Z tym wstępem (i Matem) jest nawet głębszy problem. Miasto widziane jego oczami wygląda tak jakoś futurystycznie (więc jednak SF i przyszłość?), a on wydaje się do niego kompletnie nie pasować, jak ubogi przybysz z jakiejś zapadłej wsi, albo Obcy podmieniec właśnie. (Czy kilka dni pobytu w górach mogłoby aż tak zmienić perspektywę?)
Jednocześnie... Jeśli podmieńcy - jak twierdzi Tom - trafili na Ziemię w przeszłości, i teraz się ich wycofuje
*, to jaki sens ma świeża zamiana Mata-człowieka na Mata-biorobota, który - przyjmując taką interpretację - zaprogramowany jest dość dziwnie, bo z jednej strony (jakby) niedostosowany do czasów, w które trafił, z drugiej jednak ma zająć miejsce określonej osoby mającej rodzinę, kolegów (co zresztą oznacza, że wszelkie niezgodności z pierwowzorem gotowe wychodzić)... Więc działają ci hipotetyczni Obcy na oślep, czy b. precyzyjnie? Poza tym, czemu zastąpić - skoro już wrzucamy naszą kukłę w czyjś życiorys - jakiegoś (prawdopodobnie) studencika, a nie kogoś
u żłobu, kto akurat ma pecha lubić górskie wycieczki? (Zresztą czy muszą być tylko górskie? Na środku Sahary, czy na jachcie morskim też można dokonać zamiany.)
* Nawiasem: jak to jest... niby chcą Obcy cały gatunek wybić, a dla swoich - nieprzydatnych już - narzędzi tacy łaskawi? No i jak się te ich człekopodobne dzieła odnajdą w kompletnie nieziemskich warunkach (pamiętamy zagubienie przypadkowych odkrywców Edenu, i Tempego na Kwincie)?
A Tom(ek)? Niby chce się podzielić swoim domysłem, ale bezceremonialnie porywa na kolejną eskapadę kogoś, kto (teoretycznie) ledwo co z poprzedniej - zmęczony - wrócił. Tak, jakby nie chciał, by Mat trafił do domu, gdzie może być rozpoznany jako
fałszywka, tylko miał czas na dostrojenie się do swojej roli (czy coś koło tego). Ale w takim wypadku po co robot zdradza prawdę robotowi? Może nieświadomy wykonywanego zadania, ale zarazem z podświadomości (jak ja nie lubię tych
frońdyzmów) echo ukrytego programu - teorią spiskową - przebija?
tylko ten wykład o stopach na talerzach - jakby z innej bajki - szkoda, że Lem tego nie przerobił.
Tak, b. kiczowato to wypadło, choć niby nie idzie na karb nazywającego fakty Autora-narratora, a - niekoniecznie wiarygodnego (w każdej interpretacji) - bohatera.
ps. Może wydzielimy tę rozmowę w mini Akad.-wątek?