Polowanie i "zabijanie" w tamtym świecie było traktowane jako coś normalnego (coś jak złomowanie robotów w Powrocie z gwiazd?), co robi każdy. Każdy w odpowiednim wieku.
Sądzisz, że każdy? A może jednak nie? Może chodzi nie o całej ludzkości, tylko o jakimś klubie myśliwskim?
Zabijanie wzięłam w tym przypadku w cudzysłów, bo on nie był jednym z nich. Nie był człowiekiem.
Myślę, że porównanie do zwierzęcia też nie do końca pasuje - lis nie został zbudowany przez tamtych ludzi.
A czy to ma większe znaczenie – zostal zbudowany czy też nie? Moim zdaniem, porównanie pasuje w tym sensie, że robot tym razem odgrywa rolę właściwą zazwyczaj lisowi - rolę zwierzyny łownej. Tyle że w odróżnieniu od lisa, posiada wysoką inteligencję, z grubsza dorównującą człeczej. „Myślę, więc jestem”. Dla mnie ten fakt oznacza, że ów robot jest żywą i rozumną istotą i zasługuje na odpowiednie traktowanie. A wyrazu „zabijanie” w stosunku do takiej istoty można chyba używać bez cudzysłowa.
Gdybyś urodził się w świecie robotów i miał świadomość, że to tylko maszyny - jak np. pralka - tylko program nastawiony nie na pranie, a na symulowanie życia, to myślę, że inaczej byś postrzegał tę sytuację. Z wewnątrz.
Eee, Lem o tym pisał i Ty też pisałaś niżej – gdzie kończy się „symulowanie” życia i zaczyna się życie "prawdziwe"? Skąd miałbym świadomość – i pewność – że to tylko maszyny? W pewnym sensie my też jesteśmy „tylko maszynami”. Tyle że budulec odmienny – białko zamiast żelaza. Antoine de Saint-Exupéry pisał, iż
jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswoiliśmy. Więc czyżby nie tym bardziej – za tych kogo zbudowaliśmy?
Problem w tym, że te roboty są człekokształtne - a gdyby bohater był pokazany w formie uciekającego i myślącego odkurzacza? Dziewczynka by go wyłączyła - bez nazywania tego: zabiciem?
Niczego sobie, eufemizm – „wyłączyła”
Strzałem? To chyba to samo, co uśpić chorego kota za pomocą siekiery
A poza tym, wydaje się, nie wszyscy roboty były człekokształtne? A ten, co uciekł na Księżyc?
„Nie miał rąk ani nóg, był inny od nich, ale też miał głowę do myślenia, a ta głowa była sama, bardzo wielka i nie potrafiła się ruszyć z miejsca”.Czyli był chyba okrągły jak kołobok i w istocie nieco przypominał myślący odkurzacz
Co do Londona - faktycznie nasuwa się podobieństwo: co do oszustwa, pozornej dobroci, która przemienia się w okrucieństwo.
Jednak ta z Londona - nie mogła zabić. Dlatego, że on był człowiekiem? A zabicie człowieka nie było czymś normalnym w jej świecie?
A dziewczynka - jak wyżej?
Tak, sądzę, dlatego, że on był czlowiekiem. Moim zdaniem, to bardzo trudna rzecz – zabić człowieka, dowolnego człowieka, nawet ostatniego miserabla – nie w afekcie, tylko ot tak, z zimną krwią, patrząc mu w oczy. Zwłaszcza dla młodej kobiety, nie przyzwyczajonej do zabójstwa. Prawdopodobnie wychowywała się w świecie odmiennym od świata „myśliwych”. Ot gdyby miała za sobą doświadczenie naszej dziewczynki, jestem pewien, zabiłaby nie wahając się i nie mrugnąwszy okiem.
Z drugiej - to pewna alegoria naszej moralności, naszego życia - i nie mam tutaj tylko na myśli tropu pani Gajewskiej - to szerzej: trop dzieci, które dorastają w warunkach przemocy, gdzie ona jest normą. Same chcą w tym uczestniczyć. I tak - trudno mówić wtedy o normalności, braku zaburzeń. Groźna ta mała - działała z premedytacją - nie w afekcie.
Niestety...
Marginesik - wojna jest ekstremalną sytuacją, poza prawem - a jednak nie wszyscy stali się okrutni, nie wszyscy mordowali itd. - nie z wszystkich wyszedł wilk.
Tak jest, nie z wszystkich wyszedł wilk. Ale dlaczego tak jest – nie potrafię sobie wytłumaczyć. Czasami wydaje mi się, iż istnieją co najmniej dwa różnych, oddzielnych gatunki wśród tych, kogo nazywamy ogólnym mianem
homo sapiens sapiens...
Jak Ty sądzisz, olka?