cd.
Sobie myślę, że optymalne będzie połączenie obu metod. Metoda komputerowa będzie tak dobra, jak dobre będą słowniki - bo znachodzenie odpowiednich słów polegać będzie na sprawdzaniu, czy istnieją w słowniku. Ogólnodostępne słowniki (np. stosowane w edytorach) pozostawiają do życzenia, a nie wiem, czy lepsze można w formie elektronicznej zdybać. Można ewentualnie odpytywać jeszcze słowniki internetowe. A będzie z czego, bo oprócz neologizmów będą w książkach i zwroty potoczne, i gwara, i mało znane terminy naukowe - z tymi rzeczami nawet w dużych słownikach papierowych może być kłopot.
Problem zresztą pojawi się też przy metodzie "na czytelnika" - skąd statystyczny Kowalski będzie wiedział, że to neologizm, a nie słowo z gwary, staropolszczyzny czy jakiś wyrafinowany termin naukowy? Nawet fachowcy mogą mieć z tym problemy. Więc najlepiej najpierw zrobić wstępną selekcję komputerowo, a potem - konsylium.