Gdyby Polska była dzieckiem, nad którym opiekę chciałyby przejąć polskie partie w roli matek - a król Salomon dał im miecz, żeby się dzieckiem podzieliły - to chyba żadna nie zachowałaby się jak ta biblijna. Podziały są - ze względu na skurcze trzewne ob. Remuszki nie przypomnę mego smutnego porównania z rowem strzykającym - ale najzabawniejszy jest podział w obozie opozycji, która rozbita i bez widoków na przyszłość dzieli się dalej, robiąc przy tym zamieszanie powodujące niesmak suwerena (w tym mój, bo nie cierpię darwinowskiej głupoty).
Co do twierdzenia przytoczonego przez Q autora, że dla PiS najbardziej niewygodna byłaby opozycja, która rzeczowo i skutecznie punktowałaby słabości polityki społeczno–gospodarczej rządu Beaty Szydło oraz prezentowała własne, alternatywne rozwiązania jest pobożnym życzeniem, ponieważ w atmosferze jaka powstała wszelki racjonalny głos jest wołaniem a raczej mamrotaniem na puszczy. Przecież podstawą czegokolwiek powinno być stwierdzenie, czy przedmiotowe głosowanie się odbyło, czy nie. W obecnej atmosferze to jest absolutnie niemożliwe, ponieważ nie istnieje już w Polsce żaden autorytet, który mógłby to rozsądzić tak, żeby ludzie mu uwierzyli. Jak rozmawiam z narodem to jedyną przesłanka zajęcia stanowiska jest swój-obcy a strategia sprowadza się do spalonej ziemi i nieba. Piękna katastrofa. Tacy my są.