Olka, ja wlasnie nie chcialem ureligijniac wiary w tej dyskusji, wrecz przeciwnie. Jest wielu ludzi, ktorzy wierza/maja nadzieje na istnienie jakiejs istoty o boskich przymiotach (boga), bez uznawania dogmatow jakis sformalizowanych, zarejestrowanych religii. Faktycznie troche bieda z tymi pojeciami i definicjami.
Jednym zdaniem: wg mnie bog to nie to samo co kosmita (chociaz rownie latwo mozna wysmiac i jednego i drugiego). Jest to inny poziom "wiary". Tam gdzie konczy sie wiara w sensie religijnym - czyli punkcie weryfikacji - zaczyna sie "wiara" naukowca ktory moze sprawdzic swoje tezy.
No wlasnie, rownie latwo wysmiac i jednego i drugiego i to nawet uzywajac podobnych argumentow. Oba, jakoby yeti lub dzielnicowy: Kazdy slyszal o nich, nikt nie widzial. Zeby sie nie skupiac zbytnio na atrybutach boga, czy tych lub onych religijnych dogmatow, bo sie rozmienimy na drobne. Dlatego niechetnie uzywalbym w tym wszystkim pojecia BOG, bo od razu kwestia sie zaweza i schodzi na manowce. Mnie akurat w tym momencie bardziej interesuje rozroznienie 2 wiar, wzglednie zakladanie MOZLIWOSCI istnienia 2 rzeczy rownie niesprawdzalnych: ET i swiata duchowego. Tudziez dlaczego ktos uznaje jedna z tych rzeczy za bardziej prawdopodobna niz druga.
Punkt weryfikacji dla obu kwestii jest rownie daleko.
Maziek, zasada o ktorej napisales nijak sie ma do prawdopodobienstwa wystepowania obcych. Po pierwsze nasze polozenie w galaktyce nie jest wcale bylejakie (we w miare pustej przestrzeni pomiedzy ramionami, w odpowiedniej odleglosci od centrum etc., Lem o tym pisal i analizowal chyba w Mgnieniu Oka). Po drugie nie znamy poczatkow zycia, ani jakie warunki byly konieczne i niezbedne do jego powstania, czy moze istniec w takiej jedynie formie co na Ziemi i jakie dokladnie musi miec warunki. Nie wiemy (to tez za Lemem) w ogole czy ziemskie zycie jest czyms zupelnie wyjatkowym, czy wrecz przeciwnie; jest naturalna konsekwencja organizowania sie materii martwej. Czyli zalozenie ze istnieje zycie gdzie indziej, a jeszcze w dodatku cywilizacje, jest w pelni hipotetyczne. To co u nas to gdzie indziej? Eeee... Ryby na tej przeslance uznalyby, ze zycie na ladzie jest niemozliwe, albo przeciwnie; ze istnieje, ale musi sie ladowym stworom strasznie niewygodnie oddychac powietrzem, bo im sie skrzela zlepiaja. Taka ekstrapolacje mozna zrobic z Polski na Niemcy, albo z czlowieka na malpe nawet, ale z Czlowieka na domniemanych obcych?
Q, jaki ty dobrze wychowany jestes
. Jakze bym mogl Ci miec za zle, ze nie dosc szybko odpisujesz. Myslalem, ze forum to nie czat i kazdy pisze w odpowiednim dla siebie czasie.
Te desygnaty, podobnie do stosowania mazkowego "co u nas to gdzie indziej", nie przekonuja mnie. Zwlaszcza w ujeciu: ISTOTA ROZUMNA (czlowiek czyli) istnieje na Ziemi i mozemy go obejrzec, pomacac i zbadac, wiec moze istniec poza nia. Boga, demona, ducha przodka etc. nie mozna, wiec nie moze istniec. Brak mozliwego do wskazania desygnatu, nie swiadczy o nieistnieniu. Jaki desygnat moglby Ci ktos wskazac na slowo atom w XVI wieku? Zaden. Slowo znane od starozytnosci. Jaki desygnat moze Ci wskazac ktos teraz na Bozon Higgsa? Nie ma takowego, wiec ta czastka z cala pewnoscia nie istnieje i istniec nie moze? Czy tych "wierzacych" w ta czastke, wzgl. dopuszczajacych mozliwosc jej istnienia uznasz za tworzacych nadrealne byty (to juz Maziek), czy teistow?
Podtrzymuje wiec pytanie/kwestie pierwotne: Rozroznienie 2 wiar, wzglednie zakladanie MOZLIWOSCI istnienia 2 rzeczy rownie niesprawdzalnych: ET i swiata duchowego. Tudziez dlaczego ktos uznaje jedna z tych rzeczy za bardziej prawdopodobna niz druga.
P.S. Tak a propos: Zastanawiam sie skad sie wzielo nazywanie chrzescijanstwa i islamu religiami monoteistycznymi. Przy chrzescijanstwie zwlaszcza to jest dziwne: 3 osoby boskie, anioly, demony, diably... Gdzie te mono?