Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - skrzat

Strony: 1 ... 5 6 [7] 8 9 ... 24
91
Lemosfera / Odp: Biblioteka Stanisława Lema
« dnia: Marca 17, 2016, 04:50:28 pm »
"Dzieje zachodniej filozofii" Bertrand Russell

Cytuj
— Ongiś był w telewizji program pt. „Bezludna wyspa”, w którym Nina Terentiew zadawała wybitnym postaciom naszej kultury m.in. pytanie o to, jaką książkę zabraliby ze sobą na bezludną wyspę. Naszą rozmowę o pańskich gustach literackich, czy może szerzej — estetycznych, pragnąłbym zacząć od tego właśnie pytania.
— Jedną? Tylko jedną? Zapewne byłaby to bardzo gruba, potężna historia filozofii. Mówiąc jednak o historii filozofii, nie mam na myśli książki najlepszej, ale konkretną: "A History of Western Philosophy" Bertranda Russella. Spyta pan zaraz oczywiście, dlaczego. Po pierwsze jest to pozycja znakomita, a po drugie napisał ją człowiek, który nie kryje swoich sympatii i antypatii, dając im jawny wyraz i posuwając się do tego, że kłóci się nawet z Platonem. Przyzna pan, że jest coś zabawnego w kłótni z filozofem, który nie żyje od dwudziestu kilku wieków, ale ta intensywność zaangażowania w problematykę ontyczną, epistemiczną, a także moralną jest mi doprawdy bliska. Dzięki temu jego książka nie jest dla mnie martwą literą, ale czymś organicznie żywym. Za to na przykład Arystoteles pozostawia mnie zupełnie obojętnym. Nigdy nie mogłem wyczuć tego człowieka. Nigdy nie udało mi się wymacać jego duchowej ektoplazmy, w przeciwieństwie do Platona, który był bardzo mądrym, a zarazem niesympatycznym człowiekiem.

"Tako rzecze Lem. Stanisław Bereś rozmawia ze Stanisławem Lemem", rozdział "Gusta i dysgusta", str.164
Cytuj
Czytam właśnie Innego B. Mądrego faceta, "History of Western Philosophy" Russella mianowicie, którą b. lubię, gdyż on tam niszczy sukinsyna Hegla, którego nie znoszę, nadętego bęcwała, i innych filozofów; jest to przednia robota, toteż nic dziwnego, że wielu filozofów Russell książką tą Rozwścieczył, ponieważ on filozofię traktuje z humorem, co ekspertów do Szału doprowadza...

"Sława i Fortuna. Listy Stanisława Lema do Michaela Kandla", list z dnia 7 grudnia 1972

Cytuj
czytam wciąż po kawałku, jak Biblię — History of Western Philosophy Russella

"Sława i Fortuna. Listy Stanisława Lema do Michaela Kandla", list z dnia 28 lutego 1973

92
Lemosfera / Biblioteka Stanisława Lema
« dnia: Marca 17, 2016, 04:33:23 pm »
Próbujemy na tym etapie stworzyć listę najważniejszych książek, które spełniają przynajmniej jeden z poniższych kryteriów:
  • zostały przez Stanislawa Lema omówione, zarekomendowane bądź w inny sposób wskazane, jako książki wartościowe i ponadczasowe, zasługujące na zaliczenie do górnego królestwa literatury
  • mają oczywisty wpływ na twórczość bądź światopogląd Lema

Innymi słowy, próbujemy zrekonstruować bibliotekę Lema, gdyby mogła zawierać tylko kilkadziesiąt najcenniejszych pozycji. Proponuję, aby ograniczyć się do utworów istniejących oraz tych, które Stanisław Lem wartościował dodatnio. Propozycje powinny zostać jakoś uzasadnione, przede wszystkim poprzez podanie, gdzie i kiedy Lem się do nich odwołuje bądź w jakich utworach Lema widać ich wyraźny wpływ. Najważniejsze, żeby to były książki najważniejsze!

Uwaga: na początku posta proszę podawać zawsze tytuł rekomendowanej bądź omawianej (jeśli np. polemizujemy z daną propozycją) książki.

