Hoko, w tym co pisales nie ma logiki ani konsekwencji. Ja wymieniam cechy faszyzmu (nie moje wlasne wymysly, ale powtarzam je za specjalistami), ktore widze we wspolczesnosci.
To dawaj nazwiska tych specjalistów. Bo ja wymieniłem tych, na których tezach się opieram.
Ty: To nie sa cechy, ktore mozna przypisac faszyzmowi.
Ja: Dlaczego?
Ty: Bo wystepuja takze poza faszyzmem, wiec sa niereprezentatywne.
Ja: To jakie sa?
Ty: Nacjonalizm
Ja: Dlaczego akurat ta jedna cecha ma byc reprezentatywna, skoro takze wystepuje poza faszyzmem?
Ty: Bo to warunek konieczny
Ja: Dlaczego ten akurat warunek jest konieczny, a inne nie?
Ty: >> tutaj musisz mi wyjasnic swoj poglad na sprawe, bo ja nic z tego nie rozumiem <<
Chyba, ze sadzisz iz o tendencjach faszystowskich mozna mowic tylko wtedy, gdy WSZYSTKIE, wymieniane przez badaczy cechy faszyzmu wystepuja razem, ale nic takiego nie pisales.
Myślę, że wyjaśniłem to już dostatecznie dobrze, jak chcesz jeszcze dokładniej - odsyłam do przywoływanej literatury. Zresztą nawet jeśli coś było niedopowiedziane, to maziek jeszcze doprecyzował, mówiąc o analizie ilościowej. Ja też zresztą o tym mówiłem, i to nie raz, chociaż nie wprost - tylko że, zdaje się, nie bardzo łapiesz ideę, jaka stoi za rozróżnieniem warunku koniecznego i wystarczającego.
Twierdzenie o podobienstwach ustrojowych i zwiazana z tym niemoznoscia jasnego nazywania systemow jest sensowne. Zawsze jest to jakas mieszanina. Mozna wiec chyba czesci tej mieszaniny nazywac osobno: Tu troche faszyzmu, tu komunizmu, tu kapitalizmu. I wtedy widac jakies tendencje i co nabiera przewagi wzgledem czego. Ale nazywac, uwazam nalezy, bo inaczej mozna ludziom wciskac cos negatywnego, jak np. faszyzm czy socjalizm, ale pod plaszczykiem i nazwa mylaca, np. opiekunczosci, albo solidaryzmu spolecznego.
Ależ Ty to robisz cały czas, negując skrajnie prawicową proweniencję faszyzmu. To jest właśnie wciskanie - tym groźniejsze, że te miliony ofiar faszyzmu i Europa w gruzach to nie był skutek korporacyjnych właściwości systemu, ale właśnie tego, leżącego u podstaw, darwinizmu społecznego, i przekonania o szczególnym znaczeniu własnego narodu i własnej rasy "panów".
Tak samo duża? To chyba pomyliły Ci się czapki z kaskami na budowie. Bo jakoś nie kojarze przypadku, w którym niezałożenie czapki byłoby konkretną przyczyną kalectwa lub smierci.
Nic mi sie nie pomylilo, po prostu widze oczywiste dla mnie zaleznosci (dziwie sie ze nie dla innych) pomiedzy chorobami, ich przyczynami i smiertelnoscia, poparta faktami statystycznymi. Jesli nie ufasz przytoczonym przeze mnie statystykom, to sobie sam je wyszperaj. Wglebialem sie w nie przy okazji "epidemii" swinskiej grypy.
Wiec skoro pasy, to dlaczego nie cieple ubrania i symboliczne czapki, a takze prohibicja alk/tyt? Ze nie bedzie skuteczna i ludzie nie beda przestrzegac i kombinowac, jak w dawnym USA? Z pasami tez moga, ale to nie odstrecza ustawodawcow ani Ciebie. Istnieje prohibicja "narkotykowa", ale tez nie dziala, bo konsumpcja ma sie dobrze. Wiec moze by ja zniesc?
Alkohol mozna uzywac z umiarem, wiec nie mozna rozgraniczyc, powiadasz? Niezapiete pasy tez mozna stosowac z umiarem, np. jadac 300m do osiedlowego sklepu, 15km/h i tego tez nie mozna rozgraniczyc, wiec skoro jest to argument antyprohibicyjny, to czemu go nie zastosujesz do pasow?
Przypisujesz mi tezy, których w mojej wypowiedzi nie ma. Dwa, taki sposób wprowadzania prawa ma chyba tylko miejsce w materiałach propagandowych, którymi libertarianie straszą się nawzajem, podtrzymując w ten sposób jedność grupową.
Jak nie, jak tak? Przeciez tak napisales: "Również w przypadku zapinania pasów to nie jest dowolność państwa, bo gdyby odpowiednio dużo ludzi było przeciwnych, a problem na tyle istotny, by mógł być użyty jako argument w walce politycznej, to całkiem możliwe, że ten nakaz by się nie ostał."
Czyli najpierw przepis, a dopiero pozniej ewentualna reakcja na protesty ludzi. Poza tym wykazujesz duzy... optymizm, sadzac ze wystarcza protesty ludzi, by zmienic wprowadzone prawo. Tzn, owszem, jesli te protesty sa takie jak np. ataki tysiecy gornikow z kilofami na Warszawke, to sie w koncu ugna i dadza, czego wsciekly tlum chce. W koncu nie daja ze swojego. Ale jesli ludzie protestuja, bez argumentow silowych, to moga sobie protestowac do usr..nej smierci.
P.S. Nie probuj mi przypisac jakowejs przynaleznosci ideowej, bo sie gubisz; nie jestem w najmniejszym stopniu narodowcem, potwierdzam libertarianizm.
Tak, i ktoś niesympatyzujący z nurtem narodowym podpiera swoje tezy linkami do Bibuły? Nie muszę nic przypisywać, z niuansów Twojej argumentacji wynika to dostatecznie dobrze. Poza tym, nie powiedziałem, że jesteś "narodowcem" - i tu uwaga, która tyczy też wcześniejszych kwestii państwa opiekuńczego. Otóż nie potrafisz rozróżniać niuansów, wszystko wrzucasz do jednej beczki, postrzegasz czarno-biało, albo dobre, albo złe, albo wolność, albo niewola, nie jesteś w stanie pojąć, że życie toczy się z reguły "pomiędzy". Ale może to "zasługa" tego libertarianizmu, który też jest czarno-biały, tak samo jak czarno-biały był wczesny marksizm - i tak samo odstrychnięty od rzeczywistości: trochę utopijnych założeń, trochę wydumanej i niezweryfikowanej praktycznie teorii, którymi chce się uszczęśliwić świat.