Niemniej, tak czy owak, jest to fantastyka naukowa, takie właśnie problemy tworzą podstawę fabuły, a nie romans/sensacja/kryminał umieszczony w kosmosie - co chyba jest obecnie normą dla większości tzw. science-fiction.
W
hamerykańskiej było zawsze, skąd stosowna krytyka w "Fif-ie", i zrodzona z niej zasada tzw. Brzytwy Lema (jeśli z utworu da się wywalić elementy SF bez szkody dla treści/fabuły, to nie jest on fantastyką naukową, tylko
przebierańcem, i zasadniczo kwalifikuje się do kosza), stanowiąca młot na kosmiczne romanse i mordobicia. U nas ratowała przed tym w pewnym okresie odgórna polityka redakcyjno-wydawniczo-cenzorska. No i niejaki Stanisław L. służący za wzorzec
.
A propos autorów tamtej epoki... Od dluższego czasu korci mnie założenie wątku o Peteckim, ale trochę się krępuję, w końcu autor drugorzędny, choć poczytny, miewający ciekawe pomysły/refleksje, i silnie u Mistrza zadłużony... Zakładać?