Sprawa jest bardzo prosta. Twój,
Luca, post inicjujący ma nieodpowiedni ton, ot co. Wszyscy to wiedzą i widzą, więc nikt nie będzie wieszał na Tobie psów za to, iż uznajesz eseistykę Lema za bardziej treścionośną niż beletrystykę, czy tez odmawiasz tej drugiej polotu. Tu nie chodzi o Lema.
Chodzi o to, że zdanie
No jeśli ktoś nie czytał Summy to ja nie wiem na jakiej podstawie mógłby się uważać za wielbiciela lub/i znawcę Lema
można zinterpretować następująco.
- Czytelnicy Lema dzielą się na dwie grupy. (1) Ci, co czytali Summa Technologiae. (2) Reszta.
- Luca należy do grupy (1).
- (Z praw de Morgana wynika, że) wszyscy Wielbiciele lub/i znawcy Lema należą do grupy (1) zaś grupa (2) nie ma z (1) elementów wspólnych. No... może poza pirxem, który czyta Summę ale jeszcze nie skończył.
- Określenie przynależności do grupy (2) ma wydźwięk pejoratywny, ponieważ fakt określenia ludzi z (1) ,,wielbicielami i znawcami" Lema nosi pierwiastek pejarotywności dla ludzi z (2) (którzy owymi znawcami nie są).
- W/w fakt podkreśla zdanie odi profanum volgus... .
To by było na tyle. Teraz tak. Jeśli sobie drogi
Luca życzy, to zgodzę się, że istotnie może ktoś, kto nie przeczytał
Summa Technologiae nie ma pełnej znajomości ideologii Lema. Z kolei twierdzenie, że ktoś z grupy (2) nie może być Lema
Wielbicielem uważam za drugie w kolejności kandydujące do tytułu kretynizmu roku. (Pierwszym było stwierdzenie, że ja jestem Lemem, ale to już gdzie indziej wyjaśniliśmy). Tym zdaniem, kolego
Luca nie tylko ugruntowujesz swoją pozycję jedynego słusznego sędziego w sprawie tego, kto jest znawcą Lema, ale także, jak się zdaje, podporządkowujesz sobie możność rozstrzygania, kto o Lemie słyszał, kto go zna, kto go lubi, kto go bardzo lubi itp.
Jest bowiem obraźliwym stwierdzenie, które pada w jednym z Twoich kolejnych postów, że ktoś Lema może
lubić i tyle (bo nie czytał Summy). Tym bowiem zdaniem nie rozwiązujesz żadnego konkretnego problemu, udowadniasz jedynie, iż cenisz wyżej
znajomość ideologii Lema od
sympatii do niego.
I tu jest pćma pogrzebana. Toż to herezje i majaki! Przeca można Lema lubić za c.o.k.o.l.w.i.e.k, na przykład za sposób, w jaki przekrzywia okulary, i
już się jest jego wielbicielem. Rozumiemy? Najprawdziwszym wielbicielem!!! Znawcą to nikt się tu (poza Tobą) mienić nie śmie, przynajmniej Ja nie, mnie tytuł lubiącego Lema najzupełniej wystarcza.
Sama zaś
Summa ma z tym całym galimatiasem bardzo niewiele wspólnego. Przynajmniej mnie, jako tako, nie o Summę chodziło. Chodziło mi o pewne zasady fair-play.
[size=10]900[/size]