Polski > DyLEMaty

Jak miał wyglądać świat w roku 2000

(1/44) > >>

qrcze:
http://radio.com.pl/spoleczenstwo/archiwalny.asp?id=123

Fragment reportażu z Konferencji Badań Przyszłości zatytułowanej Mankind 2000 - wrzesień 1967 roku.

Terminus:
No trzeba przyznać, że te prognozy są w większości całkiem niezłe... Kilka rzeczy się nie sprawdziło (gospodarcze wykorzystanie mórz, możliwość używania leków do podnoszenia poziomu inteligencji... choć to się może udać).
No ale np. badania genetyczne, odkrycie genomu i rozszyfrowanie mechanizmów dziedziczenia przewidzieli.

Deckard:
No tak. Kiedyś rok 2000 miał bardzo symboliczne znaczenie. Uważano tą datę za magiczną, po upływie której ludzkość wkroczy w nową erę. Cóż, od 1967 roku zmieniło się naprawdę bardzo dużo praktycznie w każdej dziedzinie życia. Jeśli chodzi o świat nauki, to proroctwa (zresztą jak w załączonym poście początkowym można było posłuchać) nie były przesadzone. Inaczej sprawa wygląda w świecie SF. Przypomnijmy sobie daty:

Terminator - rok 2029 - (moim zdaniem nawet w 2129 nie będziemy produkować maszyn na wzór Skynetu)
Blade Runner - rok 2019 - wszyscy chyba wiemy o co chodzi.
Takich przypadków pewnie można wymienić więcej - ale tyle wyszperałem z pamięci na prędce.

Terminus:
Tak, patrząc na Blade Runnera trzeba by go było chyba umiejscowić co najmniej w 2119... Choć polskie wsie będą pewno wtedy wyglądać tak jak i teraz (na co mam wielką nadzieję) to Los Angeles może wyglądać tak, jak w tym filmie.

Q:
Chyba wszyscy poczuwający się do emocjonalnych związków z lotami w Kosmos wspominają co jakiś czas tragedię "Columbii". Znalazłem piękne epitafium dla jej załogi, które z powodu pewnych (niewesołych) konstatacji pasuje też do tego topicu:


--- Cytuj ---Powrót z gwiazd

Konrad Wągrowski: Mieliśmy rozmawiać o czymś innym. /.../ Niestety, niedawne wydarzenia odsunęły to w cień. W sobotę 1 lutego, podczas lądowania, uległ zniszczeniu wahadłowiec "Columbia", a na jego pokładzie zginęło 7 osób...
Dla mnie, i być może dla Ciebie, to nie był taki sobie po prostu statek kosmiczny. To cała historia - w 1981, gdy odbywał swój pierwszy lot, miałem 8 lat i zaczynała się moja fascynacja fantastyka naukową i kosmonautyką. Można powiedzieć, że "Columbia" od zawsze towarzyszyła tej fascynacji, a jej odejście jest w jakiś sposób ciosem w moje dziecięce marzenia, w historie o dzielnych kosmonautach, które czytaliśmy wówczas w książkach i oglądaliśmy w filmach. W jakiś sposób, podobnie jak w przypadku "Challengera", poczułem się osobiście zraniony tragedią 7 kosmonautów...

Artur Długosz: Włączyłem w sobotę CNN zupełnie przypadkiem i to, co zobaczyłem mną wstrząsnęło. Pokazywano już wtedy pierwsze zdjęcia, kiedy widać było, że zamiast jednego śladu "Columbia" pozostawia ich kilka. Jeszcze wtedy powstrzymywano się od komentowania, pytano przedstawiciela NASA o interpretację etc., ale człowiek podświadomie czuł już, że stało się coś strasznego. To tragedia kosmonautów, tragedia NASA, tragedia wreszcie całej ludzkości... Mimo odwagi, życie ludzkie okazało się kruche i nietrwałe.
Nie chcę dyskutować o przyczynach rozpadnięcia się promu ani o strasznej śmierci tych ludzi, bo dziennikarze przerabiają to na swój własny, sensacyjny sposób. Jednak wydaje mi się, że "Columbia", która i dla mnie była symbolem wkraczania przez ludzkość w obszar gwiazd, była po prostu zbyt stara i zniszczona na wykonywanie regularnych lotów orbitalnych. Prawdopodobnie mogło nie dojść do tej tragedii, ale doszło i dla nas wszystkich jest ona przestrogą.

