A propos "Szpitala przemienienia". Nie przeczytałam go nigdy, muszę to wreszcie kiedyś zrobić. Dawniej nie chciało mi się, bo nie należał do nurtu SF i był najwcześniejszym dziełem Lema, więc wiele się nie spodziewałam po jego młodzieńczej twórczości.
Niewątpliwie nie jest to młodzieńcza twórczość, jeśli za młodzieńczą przyjąć Astronautów i Obłok M. Jest to też inne od Lema z Niezwyciężonego, Solaris czy Głosu Pana. Książka jest trochę jak jeż, bo tyle sterczy z niej zaczętych a później porzuconych wątków. Lem nie daje tam żadnego sygnału, co dobre, a co złe. Dziś mówi się o czymś takim "reportaż nakręcony z ręki". Ciekawe, na tle tego, że Astronauci i Obłok M. są chronologicznie późniejsze a Szpital zdecydowanie lepszy. Generalnie warto przeczytać.
Podobno więc "Szpital przemienienia" opisuje zdarzenia w takim właśnie szpitalu oczekującym na zagładę.
Lem wypowiadał się na ten temat, dość powściągliwie zdaje mi się, bodaj w Tako rzecze... . W książce uderza użycie słowa "esesowcy" zamiast esesmani - najwyraźniej albo "esesman" wszedł do użycia później, albo początkowo formy te były równoprawne i stopniowo pierwsza zanikła. Do tego stopnia, że przez jakiś czas kombinowałem, co to za formacja, ci "esesowcy".