Sednem jest kanadyjski bill c-16, ktory wraz z przepisami wykonawczymi zawiera te rzeczy o ktorych pisalem, tzn. wewnetrznie sprzeczne twierdzenia I konkretne przewidziane kary dla krnabrnych. To jest zagrozenie totalitaryzmem, a wlasciwie totalitaryzm na pewnym obszarze, konkretnie jezyka. Czy w ogole cos takiego mialo juz miejsce wczesniej? Tzn. sytuacja nakazujaca prawnie, pod grozba represji uzywania nowo wymyslonych slow?
Nie wiem jak z przepisami wykonawczymi (nie miałem czasu sprawdzić), ale poprawka do Bill C-16 wydaje się całkiem zdroworozsądkowa:
https://openparliament.ca/bills/42-1/C-16/http://www.parl.ca/DocumentViewer/en/42-1/bill/C-16/third-readingKluczowy fragment:
"For all purposes of this Act, the prohibited grounds of discrimination are race, national or ethnic origin, colour, religion, age, sex, sexual orientation, gender identity or expression, marital status, family status, disability and conviction for an offence for which a pardon has been granted or in respect of which a record suspension has been ordered."Czyli - w przedmiotowej sprawie - nie możesz dyskryminować chłopa za to, że
sukienkę nosi (jak lubi), osób transseksualnych za to, że im się płeć biologiczna z odczuwaną rozjeżdża (i najpewniej to skorygowały jak mogły, lub zamierzają), wreszcie hermafrodytów, którzy nie chcą być odbierani - wbrew swej biologii przecie - jako pan ani pani, wolą jako - bo ja wiem - panię (sam widzisz, że jakaś dodatkowa forma grzecznościowa jest potrzebna
*)?
* I to nie od dziś -
vide "Panie, Panowie i Ty, Mario Rodziewicz" czy
"bardziej Maria niż Artur Swinarski"; zawsze były przypadki wymykające się dwubiegunowemu podziałowi męsko-damskiemu, w których wypadku czuło się nieadekwatność tradycyjnych zwrotów...
Linknij coś o tych przepisach wykonawczych, bo tu mi nic na groźne nie wygląda.
Ogolnie, jak uczy historia, zabronienie gadania nawet niebezpiecznym ludziom nie przynosi zamierzonego efektu. Hitler, nim wladze zdobyl, mial zakaz wystapien publicznych. I co to dalo? Tak naprawde powinno sie dac mowic glupcom I lajdakom, a nastepnie ich werbalnie glanowac argumentacja, obnazajac ich przed ludzmi. Rozbrajac ich pomysly jak najwczesniej, publicznie, zanim exploduja.
Zacny postulat, ale włączanie w to łajdaków uważam za rozmywanie problemu (oni jednak wychodzą od faktów zwykle, cwani są, tylko rozwiązania proponują... no... łajdackie; gdzie często to łajdactwo wychodzi
post factum).
Co do głupców natomiast (albo cwaniaków głupstwa innym sprzedających), to z Dänikenem np. czołowi fachowcy dyskutowali, a nadal gotówkę kosi, i różne SFowe wyobrażenia mocno jego pomysły zdominowały (przez co dalej w zbiorowej wyobraźni się plenią), teraz mamy recydywę płaskoziemców, itd. Więc - choć, jak mówiłem - sam mam poważne wątpliwości czy należy gadanie bzdur penalizować, z różnych przyczyn - nie jest jednak tak, że prawda łatwo wygrywa na wolnym rynku idei. Co innego w zakresie nauk (ścisłych, rzecz jasna), bo tam są narzędzia do odsiewania plew.
A propos głupoty (też taka se humanistyka, ale...
):
http://www.cantrip.org:80/stupidity.html?seenIEPage=1http://www.sprawynauki.edu.pl/archiwum/dzialy-wyd-elektron/288-filozofia-el/2486-takie-sobie-myli-o-gupocie