Moim zdaniem świat jeśli nawet znajduje się na równi pochyłej, to nie jest ona bardziej pochyła niż była kiedykolwiek wcześniej. Dominujące w makroskali tendencje międzynarodowe były takie od momentu powstania owych narodów. Z kolei w mikroskali także nic się nie zmieniło. Opisane przez Ciebie "prostytutki błąkające się po internatach" były tak samo obecne w osiemnastowiecznym Paryżu, może jedynie nie było jeszcze tak silnie unerwionego systemu mediów, byś mógł się o tym kiedykolwiek dowiedzieć.
Moralność ludzka w skali międzypaństwowej, dzięki pracy wielu ludzi i organizacji takich np. jak ONZ, jest przynajmniej pozorowana, jest to zdecydowana poprawa, kiedyś bowiem (np. z 400 lat temu) nikt się na to nie silił. I chociaż sytuacje takie jak aktualny konflikt Izraela z Libanem (czy też Hezbollah, zwał jak zwał), pokazują, że droga działania takich organizacji czyni je mało skutecznymi, to jednak należy cenić ich istnienie.
W mikroskali, w skali jednostki, jesteśmy ludźmi dokładnie takimi samymi, jak żyjący 2000 lat temu, mamy te same problemy, możemy jedynie cieszyć się z tego, że żyjemy statystycznie dłużej i w o wiele wygodniejszy - jeśli ktoś ma taką ochotę - sposób. Nie dalej jak wczoraj czytałem artykuł w archiwalnym już, lutowym Świecie Nauki o grupach polskich archeologów poszukujących cennych znalezisk w ...średniowiecznych latrynach. Z zachowaniem odpowiednich środków można w takich miejscach, gdy się je odkopie, znaleźć doskonale zakonserwowane przedmioty, które, zidentyfikowane, okazują się wskazywać na to, iż nasi żyjący 600 lat temu współrodacy mieli podobne zajęcia - hazard, zabawę, popijanie winka czy lektura na sedesie, albo wróżenie młodym pannom (tak, to wszystko można wywnioskować ze znalezisk - np. ktoś wrzucił do latryny kompletną lutnię, i ona przetrwała, lub komplet kości do gry etc.). A zatem jesteśmy strukturalnie i emocjonalnie podobni do ludzi sprzed setek, a zapewne i tysięcy lat. Możemy jedynie wykorzystać fakt, iż olbrzymia przepaść technologiczna jaka nas od nich dzieli, daje nam nieporównywalnie szerszą wiedzę i olbrzymie horyzonty. Oczywiście, rozumiem, że Twój pesymizm i czarnowidztwo bierze się stąd, iż ideały, jakie możemy chcieć w obecnych czasach osiągać - czy to bazy na Marsie, czy też choćby brak głodujących w Afryce - gdy skonfrontować je z tym co się "po prostu na ulicy widzi" są źródłem olbrzymiej depresji.
Ale na to, czy tak musi być, każdy odpowiada sobie sam.
Jeśli chodzi o odwieczny pogląd dzi o tym, czy High-Tech zbawi nas od naszych problemów, to wyraziłem się już nie raz i nie dziesięć o tym, iż uważam, że nie. Jak wynika choćby z powyższych przykładów porównanie Nas z ludźmi żyjącymi setki lat temu bez żadnej technologii dowodzi, że przeciętna ludzka jednostka wciąż ma podobne priorytety - jak w piramidzie Masłowa: 1. mieć co jeść 2. mieć gdzie mieszkać 3. mieć rodzinę 4. realizować się społecznie ... etc. Wszysto pozostaje niezmienne. Czy posiadanie technologicznych gadżetów zmniejszy nasz strach przed tym, co odwieczne i nieuniknione? Strach przed głodem? Przed samotnością? Przed śmiercią?
Nie.
Bo chyba nikt tak naprawdę nie wierzy w bajki o technicznie powstrzymywanej nieśmiertelności. O w nieskończoność wymienianych organach... A gdyby nawet ta wizja była prawdziwa - któż by tego chciał?
A zatem do wizji apokaliptycznych się nie przyłączę, a prognozowaniem zajmę się przy innych okazjach...
Pozdrawiam
Terminus