Ok, jeśli chodzi o
Gigamesha to wywód
Deckarda na temat "św." Inkwizycji był wcale ciekawy... byłoby miło gdyby śmierć d'Arc była jedyną zbrodnia, której ta banda matołów, jaką była Inkwizycja się dopuściła. Niestety było więcej.
Obecnie Kościół otwarcie przyznaje się do błędów Inwizycji, przynajmniej tyle dobrze. Ale mała to pociecha dla ofiar.
Samą recenzję czytając, miałem mieszane odczucia. Po pierwsze dlatego, że uświadomiłem sobie, że tak właściwie to czytam ją z jawnym zamiarem zrecenzowania jej tutaj a zatem zacząłem smakować fakty tak jak się mają: piszemy recenzję recenzji ksiązki która nie istnieje
Perwersja.
Jak już o perwersji mowa, to ów
Gigamesh wydaje się owej perwersji urzeczywistnieniem - przeca napłodzić taki stek bzdetów i dorobić doń 'Wykładnię' która będzie przez 800 stron dowodziła różnych związków bzdur z wymyślnymi faktami to szczyt kretynizmu. Dla mnie osobiście jasne jest, że ksiązka, w której np. jak pisze Lem, każda litera pewnego rozdziału przełożona w myśl pewnego klucza na nutę składa się na pełen, odzwierciedlający rozdział utwór muzyczny, nie może istnieć. Chyba że ów klucz byłby wątpliwy. A transformacja rozdziału na inny za pomocą macierzy przekształceń? Słodka boziu... Nóż się otwiera w kieszeni.
Przy tym wszystkim, co bez wątpienia było celowe, przyziemność
treści samego
Gigamesha rzeczywiście bawi (ot latryna, schodzenie z ciężarówki etc.). Szkoda że recenzent (tj. Lem) nie przytoczył dłuższych fragmentów samej powieści, byłoby ubawu po pachy.
Ogólnie dodam że Kabałę, bez obrazy dla jej wyznawców, uważam za niepoważną. Niektórzy ludzie doznają dziwnych mistycznych stanów gdy widzą rzeczy których nie rozumieją, np. zdania z książki przełożone na ciąg cyfr. Myślę że to właśnie takie stany powodują powstanie ruchów Kabalistycznych...
...no a potem oczywiście jakaś tam Madonna czy Britney Spears (obie kabalistki) zaczynają wsypywać w odpowiednie źródła dolary i dostarczać do terenów dotkniętych tsunami miliondolarowe transporty wody kabalistycznej, mającej rzekowo leczyć zdrowotne dolegliwości ocalałych z katastrofy. Płakać się chce.
--
Deckard, jeśli jeszcze nie straciłeś zainteresowania tym wątkiem (przykro mi że dopiero teraz z tym wszystkim ruszyłem, ale dopiero od 2 dni mam książkę), to niedługo przechodzimy do
Sexplosion, następnego w kolejności.
Pozdrawiam