Lista tytułów według nazwiska autora:

  • Bellow Saul "Henderson, król deszczu"
  • Bellow Saul "Planeta pana Sammlera"
  • Borges Jorge Luis "Fikcje"
  • Camus Albert "Upadek"
  • Dick Philip K. "Ubik"
  • Dostojewski Fiodor "Notatki z podziemia"
  • Dostojewski Fiodor "Zbrodnia i kara”
  • Eco Umberto "Imię róży"
  • Gombrowicz Witold  "Dzienniki"
  • Hofstadter Douglas "Gödel, Escher, Bach"
  • Hofstadter Douglas "Mind's I"
  • Kafka Franz "Proces"
  • Kafka Franz "Zamek"
  • Le Guin Ursula K. "Czarnoksiężnik z Archipelagu"
  • Le Guin Ursula K. "Lewa ręka ciemności"
  • Leśmian Bolesław "Gad i inne wiersze"
  • Mann Thomas "Czarodziejska góra"
  • Mann Thomas "Doktor Faustus"
  • Mickiewicz Adam "Dziady"
  • Nabokov Vladimir "Lolita"
  • Popper Karl "Logika odkrycia naukowego"
  • Popper Karl "Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie"
  • Prus Bolesław "Lalka"
  • Russell Bertrand "Dzieje zachodniej filozofii"
  • Stapledon Olaf "Odd John"
  • Strugacki Arkadij, Borys "Piknik na skraju drogi
  • Swift Jonathan "Podróże Guliwera"
  • Uniłowski Zbigniew "Wspólny pokój"
  • Wells Herbert George "Wojna światów"
  • Wilk Mariusz "Wilczy notes"
  • Witkiewicz Stanisław Ignacy "Nienasycenie"
  • Żuławski Jerzy "Na srebrnym globie"

Lista tytułów w porządku alfabetycznym:

  • "Czarnoksiężnik z Archipelagu" Ursula K. Le Guin
  • "Dziady" Adam Mickiewicz
  • "Dzieje zachodniej filozofii" Bertrand Russell
  • "Dzienniki" Witold Gombrowicz
  • "Fikcje" Jorge Luis Borges
  • "Gad i inne wiersze" Bolesław Leśmian
  • "Gödel, Escher, Bach" Douglas Hofstadter
  • "Henderson, król deszczu" Saul Bellow
  • "Imię róży" Umberto Eco
  • "Lalka" Bolesław Prus
  • "Lewa ręka ciemności" Ursula K. Le Guin
  • "Logika odkrycia naukowego" Karl Popper
  • "Lolita" Vladimir Nabokov
  • "Mind's I" Douglas Hofstadter
  • "Na srebrnym globie" Jerzy Żuławski
  • "Nienasycenie" Stanisław Ignacy Witkiewicz
  • "Notatki z podziemia" Fiodor Dostojewski
  • "Odd John" Olaf Stapledon
  • "Piknik na skraju drogi" Arkadij Strugacki, Borys Strugacki
  • "Planeta pana Sammlera" Saul Bellow
  • "Podróże Guliwera" - Jonathan Swift
  • "Proces" Franz Kafka
  • "Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie" Karl Popper
  • "Ubik" Philip K. Dick
  • "Upadek" Albert Camus
  • "Wilczy notes" Wilk Mariusz
  • "Wojna światów" Herbert George Wells
  • "Wspólny pokój" Zbigniew Uniłowski
  • "Zamek" Franz Kafka
  • "Zbrodnia i kara" Fiodor Dostojewski

93
Lemosfera / Odp: Stanisław Lem poleca?
« dnia: Marca 17, 2016, 02:37:48 pm »
OK, chyba na tym etapie najlepiej będzie założyć przyklejony wątek w ramach tego działu forum, a dopiero później oddzielny dział utworzymy, na kształt Akademii Lemologicznej, gdzie każda książka zostanie omówiona osobno. Przy okazji zobaczcie, co upolowałem wczoraj na Allegro za 25 pln łącznie :-)


94
Lemosfera / Odp: Muzeum Lema
« dnia: Marca 16, 2016, 02:40:14 pm »
Jest bardzo szeroko zakrojony projekt stałej ekspozycji-muzeum, który na 100 rocznicę urodzin Lema planuje zrealizować Krakowskie Biuro Festiwalowe. Plany są bardzo imponujące, między innymi zakładają też wykorzystanie potencjału naszego forum, jeszcze w tym roku ma zostać powołany rodzaj think tanku, który zajmie się przygotowaniem założeń.

