwić.
Był jeden Aecjisz („ostatni rzymianin”), dający nadzieję, ale to właśnie swoje miernoty go zniszczyły – nazbyt się wychylał?Sądzisz, że na prawdę był jeden? Konstantynowi Wielkiemu trudno coś zarzucić jeśli chodzi o utrzymanie potęgi. Itd.
Ich światopoglądowy horyzont nie obejmował już czegoś takiego jak państwo, a jedynie własne d.A wiesz, a zastanawiam się często, co obejmował światopogląd Mieszka I czy Chrobrego. Bo jak się wczytać to głównie "panienki i samochody". Państwo jakoś tak wyszło niechcący, bo żeby mieć najlepszy samochód to trzeba było skupić władzę. Nie twierdzę, że że jakikolwiek uniwersalizm czy myślenie strategiczne było im obce, ale to jednak historia kto komu co wykłuł, wyłupił, czy złupił. Jak sie czyta o tych wczesnych, iście fredrowskich intrygach, zdradach, sojuszach, podstępach, mariażach itd. to szczególnie posągowo to nie wygląda. Od razu widzę Putię i tych dwóch cherubinów w strojach z "ołowianych żołnierzyków", którzy prężąc wszystkie chłopięce muskuły a może i nie tylko rozwierają przed carem złote odrzwia - a temu cymbałowi sprawia to widoczną radość bo nawet Bokassa nie miał takich fajnych drzwi.
To ten czynnik zewnętrzny o którym wspominał wyżej Krawczuk.Krawczuk, mój ajdol z czasów post-liceum... Mam parę książek, jedną wciąż czytam co jakiś czas... Byłem na tym punkcie mocno zakręcony, miałem okazję poznać dość solidnie Rzym in situ z przez prawie miesiąc z dobrym przewodnikiem. Nigdy nie zrozumiałem, jak taki organizm mógł paść. Brak mi dostatecznej perspektywy, ale przecież oni z czymś takim się stykali cały czas. I nagle. To tak jak z pytaniem, dlaczego upadł Egipt? Przecież wydaje się naturalne, że ktoś wyżej cywilizowany (w sensie cywilizacji techniczno-polityczno-militarnej) powinien szybciej reagować na nowe wyzwania, niż ganiający w skórach po lesie adwersarze. Mnie to się zdaje, że im przestało się chcieć, bo na przykład uwierzyli w 100% supremację - a potem było już za późno.
Trochę idealizujeszNoż pewno, przecież piszę, że najpierw ich podbijali![]()
No nie do końca tak... chrześcijaństwo nie było nowym czynnikiem, gdyż funkcjonowało w imperium już od jakichś 300-stu lat.Ta, oczywista, tę datę jeszcze sobie przypominam, ale póki było podziemną sektą oficjalnie i czasem mniej, a czasem bardziej praktycznie tępioną, to nie mogło wywierać jakiegoś wielkiego wpływu.
Konstantyński edykt mediolański (313) tylko chrześcijaństwo legalizował.http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,377 . Możliwe, że "racjonalista" nieco przegina w drugą stronę. Ale część faktów sprawdziłem. Co byś nie mówił, to praktyczne zniszczenie "starych bogów" było uderzeniem w ówczesne podstawy światopoglądowe. Wielość przeszła w jedność, tzn. w Trójcę. Św. Cecylia w chwili ścięcia pokazała na jednej dłoni 1 palec, a na drugiej 3. Owszem, świętości były szargane i wcześniej, jak np. rozwalenie przez Sullę a potem Nerona Delf, ale takiej rewolucji, żeby wszystkich starych bogów na raz zakazać na gardle to nie było. Owszem, "starzy-starzy" bogowie usuwali się w cień, przychodzili nowi.
