Obecność tlenu w ziemskiej atmosferze też jest chemicznym nonsensem. Tlen jest silnym utleniaczem i powinien zostać związany, gdyby był obecny w stanie wolnym w atmosferze. A tak w ogóle w postaci gazowej nie powinien się wcale w atmosferze pojawić, poza znikomą (choć niezwykle istotną dla rzyszłości związków organicznych) ilością ozonu z fotolizy wody oceanów. Jednak tlen się w atmosferze Ziemi znajduje w dość wysokim stężeniu, gdyż...
W pewnym sensie – tak, jest nonsensem. Obecność tlenu w atmosferze podobno zawdzięczamy żywym organizmom, posiadającym zdolność fotosyntezy:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_tlenowaMożna powiedzieć, że stężenie tlenu znajduje się w stanie równowagi dynamicznej: w pierwszym przybliżeniu, debet - produkcja przez zielone rośliny i różne tam glony pokrywa kredyt - wiązanie, oddech/gnicie martwej biomasy.
Niemniej uważam, że analogia "kwas siarkowy jako utleniacz - fosfina jako reduktor" i "tlen - związki organiczne" jest błędna. Rzecz w tym, że pierwsza reakcja zachodzi w warunkach wenuśjańskiej atmosfery b. szybko, można powiedzieć, błyskawicznie. Podczas gdy tlen - przynajmniej jego zwykła forma alotropowa O
2 w warunkach normalnych - zachowuje się wobec większości "reduktorów", donorów elektronów, dość biernie. W mieszance piorunującej reakcja 2H
2 + O
2 –> 2H
2O może trwać stuleciami, jeżeli nikt nie zajrze do pojemnika, przyświecając sobie zapałką. Papier również niezwykle powoli ulega utlenieniu. Dopiero przy temperaturze 451 F ten proces gwałtownie się przyśpiesza, jeśli wierzyć Bradbury’emu
Słowem, moim zdaniem laika, szukać fosfiny w atmosferze kwasu siarkowego to to samo, co szukać sody w beczce z octem. Ma takie same szanse na przetrwanie.