95
Lemosfera / Odp: Stanisław Lem poleca?
« dnia: Marca 16, 2016, 02:19:25 pm »
Czyli querto ładnie rozpoczęła wątek:)
Z wyszukiwarką to nawet nie to, że nie wyszukuje zawiłości. Wpisałam: "solaris".
Odpowiedź: Twoje zapytanie nie jest wystarczająco specyficzne. Spróbuj użyć dłuższych słów.
Taaa...
To ostatnio jej stała wymówka;)

powinno być lepiej, sprawdź proszę, czy teraz wyszukiwarka zachowuje się, jak na nią przystało

96
Lemosfera / Odp: Stanisław Lem poleca?
« dnia: Marca 16, 2016, 12:44:45 pm »
Ten wątek jest poszerzoną odpowiedzią na pytanie które zadałam sobie jakieś 7 lat temu: "Co warto przeczytać wg Lema?" Ja wtedy poszukiwałam konkretnego tytułu, takiego naj-naj.
Hm...będę musiała przeczytać trzeci raz - bo znowu zapomniałam;)
http://forum.lem.pl/index.php?topic=138.msg35942#msg35942

Tak myślę...czy to naj-naj...czy z literatury amerykańskiej:)
O tym co warto-nie-warto Lem ładnie w Tako rzecze...o gustach i dysgustach...
Bellow - troszkę z negacji...by?;):
Cytuj
- (..)Bardzo dobrą książką jest Mr Sammler's Planet Saula Bellowa...
- Nie Herzog?
- Herzog mi się w ogóle nie podobał. Za to dość przypadła mi do gustu Henderson the Rain King - znakomita książka, może nawet najlepsza! Jeśli chodzi o takie drobne różnice odczuwania pomiędzy poszczególnymi pozycjami, to nie mogę powiedzieć już nic więcej. To się może wiąże z następującą rzeczą: Bellow należy do wielkiej triady utalentowanych pisarzy amerykańskich pochodzenia żydowskiego, do których należy także Bernard Malamud i Philip Roth. Ja tego po prostu nie znoszę - te nieustanne erekcje, spermy, kobiece piersi i problemy dojrzewających młodzików żydowskich. W tym składzie chemicznym jest to dla mnie okropne.

P.S. Skrzacie - może założyć już ten właściwy wątek?:)
I proszę - zrób coś z wyszukiwarką forumową - kompletnie odmawia współpracy:)

"Henderson Król Deszczu" jest porywający, to też mój nr 1.

Wątek postaram się jeszcze dzisiaj założyć. Wyszukiwarkę muszę naprawić, niestety nasze forum jest dosyć spore i są problemy z indeksowaniem postów.

97
- chcielibyśmy do października stworzyć z Waszą pomocą listę lektur, czyli wyodrębnić te tytuły, które odegrały ważną rolę w twórczości Mistrza: takie, o których Lem pisze bądź takie, które jego twórczość ukształtowały. Profesor Jarzębski sugeruje, że mogą to być również książki nieistniejące bądź istniejące tylko hipotetycznie, na pewno będziemy jednak musieli wybrać te najważniejsze,
Szczerze powiedziawszy nie rozumiem tego podkreślonego fragmentu:)
Książki, których nie ma, ale które odegrały ważną rolę? Marzenia Lema o literaturze?:)

Może chodzi o takie książki, które jeszcze nie zostały napisane, ale Lem uważał, że to tylko kwestia czasu. Tutaj oczywiście "Doskonała próżnia" i "Wielkość urojona" się same nasuwają, może warto sobie zadać pytanie, czy jakieś idee Lema w nich zawarte doczekały się realizacji? Innymi słowy, czy recenzje nieistniejących książek okazały się po latach prawdziwe? Jednak wcale nie jestem pewien, czy właśnie o to chodziło prof. Jarzębskiemu.

98
1. Jak już wspomniałem, planujemy we współpracy z Krakowskim Biurem Festiwalowym i Uniwersytetem Jagiellońskim uruchomić projekt pod nazwą "Biblioteka Lema":
- UJ przymierza się do uruchomienia cyklicznych zajęć, poświęconych szeroko pojętych relacjom książek Lema z innymi książkami (czyli tzw. intertekstualność, ale również rekomendacje samego autora i jego dokonania z dziedziny teorii literatury),
- chcielibyśmy do października stworzyć z Waszą pomocą listę lektur, czyli wyodrębnić te tytuły, które odegrały ważną rolę w twórczości Mistrza: takie, o których Lem pisze bądź takie, które jego twórczość ukształtowały. Profesor Jarzębski sugeruje, że mogą to być również książki nieistniejące bądź istniejące tylko hipotetycznie, na pewno będziemy jednak musieli wybrać te najważniejsze,
- wreszcie, uczestnicy zajęć na studiach będą omawiać poszczególne książki na forum, to znaczy opiekować się i moderować poświęcone im oddzielne wątki. Technicznie wyobrażam to sobie tak, że każdy student (bądź dwójka, w zależności od ilości kursantów) wybierałby sobie jedną pozycję, a następnie zakładał dla niej wątek, którego byłby animatorem.

2. Drugi projekt ma związek ze stypendium, jakie być może uda się ufundować dla autorów najlepszych prac magisterskich bądź doktorskich z dziedziny lemologii. Jesteśmy w fazie koncepcyjnej, ale jeśli zdołamy wszystko dopiąć i wdrożyć, to jednym z etapów ubiegania się o takie stypendium miałoby być przedyskutowanie z Wami na forum danej pracy (jeszcze w trakcie jej pisania, co oczywiście byłoby korzystne dla autora i niejako zwiększało jego szanse na otrzymanie stypendium). Tutaj optymalnie byłoby jakoś uwzględniać ten dorobek dyskusyjny w ostatecznej ocenie zgłoszonej pracy.

Jeśli chodzi o "Biliotekę Lema", to wstępne założenia już zostały przedyskutowane: http://forum.lem.pl/index.php?topic=1483.15 Czy możemy założyć wątek, który posłuży do ustalenia listy tytułów?

Projekt drugi natomiast wymaga jeszcze dopracowania, ciekaw jestem oczywiście Waszych opinii i oczekiwań.

99
Wyszalnia / Odp: List otwarty do Tomasza Lema
« dnia: Grudnia 07, 2015, 04:22:13 pm »
Drogi Hokopoko:

poniżej kolejna interpretacja, tym razem z serwisu e-prawnik.pl

Cytuj
W związku z powyższym należy zauważyć, że posty umieszczane na forum co do zasady nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego. Typowe wypowiedzi nie spełniają bowiem przesłanek wymaganych przez ustawę Prawo autorskie. Podstawowym wymogiem stawianym utworom jest wymóg twórczego charakteru. Wypowiedź sama w sobie nie jest twórcza i nie stanowi utworu. Samo przekazanie informacji, opinii, czy idei nie jest przejawem działalności twórczej i w związku z tym nie podlega ochronie z punktu widzenia prawa autorskiego. Dla przyjęcia ochrony prawnoautorskiej wypowiedź musi się odznaczać formą o twórczym i indywidualnym charakterze. A zatem wypowiedź taka nie może być rutynowa, standardowa czy typowa. Warto także pamiętać o tym, że ochroną nie są objęte odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne, a jedynie forma ich wyrażenia.

Reasumując, należy stwierdzić, że post użytkownika forum dyskusyjnego może stanowić przedmiot prawa autorskiego w zupełnie wyjątkowych przypadkach np. gdyby treścią postu użytkownika był wiersz albo tekst wyróżniający się szczególnie oryginalną formą. W przeciwnym razie użytkownikowi forum nie przysługuje żadna ochrona z tytułu prawa autorskiego.

A zatem administrator forum nie jest zobowiązany do usunięcia postów użytkownika na jego żądanie.

100
Wyszalnia / Odp: List otwarty do Tomasza Lema
« dnia: Grudnia 07, 2015, 03:30:54 pm »
1. Powtarzam, że większość prawników, zajmujących się prawem autorskim (do których również należę) jest zgodna, że post na forum nie jest utworem. Polecam choćby interpretację mecenasa Olgierda Łuczaka, z firmy Lege Artis http://www.legeartis.org/, który uważa, że jeśli post nie jest wierszem, artystycznym zdjęciem albo kodem komputerowym, to nie spełnia cech utworu:

Cytuj
Wracając do tematu, do naszego forum. Przekładając powyższą teorię na praktykę: jest znaczne prawdopodobieństwo, że jeśli to forum dla poetów, zaś urażony forumowicz to młody, a obiecujący twórca przyszłej "Eneidy", który w każdym poście chwalił się swą twórczością, to wówczas możemy przypuszczać, że faktycznie te posty są utworami podlegającymi ochronie. Podobne ryzyko istnieje w przypadku forum koderów (kod źródłowy to także utwór) bądź portalu dla fotografów. Utworem będzie bowiem wiersz, zdjęcie czy zaprezentowany kod źródłowy. Ale zwykłe ple-ple (a 99% internetowych pogaduszek to wyłącznie ple-ple) na miano utworu nigdy nie zasłuży.

Takich opinii jest dużo więcej.

2. Żądanie usunięcia postów, które rozpoczynają wątki, spowodowałoby również usunięcie całych wątków, dlatego nie zamierzam go spełnić. Jest to moja suwerenna decyzja, jako osoby odpowiedzialnej za działanie i funkcjonowanie niniejszego forum.

3. Jeżeli jednak wszystkie osoby zainteresowane, czyli te, które brały udział w dyskusjach zainicjowanych przez Cetariana, stwierdzą, że rzeczone wątki trzeba jednak na jego życzenie usunąć, wtedy dostosujemy się do ich woli.

z wyrazami poważania,
Wojciech Zemek, sekretarz

101
Lemosfera / Odp: Stanisław Lem poleca?
« dnia: Listopada 26, 2015, 03:01:01 pm »
Przepraszam, że tyle to trwa, ale projekt wygląda bardzo rozwojowo  :) Można powiedzieć, że w kręgach akademickich pomysł spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem, potrzebujemy tylko trochę czasu na jego dopracowanie i wdrożenie. Oczywiście napiszę z odpowiednim wyprzedzeniem, jak tylko sprawy nabiorą konkretnych kształtów i będę mógł określić datę rozpoczęcia.

Będę też wdzięczny za wszelkie Wasze sugestie!

102
Lemosfera / Odp: Stanisław Lem poleca?
« dnia: Listopada 13, 2015, 11:27:24 am »
To jak tam sprawa nowego działu skrzacie? ;)

Rozesłaliśmy wici w sprawie ewentualnego udziału studentów, ale machiny uczelnianie mielą powoli ;-)

103
Prawda was nie wyzwoli


 Na pewno kojarzycie słynną scenę z filmu „Ludzie honoru”, w której postać grana przez Jacka Nicholsona wykrzykuje w czasie procesu: „Nie poradzisz sobie z prawdą!”. Podobnymi słowami już dwadzieścia jeden lat wcześniej posłużył się Stanisław Lem, starając się dociec w swoim „Kongresie futurologicznym”, czy w pewnych okolicznościach kłamstwo może stać się jedyną wartą obrony rzeczą, jaka nam pozostała?

 Ijon Tichy – znany gwiezdny podróżnik – zostaje zaproszony na Ósmy Światowy Kongres Futurologiczny. Choć sam zlot naukowy odbywa się w luksusowym hotelu, to już o państwie które pełni rolę gospodarza  – Costaricanie - nie można pisać jako krainie miodem i mlekiem płynącej. W czasie gdy trwają obrady Kongresu,  na ulicach dochodzi do rozruchów, a wojsko zmuszone jest do rozpylenia gazu o silnych właściwościach halucynogennych. Jak łatwo się domyśleć, wśród pechowców, którzy wpadną w pułapkę zwidów, znajdzie się właśnie Tichy, co oczywiście musi pociągnąć za sobą wiele niezwykłych wydarzeń.

 Mimo skromnej objętości książki, Lem w „Kongresie futurologicznym” przeskakuje  z gatunku na gatunek, bawiąc się różnymi konwencjami i w zadziwiający sposób potrafiąc utrzymać to wszystko w ryzach. Początkowo więc  powieść wydaje się być satyrą wymierzoną w środowisko z którego wywodzi się autor, tu przedstawione jako zbiorowisko mądrali roszczących sobie intelektualne prawa do opisywania tego, jak będzie wyglądać świat w przyszłości (obwieszczając to często nie znoszącym sprzeciwu głosem). Świetnym tego przykładem jest nie tylko sam Kongres i ferowane na nim przez naukowców absurdalne wizje, lecz pojawiająca się w dalszej części profesja będzieisty, osoby zajmującej się przewidywaniem przyszłości na podstawie tego, jak mogą ewoluować poszczególne słowa. Przykład? Od niewinnego słowa śmieci można przejść do wszechśmiota, dziwacznego terminu, który być może pojawi się za kilkadziesiąt lat i będzie oznaczać gwiazdę sztucznego pochodzenia. Zresztą nawet gdy Lem sam bierze się za przedstawienie hipotetycznego obrazu ludzkości za kilkadziesiąt lat - a opowieść dryfuje w stronę antyutopii – nadal wszystko obraca się w klimatach groteski. Lemowską przyszłość tylko częściowo można bowiem uznać za poważną, a już z całą pewnością Polak nie próbuje uczyć innych, jak powinno się tego typu książki pisać.

 Choć Lem ani na moment nie porzuca kpiarskiego tonu, pod jego płaszczykiem toczone są przecież rozważania, które z wesołością mają niewiele wspólnego. I dopiero w tym momencie zaczyna się robić naprawdę ciekawie.     

 Tichy, po tym, jak zostaje wystawiony na działanie gazu, cały czas zadaje sobie jedno pytanie: czy to, czego właśnie doświadcza, nie jest wyłącznie urojeniem? Motyw problemu z odróżnieniem fikcji od rzeczywistości jest oczywiście znany z bardzo wielu filmów i książek. Przed Lemem świetnie owo zagadnienie opisywał chociażby Philip K. Dick w rewelacyjnych „Trzech stygmatach Palmera Eldritcha”. Polski autor łączy jednak wątek zagubionej we własnej wyobraźni jednostki  z wielopoziomową ułudą roztoczoną na skalę całego społeczeństwa.

 W klasycznych dziełach sci-fi dotyczących antyutopijnych państw główny bohater powieści lub filmu w ostatecznym rozrachunku odrzuca fałsz, wyzwalając nie tylko siebie, lecz także zastraszanych i oszukiwanych dotychczas współobywateli. Tymczasem Lem w tym dobrze znanym scenariusz starał się zasiać ziarenko niepewności:  a co, jeśli prawda nie zawsze ma w sobie wyzwalającą moc? Czy jest możliwe, by powstrzymanie się przed ujawnieniem kłamstwa  mogło w pewnych okolicznościach stanowić lepszy wybór niż dokonanie demaskacji,  za którą nie idzie żaden nowy, lepszy świat? A jeśli to tylko sprytny wybieg osób ze szczytów władzy, który w ten sposób nie tylko próbują usprawiedliwiać dokonywane przez siebie oszustwa, ale wręcz chcą je przedstawić jako działania pożyteczne i wynikające wyłącznie z dobrych chęci? Wystarczy wspomnieć, iż znienawidzony przez wielu pisarzy – w tym i Lema - system komunistyczny również operował na podobnych zasadach co antyutopia z „Kongresu…”, gdzie partyjnym dołom zdarzało się na potęgę fałszować dane gospodarcze, chcąc w ten sposób lepiej wypaść w oczach bezpośrednich przełożonych – i tak szczebel po szczeblu, aż na sam szczyt docierały niekiedy informacje nie mające nic wspólnego ze stanem faktycznym.
 
 Lem chyba czuł, że pozostawienie tych pytań bez komentarza mogło sprowadzić na niego zarzuty o łamanie pewnego ważnego dla ładu społecznego tabu. I teoretycznie takie właśnie odpowiedzi dostajemy. Dlaczego tylko teoretycznie? Choć wydawałoby się, iż Ijon Tichy na ostatnich stronach powieści dokonuje jasnego wyboru, to wciąż nie mogę pozbyć się wrażenia, że w gruncie rzeczy miałem do czynienia z niezwykle sprytnym wybiegiem, ucieczką od rzeczywistego rozmycia wszelkich wątpliwości.

 Tylko czy jednym z elementów składających się na wielką literaturę nie jest właśnie zdolność do pozostawienia czytelnika w poczuciu niepewności i zwątpienia?



recenzja zdobyła w sumie 8 punktów (wszystkie na plus)

104
Konkurs na recenzję II etap / III miejsce: "Bajki robotów" Paweł Lach
« dnia: Listopada 05, 2015, 04:27:22 pm »
Z listu antykwariusza cybernetycznego
Biblioelektrycjusza do króla Ergomiła III

   (...) Zalecam jeszcze Waszej Przemyślności zwrócić uwagę na niepozorną książkę, która tytułem „Bajki robotów” jest opatrzona. Opowieści w niej zawarte spisał niejaki Lem, kreator cyberbaśni i elektryfikcji, na prowincji Drogi Mlecznej cieszący się niemałą sławą. Choć całość zdobyła me uznanie konceptem, humorem i językiem - zgrabnym i potoczystym - to biedzę się jednocześnie nad faktem osobliwym, że rzeczone dzieło przez bladawca stworzone zostało i jego naturą skażone do śrubki najmniejszej oraz do ostatniego przewodzika.

   Zanim jednak, Panie, odraza dreszczem elektrycznym cię przeszyje na myśl samą o gąbczastych i wodnistych tkankach stworzenia tego, wiedz, że on sam wady swych pobratymców dostrzega i w prześmiewczość ubiera. Więcej nawet - trudno znaleźć w cyberbaśniach bardziej występny obraz rodu człowieczego, niźli ten, jaki został nakreślony w opowieści o królu Boludarze, który całą perfidię i kłamliwość rodu Homo Antropos na własnych przewodach poznał. Ale w elektryfikcjach Lema nadzieję pewną znajduję. Skoro sam autor – bladawiec, choćby wyjątkowy, bo uczony, małość swych braci w wielu kwestiach dostrzega, opamiętaniu rodu ludzkiego może się przysłużyć. Złożoność natury bladawczej widać bowiem najlepiej, gdy jej pragnienia, wątpliwości, błądzenia i sukcesy z ogromem galaktyk skonfrontowane zostają. Tak oto kosmos wzięty jest tu w pryzmat umysłu ludzkiego, a natura ludzka z kolei przegląda się w ogromnym zwierciadle kosmosu, dla obopólnej korzyści i ku zadziwieniu wzajemnemu.

   Czy jednak nie nazbyt śmiało postępuje nasz cyberguślarz, gdy w świat konstruktów elektrycznych, który mechanicznością stoi, wplata motywy działań raczej jego plemieniu przysługujące? Dla umysłów naszych, przewodami się kłębiących, wielka to zaśrubka. Są pośród bohaterów Lema królowie okrutni, co zamiast racjonalnością elektromózgów swych, występkiem i chciwością się kierują, jak Biskalar, który na trzy próby straszne wystawił Kreacjusza, wielkiego konstruktora. Ale jak to w elektrozumnych bajkach bywa, i tu koncept naukowy przyczynił się sprawiedliwości i okrutnika obalił. A przecież przewrotność natury nie przysługuje w „Bajkach robotów” tylko tym, co władzą się zachłysnęli, ale i umysłom konstruktorskim. Wskazać można  na Klapaucjusza i Trurla, którzy wynalazki wspaniałe tworząc, czas też potrafili mitrężyć, by się wzajem po blaszanych członkach okładać i przykrości sobie czynić.

   Na domiar złego zdaje się ów Lem roztaczać przed nami wizję świata, w której chaos i przypadek niemałą rolę odgrywają. Myśl to zaskakująco kusząca, bo w humor ubrana. Autor podobny koncept kreuje z wdziękiem i ze swadą, co sprawia, iż mieścić się on może i w naszych umysłach, które do elegancji rozmyślań uporządkowanych kabli i stałych prądów są przyzwyczajone. Dla przykładu, zabawnie i zmyślnie przedstawia się w opowieści o Mikromile i Gigacyanie wizja ruchu, jaka Wszechświatem zdaje się rządzić. Jeden z mędrców króla Globaresa z kolei zadziwia swego władcę stwierdzeniem, że kosmos to tak naprawdę jeno "bazgranina wielokropków", w dodatku powstała w dużej mierze z przypadku, jak się dowiedzieć możemy z historii inżyniera Kosmogonika, w której niesforny uczeń budowę gwiazd odmienił.

   Przewrotne te koncepty "Bajek robotów" wytrącają nas z komfortu spokojnego myślenia i do refleksji pełnych zwarć, nie zawsze przyjemnych, zmuszają. I sądzę, że wiele w nich prawd ogólnych się kryje, nawet jeśli bladawczą perspektywę przybierają. Pięknie i uczenie nam Lem prawi, że: "nauka objaśnia świat, ale pogodzić może z nim tylko sztuka". Dla przyszłych pokoleń księgi, które gromadzę, w tym elektryfikcje wszelakie, to niezaprzeczalnie rzecz pożyteczna i nie mniej ważna od przeglądów kabli i lamp, oliwień, dokręceń, doładowań elektrycznych i mechanicznych pobudzeń.

   A kiedy spytasz mnie, Królu, czy warto byłoby "Bajki Robotów" do Waszej Wielkiej Cyberteki włączyć, to stwierdzić muszę, że można tak uczynić dla pożytku ogółu, ale wyłącznie po opatrzeniu dzieła przypisami rozlicznymi, ażeby zmieszania w zwojach elektrycznych poddanych twych nie czyniło. Niedobrze by się stało, gdyby ktokolwiek przykład brał z chciwości władców czy nieroztropności konstruktorów. Nie idźmy ścieżką bladawczego rodu, który musi kłopotów sobie napytać, by samemu je rozwiązać, a gdy już jedne zażegnane, to z nudów i z ciekawości tworzy kolejne, znowu się nad nimi biedzi, i tak w koło zwoju. Wyobrażasz sobie, Wasza Galaktyczność, co by było, gdyby z dworu twego znikły neurotyki, wzbudzoklaszcze czy królochwały, jakby to mogło się stać w bajce o maszynie, która wszystko na N. tworzyła, aż kazano jest dla żartów zrobić wszystkożerną Nicość? Na domiar złego przyszli czytelnicy cyberteki gotowi jeszcze innych ksiąg stworzonych przez Homos Antropos się domagać, a przecież nie każdy bladawiec tak tęgim umysłem, jak ów Lem, się mieni...



recenzja zdobyła w sumie 9 punktów (jedenaście głosów na plus, 2 na minus)

105
Everyman, zdobywca kosmosu

Zaczęło się od książki, podarowanej mi przez wujka. Miała granatową okładkę, z której wylatywały pożółkłe strony, pachnące starym papierem. I zawierała w sobie niezwykły świat, gdzie tylko cieniutka granica zawodnej technologii oddziela człowieka od zimnej próżni. Wsiąkłem od razu, bo któregoż 9-latka nie pociąga kosmiczna przygoda? Ale to nie tylko młodzieńcza fascynacja; “Opowieści o pilocie Pirxie” - pierwsze dzieło science fiction, które przeczytałem - cenię do dzisiaj i chętnie doń wracam. Dlaczego?

