Haha olka
...
Cetarian - liście się obkruszyły, ale z drucika zwinąłem sobie cewkę
... Cewkę laurową
.
Bardzo dzięki za miłe słowa, w sumie robota ad hoc, zdjęcia prosto z matrycy itede. Zapewniam Was, że miałem co najmniej równą Waszej frajde - montując ten reportażyk. Dziś wieczorkiem znów wrzucę kilka fotek "okołolemowych".
Lemologu - świetna strona.
edit: Wieczór trzeci...
Dziś kilka zdjęć mniej-więcej związanych - albo "atmosferycznych"...
Przede wszystkim uczelnia, na której Lem wkuwał te wszystkie
angina pectoris i inne równie przyjemne rzeczy - Akademia Medyczna. Niestety mam tylko ten strzał, który wykonałem prawie jak rewolwerowiec
.
Skoro już zeszliśmy na tematy akademickie, to ten jeden budynek rozpoznałem na pierwszy rzut oka:
To kawiarnia "Szkocka", matecznik lwowskiej szkoły matematycznej. Tam siadywali Banach, Ulam, Steinhaus i wielu innych - godnych rozmowy.
Miejsce niesamowite, znane ze zdarzeń, które wydają się anegdotą, a były prawdziwe. W którymś momencie zagospodarowywanie matematycznej ziemi niczyjej polegało na spotkaniach w kawiarni kilkunastu ludzi, którzy poszerzali granice ludzkiej wiedzy zapisując to na marmurowych blatach stolików. Z czasem wkurzeni kelnerzy spowodowali, że żona Banacha dostarczyła gruby zeszyt, który przeszedł do historii jako Księga Szkocka - i jakimś cudem ostał się, prawie jak Szczerbiec. później ci sami ludzie walczyli o życie zatrudnieni jako karmiciele wszy w instytucie Rudolfa Weigla. Są takie miejsca, gdzie każde zdarzenie czy nazwisko to pretekst do napisania książki - i to było takie miejsce!
Ulam cudem wyjechał do Stanów dosłownie w przeddzień wojny, Banach wojnę przetrwał karmiąc wszy - niestety czarna łapa losu upomniała się w 1945 roku. Został pochowany na cmentarzu Łyczakowskim, w grobie rodzinnym Riedla, u którego przemieszkał swoje ostatnie dni...
No żeby nie była tak smutna to mam anegdotkę, której dotąd nie słyszałem - niedaleko Banacha leży bankier, który postanowił jako pierwszy z rodu ufundowac grób rodzinny, urządzony jak kasa pancerna - o takimż wyglądzie i pewności zabezpieczeń. Ponoć żeby otworzyć grób trzeba tym kołem na froncie kręcić - tylko, że oprócz tego trzeba zrobić jeszcze coś. A co - nie wiadomo, bo bankier zabrał tajemnicę do grobu. Co rodzina pojęła, kiedy pancerne drzwi już zatrzaśnięto. Dlatego reszta rodziny leży osobno
. Prawda - nie prawda...
Oderwijmy się na chwilę od rzeczy cmentarza Łyczakowskiego i wrócmy do kamienicy Lemów. Jak już pisałem, drzwi były zawarte. Ale udało mi się wejść do sieni domu prawie vis-a-vis. Wytarty próg, stare drzwi, na posadzce bardzo charakterystyczna płytka "mozaika"... No i ten zapach starej kamienicy.
Wewnątrz mimo dewastacji znać pana... Schody z piękną balustradą (a popatrzcie też na widoczny kawałek odrzwi...)
... przechodzące w niebanalną klatkę schodową...
... więcej zachowanej posadzki...
... wreszcie wspaniała, modernistyczna dekoracja sieni. Ta dekoracja świadczy o tym, że pan trzymał rękę na pulsie...