Grissom, White i Chaffee zginęli w czasie testu na wyrzutni, a nie w czasie startu.
Oglądałem kiedyś program, w którym opowiedziano o śmierci radzieckiego kosmonauty w podobnych okolicznościach jak w pożarze Apollo 1. Podczas naziemnego treningu (nie w makiecie kapsuły lecz w pomieszczeniu, w którym badano wpływ atmosfery czystego tlenu o obniżonym ciśnieniu na organizm). Kosmonauta znajdował się w tym pomieszczeniu "za szybą" dłuższy czas (wiele dni) i jeśli dobrze pamiętam, m. in. sam sobie pobierał krew do badań, dezynfekując miejsce wkłucia wacikami. W pomieszczeniu znajdowała się też elektryczna kuchenka do podgrzewania posiłków. Nie trafił wacikiem zamoczonym w spirytusie do kosza na odpadki, wacik wylądował na rozgrzanej płytce kuchenki i zaczął się pożar. Mimo natychmiastowej akcji gaśniczej człowiek zmarł po kilku dniach. Co dziwne, nie widzę go na liście wszystkich astro/kosmonautów. Być może nie został uznany za kosmonautę.
Mamy ogromną bazę danych co do zmęczenia materiałów w samolotach, ale promy latają w innych, znacznie bardziej ekstremalnych warunkach.
Chodzi mi o to, że zawsze jest tak, że pewne rzeczy wyłażą po dłuższym użytkowaniu. I to promy maja za sobą. Płatowiec jako taki nigdy nie był przyczyną awarii. Natomiast te odpadające płytki... W sumie to nie wiem, czy w tej chwili jest lepsze rozwiązanie. Jakoś nigdy nie drążyłem w tym kierunku.
Przy każdym locie kilka odpada. Na szczęście w niekluczowych miejscach.
I to jest właśnie typowa przypadłość wieku siusiumajtkowego. O ile sobie przypominam, założenia projektowe były takie, że te płytki mogą odpadać i konstrukcja ma bez problemu wytrzymać lokalny brak jednej płytki. Tylko nikt nie przewidział wybicia dziury 25 cm w krawędzi natarcia. Ten problem nie istniał w świadomości. Wiadomo było, że płytki mogą odpaść i nic. Do tego stopnia, że zbagatelizowano to w przypadku Columbii (wiedząc, kiedy była już na orbicie, że ta dziura jest). Dokładnie tak samo zbagatelizowana zdanie inżyniera o nadmiernej twardości uszczelek między segmentami rakiet SRB Chellengera z powodu utrzymującej się niskiej temperatury otoczenia. Wiadomo było bowiem, że dopiero wzrost ciśnienia w pracującej rakiecie uszczelnia te segmenty - więc o co chodzi? Poniekąd NASA do tego się otwarcie nie przyznaje, ale obu katastrof promów można było uniknąć rzetelnie stosując jej własne procedury.