Ci Amberyci - mocno przypominają mi australijskich Aborygenów.
A, co ciekawe - jak
coś tam wspominałem - pomyślani byli jako byty oczko wyżej nad ludźmi w neoplatońskiej hierarchii bytów (i modelowani na "naukowej" koncepcji najwyższej klasy elfów wypracowanej przez średniowiecznych
uczonych elfologów).
Skądinąd Zelazny, kumpel Dicka (wspólnie "Deus Irae" napisali), co by te
odloty wyjaśniało, stworzył tam sobie dość oryginalną kosmogonię... Mamy
Chaos (w którym rodzą się zresztą inteligentne byty o metamorficznej i nieustalonej naturze), z
Chaosu wyłania się jego antyteza, ale i zarazem odbicie -
Amber, pierwszy,
najbardziej realny wszechświat (czyli w tubylczym slangu
Pierwszy Cień), który stanowi centrum Multiversum, którego znów odbicia -
cienie stanowią nieskończoność wszechświatów alternatywnych -
Cień, ciągnący się od
Amberu do
Chaosu (przy czym w
Amberze panują prawa
magii Wzorca, w
Chaosie prawa
magii Chaosu, które przechodzą płynnie jedne w drugie bo są różnymi przejawami tej samej siły, która po drodze, gdzie przeciwieństwa się równoważą, zwana jest z kolei
fizyką kwantową). Amberyci zasię, potomstwo zbuntowanego
Chaosyty/demona, który wynalazł Ład, wykreślił kosmiczny plan zwany
Wzorcem (wokół którego wykrystalizował się Amber) i stał się demiurgiem, to rodzina panująca
Amberu, której niedoskonałym odbiciem jest m.in. ludzkość.
Przy czym Amberyta przemieszczając się przez
Cień potrafi materializować wokół siebie - nie bez wysiłku zresztą - świat jaki mu odpowiada (przez dłuższy czas odbierane jest to w kategoriach solipsystycznych, potem w wiadomej rodzince przeważa teza, że nie wymyślają/stwarzają jednak, a tylko wybierają z istniejących już alternatyw, co oznacza, że i
cienie mają podmiotowość).
Więcej:
http://www.series-series.info/essays/amber_series.htmhttp://www.fascinationplace.org/2006/10/15/roger-zelazny-the-chronicles-of-amber-1/http://www.fascinationplace.org/2006/10/29/roger-zelazny-the-chronicles-of-amber-2/Teksty takie sobie, znacznie lepszy był artykuł Małgorzaty Wieczorek "Książę Hamlet w Amberze" zamieszczony ongiś w "NF"; zacytuję konkluzję, bo tylko ją w Sieci dopadłem:
"powieść ta przeprowadza tekstualną inwazję na naszą "rzeczywistość" i używa całego świata jako rozbudowanego cytatu. Nie tylko nasza rzeczywistość jest w tym wypadku cytatem. Dotyczy to również całej literatury, która - jeśli się poddamy logice Zelazny 'ego - jest niczym innym jak odbiciem Idealnego Świata. Nic dziwnego zatem, że losy Amberytów można odnaleźć i prześledzić w literaturze (szczególnie tej należącej do tzw. kanonu). Doprowadzając już tę myśl do końca, nie powinniśmy twierdzić, że to Corwin cytuje Szekspira , lecz że jest dokładnie odwrotnie: to walka o tron Amberu znalazła swoje odbicie w sztukach Szekspira . Po przyjęciu takiej perspektywy każdy renesansowy element, który zdawał się zagrażać integralności powieści, zaczyna pasować do tej układanki idealnie. Można już tylko się dziwić, że renesansowa Anglia zdołała być tak dobrym Cieniem Amberu."Aborygeni widać też są odbiciem
.
Skądinąd cykl o Amberze jest to b. miłe czytadło, którym pasjonowałem się parę lat dłużej niż
Marvel Comics, bo - mimo podobnego charakteru opowiastki o
naparzance nadludzi - sensowniej jednak pomyślany.
Acz i on jako komiks skończył...
http://www.comicvine.com/roger-zelaznys-nine-princes-in-amber/4050-39232/http://www.comicvine.com/roger-zelaznys-amber-the-guns-of-avalon/4050-39233/