Ale przecież, "dusza" decantorowa (dokładnie to Decantorowej
) i corcoranowe twory byli ("i" na końcu - choć stylistycznie niepoprawne - celowe, by było widać, że za Osoby ich uważam) dokładnie tym samym - zaawansowaną AI, może nawet bardziej zaawansowaną niż
mędrcy kasetowi, którzy stanowili w końcu ułomną mapę czyjegoś umysłu stworzoną na podstawie jego pism. Skądinąd ta "metoda tworzenia symulacji" jest b. popularna w SF: poza "Wizją..." i "Star Trekiem" (gdzie było to dokładniej opisane, gdy inżynier pokładowy stworzył sobie "mapę" pewnej pani inżynier, bo potrzebował porad technicznych, a na
love story się to skończyło
*) mamy to samo w "Źródle bez wody" Ziemkiewicza, gdzie tą samą metodą wyprodukowana zostaje kopia, skądś nam jakby znanego
, Bernarda Gui.
Przy czym, to, że makieta mówi, że jest świadoma nie musi jeszcze dowodzić, że świadoma jest w istocie; zacytuję tu A. Reynoldsa (cytatami z którego już Was onegdaj katowałem):
"- To dotyczy symulacji poziomu alfa, moja droga - odparł Calvin. - A tak się składa, że ja nią nie jestem. Jestem skromną betą. Potrafię przejść standardowe testy Turinga, ale z filozoficznego punktu widzenia nie mam w istocie świadomości. A zatem i duszy. Dlatego nie mam rozterek etycznych z tego powodu, że występuję w więcej niż jednym egzemplarzu. Z drugiej strony... - nabrał tchu, wypełniając ciszę, którą ktoś inny może pragnąłby zakłócić swymi myślami - ...nie wierzę już w te neurokognitywne bzdury. Nie mogę mówić w imieniu swego poziomu alfa, gdyż alfa zniknęła jakieś dwa wieki temu, ale z jakiegoś powodu jestem teraz całkowicie świadomy. Może wszystkie bety są do tego zdolne albo może sama złożoność połączeń powoduje, że przekraczam poziom masy krytycznej. Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że myślę, i dlatego jestem nadzwyczaj wściekły.
Sylveste już to przedtem słyszał.
- On jest symulacją poziomu beta, spełniającą kryteria Turinga. Z założenia mają mówić takie rzeczy. Jeśli nie twierdzą, że są świadome, automatycznie nie spełniają standardu Turinga. Ale to nie oznacza, że to, co on mówi... te dźwięki, które wydaje... dźwięki, które ta rzecz wydaje... mają jakiekolwiek znaczenie.""Przestrzeń objawienia"
Choć z drugiej strony nie można też koniecznie założyć, że makiety są nieświadome. Może to być tylko szukanie sobie alibi dla nieetycznego ich traktowania. (A moze wszystko zależy tu faktycznie od stopnia złożonosci takiej makiety?) Dochodzimy tu zresztą po raz kolejny do tego samego pytania, o świadomość mianowicie.
* jest tam zresztą zaznaczone, że symulacja dr inż. Leah Brahms (tak sie zwała owa pani) stworzona na podstawie jej prac naukowych i profilu psychologicznego znajdującego się w jej służbowych aktach nie jest idealnie wierna:
"GEORDI
Never mind the dates...
(beat)
Computer, if you add all data
from these sources, could you
synthesize a true representation
of Doctor Brahms?
COMPUTER VOICE
There would be a nine-point-three
percent margin of error in the
interactive responses from the
facsimile.
GEORDI
I can live with that. Make it
happen.""Star Trek - the Next Generation" odcinek "Booby Trap"
Co zresztą potwierdza się w praktyce parę odcinków później - oryginał pani doktor inzynier okazuję się posiadać mniej przyjemny charakter niż kopia.
(I tu znów dochodzimy do starego pytania na ile da sie człowieka skopiować. Przy czym zdaje się, że w życiu byłoby tak samo jak w filmie i literaturze. Czyli świadomość marginesu błędu nie stanowiłaby przeszkody dla podejmujacych takie działania, jak i dla korzystających z wyników ich prób, w końcu lepszy rydz - czyt. zgrubne odwzorwanie - niż nic.)