Klaustrofobiczne wnętrza rakiet, wypełnione najprzeróżniejszym sprzętem o nazwach trudnych do spamiętania. Wszechobecna pustka bezmiernego kosmosu. I tytułowy bohater. Bez imienia, tylko z nazwiskiem oraz funkcją (jak postacie z pierwszej części “Obcego”). Nieśmiały wobec kobiet (swoją drogą, w książce nie znajdziemy chyba żadnej), okrąglutki, lekko fajtłapowaty, niezmiernie poczciwy. Ale ma kupę szczęścia. Albo pecha - jak kto woli. W ciągu całej swej kosmicznej kariery - od kadeta do komandora - przeżywa przygody, którymi można by obdzielić sporą liczbę innych bohaterów sf. Jest tu bunt robotów (“Rozprawa”, “Polowanie”), sztuczne inteligencje (“Wypadek”, “Ananke”), kosmiczne katastrofy (“Albatros”, “Terminus”), spotkanie z obcą cywilizacją (“Opowiadanie Pirxa”), eksploracja kosmosu (“Patrol”, “Odruch warunkowy”), powszedniość lotów kosmicznych (“Test”). W tej książce znajdziemy większość gatunkowych tropów hard sf, wyświechtanych przez autorów pośledniejszego niż Lem kalibru.

Jednak "Opowieści..." są jak cebule i ogry. I jak świetne książki. Mają warstwy. Oczywiście, w opowiadaniach dzieje się wiele, pełno tu najprzeróżniejszych gadżetów i technicznego żargonu. Ale to jedynie najbardziej wierzchnia okrywa. Kolejny poziom to zabawy gatunkowe - kontakt z kosmitami jest nieweryfikowalny, wielka katastrofa w przestrzeni jest li tylko symulacją, a “bajka o robocie i stosie atomowym” to tak naprawdę klasyczna ghost story - swoją drogą jedna z najstraszniejszych i najbardziej przejmujących, jakie dane mi było czytać. Wychodzi tu wrodzona przewrotność Lema i jego skłonność do zabaw konwencją. Trzeci poziom to jądro wszystkich opowieści, zawartych w tomie - refleksja nad ludzką kondycją w stechnicyzowanym świecie podróży międzygwiezdnych. W opowiadaniach natrętnie przewija się pytanie o to, czy “mózgi elektronowe” mogą wykształcić wolną wolę i wybić się na samoświadomość. Czymże różniłyby się wtedy od nas, homines sapientes? Wszystkim. Ludzie w świecie “Opowieści…” częstokroć padają ofiarą kosmicznych wypadków, nieprzewidzianych awarii (prawo Murphy’ego działa tu zawsze), własnej głupoty, szaleństwa, pochopnych decyzji. Pirx nie jest asem pilotażu ani szczególnym bystrzachą - ma za to nieco szczęścia i niezwykle mocną psychikę, a w sytuacjach krytycznych improwizuje (miewa też przebłyski geniuszu, trzeba mu to przyznać). To dzięki takim jak on niezrażona ludzkość pnie się ku gwiazdom i przekracza kolejne granice.

“Opowieści…”, jak wiele dzieł Stanisława Lema, to książka do głębi humanistyczna i w gruncie rzeczy optymistyczna. To nie przygodowe opowiastki o herosie w lśniącym skafandrze, grzejącym z blastera do zastępów zbuntowanych robotów i obcych najeźdźców. To historie o małym człowieczku, zmagającym się przede wszystkim z własną psychiką i ograniczeniami słabego ludzkiego ciała. Wielu drugoplanowych bohaterów przegrywa tę walkę, a Pirx jakoś sobie radzi, w myśl zasady “Keep calm and carry on”. I właśnie dlatego mu kibicujemy. Pirx, podobnie jak Ijon Tichy z "Dzienników gwiazdowych", jest everymanem sf. Człowiek Lema pozostaje człowiekiem - z całą gamą przywar i słabości, ale z pomysłowością, altruizmem i ogromną wolą przetrwania. Jeżeli mielibyście przeczytać w życiu tylko jedną książkę hard sf, przeczytajcie "Opowieści o pilocie Pirxie". To dzięki takim Pirxom ludzkość jest tutaj, gdzie jest.



Recenzja zdobyła w sumie 10 punktów (11 głosów na plus, 1 na minus)

Strony: 1 ... 5 6 [7] 8 9 ... 24