No dobrze, tak skracając, abyśmy nie popadli w rozwodnienie (nie mówiąc o rozwolnieniu

)
Zatem o folwarku – powstał nie po to by gnębić chłopa, a by zarabiać pieniądze.
To oczywiste, autor to mocno podkreśla. Stąd te "żywe maszyny", o które pan dba, przynajmniej w tym sensie, że bez potrzeby ich nie psuje. Po prostu czegoś wybrano zły kierunek - zamiast motywować do podniesienia wydajności, podnoszono ją zwiększając wyzysk, co naturalnie natrafiło na opór.
Marginesem, nie wiem czy to tylko mieszczuchy piszą historię? - ponieważ nie znalazłem odpowiedzi na pewien problem – załóżmy wymiar pańszczyzny 4 dni w tygodniu? Ale przecież na wsi zimą się zasadniczo nie robi?
Jest na to rozdział, z którego wynika, że robota była cały rok. Też się nad tym zastanawiałem. Autor twierdzi, że zaraz na wiosnę zaczynano orkę, co szło opornie (wołami) i trwało kilka miesięcy, bo do tego powtarzano ją trzykrotnie, gdyż pługi nie przewracały skiby. Żniwa oczywiście - także sierzpem trwały znacznie dłużej, choć tutaj pogoda dawała okowy. Na koniec po zwózce następowało młócenie, które często nie kończyło się do lata roku następnego. Nie pada sformułowanie wprost, że zasów był cały rok, ale tak jakby wynika. Plus liczne cytaty z rozmaitych poradników agronomicznych w stylu bosmańskim (chłop, który nie ma zajęcia, psuje się więc trzeba mu ją dać, nawet jak głupia).
Ci co nie mieli nie byli kmieciami a mieszkańcami wsi, lub ludźmi luźnymi. Wcześniej linkowałem te kategorie.
Nie można ich mieszać, bo oni - bezmajątkowi - na ogół nie podlegali feudalnym zobowiązaniom.
Autor wymienia kmieci, półłanowców, zagrodników , chałupników i komorników jako odrabiających pańszczyznę. Wszyscy oni mieszkali na gruncie i w chałupach pana.
Przykucie (do ziemli - maziek) to kolejny temat problematyczny.
No dobra. Biorę pod rozwagę Twoje uwagi, jako że posiadasz szerszy horyzont umysłowy. Z Żydami to nie wiem, ale nie sądzę, żeby autor aż tak rżnął. Ogólnie jak już pisałem autor przytacza źródła do niemal każdego akapitu, choć oczywiście bibliografię na studiach się robiło że ho-ho. Ale sobie tak przypadkowo przeczytałem i sobie przypomniałem - a co powiesz w takim razie o Uniwersale Połanieckim? Akurat o tym autor w ogóle nie wspomina chyba (chyba, że wspomina, ale tę treść przeczytałem w tym cudownym momencie, gdy oko się mgli i sen nadchodzi). Mnie w szkole uczyli, że cały naród występował przeciw zaborcom, coś tam ewentualnie tłumacząc półgębkiem o Jakubie Szeli, że nie chciał, ale musiał, ale ogólnie wiadomo, Bartosz czapką zdusił. Potem zaś czytałem wielokrotnie, że chłopi się do zrywów powstańczych wcale nie palili, zwłaszcza przewidując w razie zrzucenia jarzma zaborców powiększenie umniejszonej pańszczyzny. Co zresztą pasowało do podziału na potomków sarmatów i potomków jakichś ciapowatych rolników, których ci pierwsi podbili. Po co więc Kościuszko dawał chłopom dokument "urządzający powinności gruntowe włościan i zapewniający dla nich skuteczną opiekę rządową, bezpieczeństwo własności i sprawiedliwość w komisjach porządkowych", oferujący (za wikipedią):
- ograniczenia poddaństwa chłopów,
- nadania im wolności osobistej (czyli co, tak jakby niewolni byli?)
- przyznania prawa opuszczenia ziemi, po spełnieniu określonych warunków (czyli wychodzi, prawa takiego nie mieli)
- uznania ograniczonego prawa chłopów do dochodzenia swoich spraw w sądach (czyli...)
- zapewnienia nieusuwalności z ziemi, zakazania rugów i potwierdzenia własności podległej (czyli...)
- zmniejszenia pańszczyzny od 1/3 do 1/2, z obietnicą dalszych ulg po wygranym powstaniu (czyli tu bolało...)
Mnie się zdaje, że jeżeli rządowy dokument mówi o takich kwestiach w ten sposób, to jest to dowód, że w swojej przeważającej masie chłopi byli niewolni, nie mogli opuszczać ziemi, nie mogli dochodzić swoich praw w sądach, byli bez pardonu usuwani z ziemi i pozbawiani majątku ruchomego, jako z założenia przynależnego panu. W przeciwnym wypadku nie wydano by takiej regulacji.
Na koniec możliwe że najlepszym dowodem na słabe położenie chłopa w Polsce, na tle innych krajów, są zapiski cudzoziemców, a więc ludzi, który mieli jakiś ogląd, jak to jest na świecie. jest ich przytoczonych w książce bardzo dużo i wszystkie one są mniej więcej podobne - najwidoczniej naród polski składa się z dwóch ras, panów, wysokich, silnych, i chłopów, podobnych raczej do zwierząt, o oczach zapadłych, uciekającym wzroku, zabiedzonych i zgarbionych, żyjących razem ze zwierzętami. Jest tego zbyt wiele aby choć pobieżnie zacytować, ale zaczyna się już na początku jest cytata z nuncjusza apostolskiego z 1557 roku (a więc jeszcze za dobrobytu) "szlachta polska ma nieograniczoną władzę nad wieśniakami, przywiedzionymi prawie do stanu niewoli". Gaspard de Tende, Francuz - sługa Jana Kazika stwierdza krótko "chłopi są niewolnikami" (podobnież szeroko rozwinął tę myśl, ale autor nie cytuje). Inny Francuz, niejaki Payen w 1660 - " chłopi to nieszczęśni biedacy. Panowie tyranizują ich bardziej, niż zwykło się to czynić z galernikami". To tylko próbka, bo jest tego dużo.