Według Wikipedii, tymczasowe aresztowanie (wpisz w gugle), ze względu na swój izolacyjny charakter, jest dużo bardziej dotkliwe dla osadzonego niż pobyt w zwykłym więzieniu. W przeciwieństwie do skazanych, aresztowani nie mają prawa do rozmów telefonicznych i przepustek. Pocztę się cenzuruje i dochodzi ona z wielotygodniowym opóźnieniem, a widzenia z najbliższymi uzależnione są od widzimisię prokuratora. Twórca i właściciel sławnej (lepiej: osławionej) spółki Amber Gold pan Marcin Plichta siedzi w takim areszcie od 29 sierpnia 2012, czyli już piąty miesiąc.
Nie podoba mi się to coraz bardziej. Dlaczego? Z ośmiu następujących powodów:
Po pierwsze, w demokratycznym państwie prawnym (patrz: art. 2 Konstytucji RP) pozbawienie człowieka wolności na dłużej jest możliwe – co do zasady – tylko wskutek prawomocnego wyroku sądowego.
Po drugie, sama perspektywa nawet kilkuletniej więziennej kary nie stanowi wystarczającego powodu do zamykania podejrzanego w klatce – gdy istnieją inne skuteczne sposoby zapewnienia nad nim kontroli niezbędnej dla prawidłowego przebiegu śledztwa.
Po trzecie, zdając sobie sprawę z możliwości aresztowania Marcin Plichta latem 2012 roku spokojnie kontynuował swoją działalność, nie ukrywał się i przez wiele tygodni stawiał się w prokuraturze na każde jej żądanie.
Po czwarte, Marcin Plichta nie jest podejrzany o gwałt, wymuszenia rozbójnicze, mord, terroryzm czy ludobójstwo, tylko o oszustwo (wpisz w gugle).
Po piąte – podejrzany, nawet gdyby chciał, od dawna nie ma absolutnie żadnej możliwości mataczenia w sprawie, ponieważ funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wiele miesięcy temu zabrali mu i zabezpieczyli wszystkie materiały i przedmioty, które mogłyby mieć jakąkolwiek wartość dowodową.
Po szóste, Amber Gold działał przez bite trzy lata i w tym okresie ze swych zobowiązań wobec klientów oraz wobec banków wywiązywał się terminowo i co do grosza; jeśli więc Marcin Plichta istotnie wynalazł nowy legalny sposób zarabiania pieniędzy – ma święte prawo swe zyskowne odkrycie/wynalazek i szczegóły całego przedsięwzięcia zachować w tajemnicy.
Po siódme – prokuratura, mimo półrocznego śledztwa, wciąż zdaje się nie mieć bladego pojęcia, na czym konkretnie miałoby polegać zarzucane Marcinowi Plichcie oszustwo (gdyby wiedziała, to by powiedziała).
Po ósme, w tym stanie rzeczy trzymanie podejrzanego w areszcie przypomina do złudzenia kompromitację PRL, czyli tak zwany areszt wydobywczy (wpisz w gugle), dzięki któremu organy ścigania chcą wydobyć z pana Amber Golda sekrety jego biznesu i przyznanie się do winy.
Nawet jednak przyjmując, że Marcin Plichta jakimś (nieznanym) sposobem dopuścił się przestępstwa – nie przestał być człowiekiem i obywatelem, któremu przysługuje pełna konstytucyjna ochrona praw i wolności. Co pewien czas dowiadujemy się z mediów o torturach, którym na polskich Mazurach rzekomo poddano niepolskich Arabów podejrzanych o terroryzm. Dowodów – nie tylko na tortury, ale i na sam fakt pobytu tych Arabów w Polsce – jak nie było tak nie ma, ale raz na parę miesięcy temat wraca czołówkowo i uporczywie. Tutaj wszystkie dowody są, jest człowiek, i tylko trzeba znaleźć na niego paragraf…
Może zatem nad powyższymi ośmioma wątpliwościami pochyliliby się tradycyjni znani obrońcy skrzywdzonych ludzi:
„Gazeta Wyborcza”, Komitet Helsiński i Fundacja „Panoptykon”, nie wspominając już o konstytucyjnym
Rzeczniku Praw Obywatelskich? Może aresztowi wydobywczemu Marcina Plichty przyjrzeliby się
Minister Sprawiedliwości i
Prokurator Generalny?
A ja dla porządku i pamięci odnotuję, że postanowienie o tymczasowym aresztowaniu Marcina Plichty wydał 30 sierpnia 2012 Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe (sędzia Tomasz Jabłoński), a zażalenie na to postanowienie oddalił 12 września 2012 gdański Sąd Okręgowy (sędziowie Iwona Błaszczyk-Sobczyk, Anna Czaja i Dagmara Daraszkiewicz; sędzia Czaja złożyła zdanie odrębne). Trzy miesiące potem – 26 listopada 2012 – areszt przedłużył gdański Sąd Okręgowy (sędzia Lidia Jedynak), a półtora miesiąca później – 3 stycznia 2013 – postanowienie to utrzymał w mocy Sąd Apelacyjne w Gdańsku (sędziowie Wojciech Andruszkiewicz, Mirosław Cop i Grażyna Świderska-Wandor).
Stanisław Remuszkopatrz także Amber Gold VII:
http://www.remuszko.pl/blog.php/?p=1954