Na Zachodzie nie było żadnych efektywnych organizmów państwowych barbaros, takie powstaną później, dopiero na gruzach Rzymu i raczej mało efektywne.Pisze na podstawie tego, co mi się zdaje że zapamiętałem z książki Modzelewskiego. Czy były efektywne, czy nie - no w każdym razie ćwiczenie czyni mistrza, więc były coraz bardziej efektywne.
E, pewnie masz na myśli tych drugich chrześcijan z zachodu , mało chętnych do pomocy?No pewno. Ale prawosławną Moskwę też. Kodeks kodeksem, a egzegeza egzegezą. To może bardziej taka chwila była, kiedy nikt nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, niż sam fakt podziału cesarstwa. I faktycznie bardzo podobna do obecnej.
Słyszałem i o takiej koncepcji.Po pierwsze - ależ możnaAle nie można wszystkiego zwalać na Żydów.
Rozmawialiśmy, ale to było dawno, dziesięć lat temu? Dwanaście? (Wydaje mi się, że to było przed wygraniem przez Watsona Jeopardy, do czego doszło w 2011 r., ale może się mylę). Na pewno znaczna część dyskusji, jeśli nie całość, toczyła się wokół DARPA Grand/Urban Challenge z lat 2004, 2005 i 2007 r.Oczywiście. kara musi być. Faktycznie, o ile pamiętam ja uważałem, że szybko samochodu autonomicznego nie będzie (w przeciwieństwie do samolotu), a Ty, że owszem. W danym punkcie wyglądało, że jesteś bliższy prawdy, stąd ta konsumpcja. Na surowo oczywista, bez ułatwień. I tak, chodziło o te wszystkie zabawne wypadki, kolizje i zwiechy AI podczas DARPA Challange. Problem można różnie ująć, np. od strony etycznej (że samochód autonomiczny będzie musiał umieć wybrać mniejsze zło) - ale ja dziś przejechałem się rowerkiem kilkanaście km krętymi, leśnymi ścieżkami, może nie super szybko ale te 20 km/h wyciągałem. Widziałem często tylko jakieś 10-20 m przed siebie, dalej ścieżyna na szerokość jednego człowieka ginęła za zakrętem i tylko w jednym czy dwóch miejscach migała gdzieś dalej w przerwie między zaroślami - i na tej podstawie, rozmyślając zresztą o czym innym, mój mózg odtwarzał topografię 3d dalszego ciągu i ręce wiedziały, jak skręcać a ciało jak balansować. W tym wszystkim omijałem jeszcze odruchowo krótkimi ruchami szyszki i gałązki z sęczkami, żeby nie przebić kichy a także, równie odruchowo, kuliłem się i nastawiałem kapelusz ku przodowi, żeby nie zarobić w papę gałęzią. Na prostszych odcinkach zdejmowałem z paszczy pajęczyny z ich właścicielami i otrzepywałem się z innej fauny, nastawionej głównie na pożywienie się moją krwią. Wszystko to działo się poza głównym torem mej uwagi. Ścieżka nie była oczywiście w żaden sposób oznakowana, zmieniała się często nawierzchnia i koloryt, raz było szerzej, raz jechało się po pas w zielsku zakrywającym całkiem ścieżkę pod nimi. Jak daleko jest do takiej autonomii jakiegoś urządzenia? AI-samochody bazują w dużej mierze na rozmaitych elementach drogi (słupki, linie poziome, znaki itd.) i nieco przypomina to ruch po niewidzialnych szynach. Tak jak samoloty, i mam tu na myśli pasażerskie, które z małym zastrzeżeniem mogą same wystartować, same dolecieć gdzieś po określonej trasie i same wylądować. Czy można mówić o tym, że przeskoczyły już ten etap albo choć go przeskakują i wiedzą, po czym jadą?
Ja na pewno z nikim (ani na Forum, ani poza nim) nie zakładałem się o zjadanie czegokolwiek, więc konsumpcja krawata (surowy? z grilla?) musiała być chyba wykonaniem własnego wniosku o samoukaranie.