KW: Żal mi owych siedmiu odważnych ludzi, w jakiś sposób są mi bliscy, jak postacie z książek z dzieciństwa. To dowód, że nadal trzeba dużej odwagi, aby zdecydować się na lot w kosmos, tym bardziej musimy oddać im hołd.
Powraca znane już od 30 lat pytanie - czy nie wpłynie to na zatrzymanie ekspansji ludzkości w kosmos. Wiem, że kieruję się sentymentem, że przemawia przeze mnie to, co wyniosłem z lektury klasycznej science fiction, ale bardzo nie chciałbym, aby tak było. Nie znajdę racjonalnych argumentów - przemawia za mną tęsknota za poznawaniem nowego, za ekspansją, za realizacją marzeń. Być może naprawdę należy poprawiać najpierw to, co jest złe na Ziemi - ale bardzo nie chciałbym, aby eksploracja kosmosu poszła całkowicie w odstawkę. Chciałbym dożyć lądowania na Marsie, kosmicznej turystyki na szeroką skalę, miast orbitalnych... Po prostu chciałbym. Wierzę, że chcieliby tego również polegli astronauci. Brutalnie mówiąc - ryzyko jest wpisane w ten zawód. Nie ich pierwszych i zapewne nie ostatnich spotkał taki los. Dlatego właśnie trzeba oddać im hołd i kontynuować to, co robili. Ale nie wiem, czy takie będą decyzje.

AD: Eksploracja kosmosu to wielkie koszta, na które mało który kraj może sobie pozwolić. Trudno doprawdy znaleźć wiele innych obszarów, w których wymagana byłaby tak silna kooperacja między różnymi państwami czy wręcz całymi grupami państw. Dlatego wydaje mi się, że kosmos mimo ryzyka jakie niesie, jest miejscem, gdzie spotkać mogą się wszyscy, bez względu na kolor skóry, wyznanie, pochodzenie czy historię. To miejsce, które o ile mamy dosięgnąć, eliminuje tak prozaiczne różnice. Zawsze w to wierzyłem. Pamiętam, że będąc małym chłopcem żaliłem się nad sobą, że żyję w czasach kiedy praktycznie cała Ziemia została odkryta w najdrobniejszych szczegółach, a kosmos jest wciąż za daleko, aby go naprawdę eksplorować. Pamiętam, że lot pierwszego promu był dla mnie objawieniem, bo jego wygląd w ośmioletnim dziecku budził skojarzenia, że właśnie tak powinny wyglądać statki, na których sięgniemy w kosmos...
I nadal w to wierzę. I sądzę, że budżet wydawany na astronautykę nie zostanie zmniejszony, że NASA wręcz dostanie więcej pieniędzy od Kongresu. Choćby z powodu zwiększenia bezpieczeństwa lotów.

KW: "Columbia" była zbudowana w oparciu o technologie z lat 70. To paradoksalne, ale w jakiś sposób wymowne - właśnie z tamtych czasów pochodzi technologia pozwalająca na loty na Księżyc, od 30 lat nie używana. Mało się posunęła astronautyka przez ten czas, mamy rok 2003, a gdzież te marzenia o "Kosmosie 1999", czy "2001: Odysei kosmicznej"...?
Może teraz coś się zmieni.
Na marginesie - mam niemiłe doświadczenie internetowe, związane z tragedią "Columbii". Przeczytałem komentarze na forum "Gazety Wyborczej" na ten temat. Większość uczestników nie zastanawiała się nad przyczynami katastrofy, nie rozpamiętywała tragedii ludzkiej, nie myślała o dalszych losach badań kosmicznych. Zaprzątała ich jedna myśl - że na pokładzie był pierwszy Izraelczyk w kosmosie. Seans nienawiści antysemickiej i antyamerykańskiej był wręcz porażający. Jakoś odległa wydała mi się ta idea kosmosu jako miejsca gdzie wszyscy mogą się spotkać bez względu na pochodzenie...
--- Koniec cytatu ---
http://esensja.pl/magazyn/2003/01/iso/02.html

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej