cały czas mnie męczy podjęta arbitralnie przez lekarzy decyzja, którego odmrozić. W dalszej części pojawia się sugestia, że wybrali tego bardziej bohaterskiego. W sumie zrozumiałe, choć może nie do końca etyczne. Ale uważam, że ja postąpiłabym jak oni, to znaczy - podjęła decyzję samodzielnie. Pytanie o coś tłumu, czyli demokratyczne wybory (które ktoś sugerował) wydaje mi się w takiej sytuacji absurdem. Tłum raczej nie ma tendencji do wykonywania racjonalnych wyborów
Dylemat ten jest tak naprawdę starym dylematem lekarskim w nowej obudowie. Dylematem właściwym dla zawodu lekarza w latach wojen, klęsk żywiołowych i epidemii. Dylematem kogo ratować gdy kandydatów do ratunku jest więcej niż możliwości. Sytuacja w "Fiasku" to ten sam trudny wybór w nowym "opakowaniu"...
sprawa tożsamości Pirxo-Parviso-Tempa. Moim zdanie to JEST inny człowiek, stał się nim w momencie, kiedy mu wyczyściło pamięć i musiał uczyć się od nowa. Pewnie, Lem sugeruje, że z tamtym-wcześniejszym-nim łączą go cechy charakterologiczne: odwaga, prawość itp. Ale czy prawość naprawdę jest cechą genetyczną, czy może zależy tylko od nabytych w dzieciństwie wzorców?
W sumie, to stojąc na stanowisku, że "życie jest formą istnienia białka" zgodziłabym się nawet na stwierdzenie, że każdy jest kimś innym codziennie - poczucie ciągłości to sztuczka świadomości i pamięć. Czy nie zdarza się wam myśleć ze zdziwieniem o sobie wcześniejszym: "co ja właściwie w nim widziałam?" "po co tam poszłam?". A nawet: "kiedyś nie lubiłam truskawek..."
A mi się cały czas zdaje, że Lem po raz kolejny pokazuje nieprzystawalność prostych potocznych klasyfikacji do złożoności Wszechświata. Oraz (w stylu trochę azjatyckim) poddaje w wątpliwość prostą koncepcję "ja", ale i nie wyjaśnia sprawy jednoznacznie, bo i uważa, że nie ma tu jednoznacznej opinii. Tempe jednocześnie jest Pirxem/Parvisem i nie jest nim.
moim zdaniem kwestia "kiedy zaczyna się człowiek" jest cholernie ważna. Evangelos, jasne, każdemu należy się szacunek. Mogę się zgodzić, że dotyczy to też AI, która myśli, czuje i jest samodzielnym bytem. Ale czy jest bytem? Czy gdyby Lil naprawdę była botem, to należy jej się szacunek? Czy mówi "sama" czy tylko sprytnie (za pomocą algorytmu, który ktoś wymyślił) przetwarza zestawy słów, idiomów i wyrażeń frazeologicznych, które ktoś w nią wpisał?
Ba. Uważam, że za czas niedługi może okazać się fundamentalna. (Przy czym w wypadku AI ustalić to będzie podwójnie trudno - i to też Mistrz przewidział w "GOLEMie...".)
Q - agnostycyzm mówi, że człowiek nie może nic powiedzieć o świecie pozamaterialnym, a nie że nic o niczym I nie jest wcale podstawą do niepoznawania świata materialnego. No, chyba że ktoś go użyje jako wymówki dla własnego lenistwa, ale to już jego indywidualna sprawa
To zależy o jakim rodzaju agnostycyzmu mówimy. Ty mówisz o agnostycyzmie religijnym, a jest znacznie więcej agnostycyzmów...
Wybaczcie, koledzy-optymiści, ale dla mnie inżyniera sideralna jest tak samo naukowa jak hiperprzestrzeń, tylko lepiej opakowana w naukowy żargon. Dopóki nie udowodnimy, że MOŻNA odwracać czas w czarnych dziurach (już nie wspomnę o osiągnięciu inżynieryjnych możliwości zrobienia tego), jest tylko sprytnym obejściem problemu wielkich odległości
Przy czym jednak na tle hiperprzestrzeni, która jest w sposób jawny z d*** wzięta, ma przynajmniej cechy wyjaśnienia
jakoś prawdopodobnego.
Zresztą, powiedz sama co brzmi lepiej?
"Eurydyka" miała utworzyć sobie temporalną przystań w Hadesie, rozdygotanym gracerową emisją "Orfeusza". Ponieważ było go stać tylko na jeden wystrzał spójnej grawitacji i unicestwiał siebie tym wystrzałem, operacja nie mogła zostać powtórzona. Jeśliby się nie powiodła od razu przez błąd nawigacyjny w temporalnych burzach, przez fałszywą diagnozę rozwojowego tempa cywilizacji kwintańskiej lub przez jakikolwiek czynnik nie wzięty pod uwagę, wyprawie groziło fiasko, oznaczające w najlepszym wypadku powrót na Ziemię z niczym. Plan był dodatkowo skomplikowany zamiarem użycia, w Hadesowym piekle, retrochrony, czyli czasu płynącego wstecz względem czasu całej Galaktyki, ażeby ekspedycja mogła wrócić w pobliże Słońca ledwie w kilkanaście lat po starcie, choć Harpię dzielił od Ziemi tysiąc parseków. Co prawda dokładna data powrotu leżała w przedziale nieoznaczności: ułamki sekund w żegludze po bradychronach i retrochronach decydowały o latach z dala od pras i młynów grawitacji.czy:
Ustawił wahadłowiec na właściwy wektor, wcisnął dźwignię hipemapędu i skoczył w nadprzestrzeń. Jeśli właściwie zaprogramował dane nawigacyjne "Springhawka”, następny skok zaniesie go w obcy systemT. Zahn "Poza galaktykę"